We wtorek wieczorem w brytyjskim parlamencie odbędzie się głosowanie w sprawie poprawek do wynegocjowanej przez rząd Theresy May umowy regulującej brexit, czyli opuszczenie przez Wielką Brytanię UE. Porozumieniu (w obecnym kształcie) sprzeciwia się zarówno opozycja, jak również duża część posłów rządzącej Partii Konserwatywnej.
Podczas głosowania nad umową, które odbyło się 15 stycznia, Theresa May poniosła spektakularną porażkę. Za porozumieniem głosowało 202 posłów, przeciw było aż 423.
Brexitowa układanka rozbija się o tzw. irlandzki backstop. Porozumienie zakłada, że do końca okresu przejściowego, czyli do stycznia 2021 r., Wielka Brytania pozostanie w granicach unii celnej. Do tego czasu na granicy między Irlandią a Irlandią Północną nie będą obowiązywać kontrole. "Backstop" ma zostać uruchomiony, jeśli do stycznia 2021 nie uda się wypracować porozumienia handlowego między Londynem a Brukselą.
Większość posłów brytyjskiej Izby Gmin sprzeciwia się backstopowi. Jeśli wszedłby w życie, Irlandia Północna sama w pewnych obszarach dostosowałaby się do jednolitego rynku UE, co według krytyków oznaczałoby w pewnym sensie podział Wielkiej Brytanii.
Theresa May najchętniej wyrzuciłaby backstop z umowy. Problem w tym, że takiego scenariusza nie bierze pod uwagę Unia Europejska. Zarówno szef Rady Europejskiej Donald Tusk, jak również przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker wielokrotnie podkreślali, że nie zamierzają otwierać ponownych negocjacji z Londynem.
Jeśli porozumienie jest niemożliwe, a nikt nie chce braku porozumienia, to kto w końcu zdobędzie się na odwagę, aby powiedzieć, jakie jest jedyne dobre rozwiązanie?
- pisał na Twitterze Tusk, po pierwszym głosowaniu w brytyjskim parlamencie, co zostało odebrane jako wezwanie Wielkiej Brytanii do powtórzenia referendum ws. brexitu.
Brytyjska premier wierzy jednak, że uda się jej zmiękczyć twarde stanowisko Brukseli. Rzecznik prasowy Theresy May poinformował we wtorek, że szefowa będzie dążyć do zmian w umowie ws. brexitu, a nowe rozmowy z UE mogą się rozpocząć dzisiaj.
Co chce osiągnąć Theresa May? Brytyjskie media nie mają wątpliwości, że premier chce przeciągnąć na swoją stronę część posłów. Jednym z punktów wtorkowego posiedzenia parlamentu ma być głosowanie nad tzw. porozumieniem Brady'ego. Chodzi o poprawkę do umowy zgłoszoną przez jednego z członków Partii Konserwatywnej.
Poprawka ta zakłada możliwość zmiany obecnego porozumienia w kwestii backstopu na inne. Na jakie? Tego nikt nie wyjaśnia, co wyraźnie pokazuje, że chodzi tu o grę na zwłokę, a nie realne rozwiązanie problemu. Jeśli jednak jest coś, w czym pani May jest naprawdę dobra, to jest to właśnie kupowanie czasu. Dlatego brytyjska premier pomysł Brady'ego mocno popiera. Liczy też, że umowę z przegłosowaną poprawką uda się przepchnąć przez parlament, co dałoby jej mandat do negocjacji z Brukselą.
May chce wywrzeć presję na UE, licząc, że w obliczu "katastrofalnego" scenariusza, czyli brexitu bez umowy, ugną się oni przed Londynem. Brytyjska premier może się jednak przeliczyć. Bez zgody ze strony Irlandii, która żąda utrzymania umowy brexitowej (i backstopu) w jej obecnym kształcie, o otwarciu negocjacji nie może być raczej mowy.
Z informacji, do których dotarł Bloomberg, wynika, że Komisja Europejska już szykuje swoją odpowiedź na wypadek, gdyby brytyjski parlament przegłosował umowę wraz z poprawką Brady'ego. Odpowiedź ta wyklucza powrót do negocjacyjnego stołu.