Piotr Schramm, Kancelaria Gessel: - Niewątpliwie nie są to rozmowy prywatne. Jeżeli mówi się o inwestycji, której wartość przekracza 1,3 miliarda złotych, jeżeli mówi się o dochodach z najmu, które mogłyby wynieść 80-90 milionów złotych, to nie są to rozmowy, które dotyczyłyby tego, proszę nie odebrać tego źle, jakiego rodzaju karmę dla kota należałoby kupić.
Te rozmowy są powiązane z osobami, które prowadzą biznes. Jeżeli do tego dołączymy postać dewelopera austriackiego, to wyraźnie widać, że nie jest to człowiek, który właśnie postanowił coś zbudować, tylko biznesmen prowadzący działalność deweloperską.
Trudno powiedzieć, że prowadząc z biznesmenem austriackim rozmowy o koncepcjach, pieniądzach i budowaniu wieżowców prowadzi się rozmowy o charakterze niebiznesowym, albo wyłącznie prywatnym.
Najpierw należałoby odpowiedzieć na pytanie, w czyim imieniu Jarosław Kaczyński te rozmowy prowadził. Jarosław Kaczyński w różny sposób tłumaczy i interpretuje swoje umocowanie albo podmiot, od którego pochodzą jego słowa. Z jednej strony mówi, że jest członkiem rady fundacji Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. W innym momencie mówi i posługuje się słowem "my", czyli nie my możemy zapłacić, my rozważamy, my potrzebujemy.
Zostało już złożone zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa oszustwa, oczywiście my nic nie przesądzamy, bo bez wyroku sądu nie można nikogo traktować jako winnego popełnienia jakiegoś czynu. Każdemu przysługuje domniemanie niewinności. Natomiast kluczowe będzie w tej sprawie znalezienie odpowiedzi na pytanie: w czyim imieniu działał Jarosław Kaczyński, do czego zmierzał i co chciał zrobić.
Jeżeli on powie, że działał w imieniu rady fundacji Instytut im. Lecha Kaczyńskiego, to będzie łatwe do zakwestionowania, dlatego że rada nie ma uprawnienia, żeby kogokolwiek reprezentować, a zwłaszcza fundację. Gdyby to miała być działalność fundacji, to musiałoby być umocowanie od zarządu fundacji lub musiałby działać sam zarząd.
My jako społeczeństwo, komentatorzy, prawnicy, publicyści od kilku dni staliśmy się ekspertami, jeżeli chodzi o interpretowanie złożonych przez Jarosława Kaczyńskiego oświadczeń woli. Staliśmy się ekspertami od tego, co on chciał powiedzieć i w czyim imieniu to mówił. Część osób mówi, że to była działalność gospodarcza, a część ma odmienną opinię.
Jeżeli popatrzymy na obowiązujące przepisy prawa, czyli na ustawę o partiach politycznych, czy na ustawę o wykonywaniu mandatu posła, to dowiemy się, że prowadzenie działalność gospodarczej przez parlamentarzystę czy szerzej – podejmowanie przez niego zajęć dodatkowych (art. 33 ust. 1 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora) z jednej strony powinno być zgłoszone do marszałka Sejmu, a z drugiej prowadzenie działalności gospodarczej przez partię polityczną jest zakazane (art. 24 ust. 3 ustawy o partiach politycznych). W artykule 49c ust. 2 ustawy o partiach politycznych jest przepis karny, który mówi, że jeżeli ktoś wbrew istniejącemu zakazowi taką działalność prowadzi w imieniu partii, to podlega karze. To przepis i sankcja karna.
Problem polega tylko na tym, że aby odpowiedzieć na tak zadane pytanie, to musimy odpowiedzieć i ustalić w czyim imieniu działał Jarosław Kaczyński. Dopóki nie będzie odpowiedzi, to nie będziemy mogli dalej ruszyć. Jeżeli Jarosław Kaczyński odpowiedziałby, że działał w imieniu fundacji to wówczas zadałbym pytanie, ale na jakiej podstawie? Czy był pan pełnomocnikiem bez umocowania, czy działał pan z pełnomocnictwem, jeśli tak – proszę o jego treść? Gdyby odpowiedział, że działał w imieniu spółki Srebrna, to również należałoby zażądać pełnomocnictwa, którego jak rozumiem nie było, chociaż Jarosław Kaczyński uzurpuje sobie prawo do braku możliwości podjęcia jakiejkolwiek decyzji finansowej przez zarząd spółki bez jego obecności. Przecież pada tam zdanie: "będę poza Warszawą, a tutaj, beze mnie, państwo bezpośrednio z zarządem spółki na pewno nie załatwią".
Jarosław Kaczyński jawi się jako osoba, która jest szefem wszystkich szefów w określonych zakresach, bo sam twierdzi, że bez jego obecności i bez jego słowa i decyzji nie będzie podjęta żadna działalność o charakterze płatniczym, czyli wywiązania się ze zobowiązań istniejących w ocenie pana Birgfellnera. Można więc zadać dalej idące pytanie, to w takim razie on kim jest? Kimś na kształt szarej eminencji? Skoro jego własne przekonanie wskazuje, że bez jego decyzji nikt nikomu nic nie zapłaci.
A wspomnijmy wywiad "O dwóch takich... Alfabet braci Kaczyńskich" z roku 2016, gdzie padają słowa, "naszym celem jest rozbicie układu sterującego życiem społecznym, kulturalnym i politycznym, opierającego się na powiązaniach rodzinnych i osobistych”.
I teraz stawiam pytanie, jakie osoby sprawują funkcję w zarządzie, czy radzie spółki Srebrna? Kim są w relacji do pana Kaczyńskiego? Spółka Srebrna co prawda wydała oświadczenie, że jeżeli ktokolwiek będzie naruszał jej dobra, to ona będzie o te dobra osobiste walczyła, ale dalej nie mamy oświadczenia spółki, czy ona zapłaci za te roszczenia, czy nie. Nie wiemy, jak ona się w ogóle odnosi do tych roszczeń austriackiego dewelopera. Wiemy natomiast, co o tym myśli Jarosław Kaczyński i to wystarczy, aby nie płacić. Temu wtóruje w wypowiedziach premier Mateusz Morawiecki.
W moim przekonaniu trzeba byłoby wszcząć kolejne postępowanie, złożyć zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnieniu przestępstwa (art. 49c ustawy o partiach politycznych) i w związku z tą sprawą odwołać się do materiałów, których dwa pudła, jak relacjonował pełnomocnik austriackiego dewelopera, zostały złożone do prokuratury, w szczególności zaś zapytać Jarosława Kaczyńskiego - czyim imieniem pan działał, panie Kaczyński?
Zwracam też uwagę, że jak mówił mecenas Jacek Dubois, materiały, które zostały złożone do prokuratury, w żaden sposób nie opierają się o wątki związane z taśmami. Tam są tylko inne dowody, ale nie nagrania. My dzisiaj mamy dokładnie zerową wiedzę na temat tego materiału dowodowego, bo na pewno nie są to upublicznione nagrania. Wszystko, co jest w prokuraturze, jest nowe względem tego, co my dziś wiemy. Jeżeli pełnomocnicy dochodzą do wniosku, że jest podejrzenie popełnienia przestępstwa, to spodziewam się, że mają ku temu podejrzeniu podstawy.
Jeżeli te dwa pudła dokumentów pokazują planowanie, uzgodnienia, działania, różnego rodzaju akceptacje, które zmierzają do osiągnięcia celu biznesowego, którym byłoby wybudowanie wieżowca za 1,3 mld złotych, a dodatkowo jeżeli z tych dokumentów będzie wynikało, że te działania były nadzorowane inspirowane i aranżowane z elementami decyzyjnymi po stronie Jarosława Kaczyńskiego, to zupełnie serio należy rozważyć kwestie prowadzenia przez niego lub partię działalności biznesowej.
Teraz jest pytanie, jakiej odpowiedzi udzieli Jarosław Kaczyński. Jeżeli powie, że działał w imieniu rady fundacji, to my wiemy, że rada nie ma takich uprawnień. Jeżeli powie, że działał w imieniu spółki Srebrna, to jako działalność dodatkową powinien był to zgłosić do marszałka sejmu. Jest przecież artykuł 33 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, który takie obowiązki przewiduje.
Jeżeli natomiast powie, że działał w swoim imieniu, jako powiedzmy mentor sukcesu przyszłego wieżowca, to znaczy, że też powinien był to zgłosić jako prowadzoną działalność dodatkową. A jeżeli powie, że działał w niczyim imieniu, to wyjdzie na osobę kompletnie niepoważną, czyli niewiarygodną, i wtedy zaczną się jeszcze mocniejsze wątpliwości.
To, co jest istotne w ustawie, to ustęp 2 artykułu 33. Tam jest powiedziane jasno, że posłowie i senatorowie nie mogą podejmować dodatkowych czynności mogących podważyć zaufanie wyborców do wykonywania mandatu zgodnie z art. 1 ust. 1 tej ustawy. A ten mówi – uwaga - że posłowie wykonują swój mandat kierując się dobrem narodu. Można zestawić dwie rzeczy, czyli przepis, który mówi o tym, że posłowie kierują się dobrem narodu i wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który mówi, że „jeśli nie wygramy wyborów, nie wybudujemy wieżowców w Warszawie”. Niech każdy odpowie sobie na pytanie, czy to jest kierowanie się dobrem narodu. A dalej to już są tylko konsekwencje.
I ostatnie pytanie - czy w rozmowach od początku Jarosław Kaczyński uprzedzał austriackiego developera o tym, że otrzyma płatność za swoje wielomiesięczne prace tylko pod warunkiem, iż PiS wygra wybory i będzie realizował budowę wieżowca?
Piotr Schramm, kancelaria Gessel Piotr Schramm, kancelaria Gessel