Lider nowej partii wylicza, że wszystko zamknie się w kwocie 35 miliardów złotych. Nie precyzuje jednak, czy są to koszty roczne, czy rozłożone na wiele lat. - Brakuje podejścia skandynawskiego, gdzie pokazuje się koszty operacji i sposoby jej sfinansowania, czyli jednym słowem brakuje oceny skutków regulacji - komentuje Jeremi Mordasewicz ekspert Konfederacji Pracodawców Lewiatan. Sprawdźmy, jakie dokładnie wyliczenia pokazał Robert Biedroń i jak to się ma do gospodarczej rzeczywistości.
Program 500 plus w dzisiejszej wersji kosztuje rocznie budżet państwa około 23 miliardy złotych rocznie. Świadczeniem objętych jest 3,74 mln dzieci, czyli 54,1 proc. wszystkich dzieci do 18 lat. Prosty rachunek pokazuje, że rocznie pomysł zaproponowany przez Roberta Biedronia podczas konwencji, by programem Rodzina 500 plus objąć każde dziecko w praktyce oznaczałby konieczność znalezienia dodatkowych około 20 miliardów złotych. Tym samym całkowity koszt programu wzrósłby do ponad 43 miliardów złotych rocznie.
Skąd pieniądze? W oficjalnym programie partii nie ma o tym ani słowa. Jest za to pewien haczyk. Wiosna Biedronia obiecuje przyznanie 500 plus także na pierwsze dziecko, ale według zasady „złotówka za złotówkę”. To oznaczałoby utrzymanie progu dochodowego na pierwsze dziecko, tak jak jest dziś. Zmiana polegałaby jednak na tym, że przekroczenie progu nie skutkowałoby utratą świadczenia, a jedynie jego obniżeniem. Taka propozycja to zupełnie nic nowego, bo poprawkę do ustawy w tej sprawie zgłosiło już wiele miesięcy temu Polskie Stronnictwo Ludowe. Ludowcy wyliczyli, że dzięki zasadzie "złotówka, za złotówkę" prawo do 500 plus zyskałoby 400 tysięcy rodzin w Polsce. Przy takim założeniu pomysł Wiosny bliźniaczy do propozycji PSL kosztowałby około 2 miliardów złotych rocznie. Problem jednak w tym, że sam Robert Biedroń podczas niedzielnej konwencji mówił wprost o 500 plus na każde dziecko. W programie partii ostrze tej propozycji jest już mocno stępione. Jak widać diabeł tkwi w szczegółach.
Zrzut ekranu z programu Wiosny Biedronia next.gazeta.pl
Wiosna Biedronia obiecuje też minimalną i nieopodatkowaną emeryturę w wysokości 1600 zł dla każdego. To dawałoby miesięczne emerytury netto blisko dwa razy wyższe niż obecnie. Z założeń Wiosny wynika, że dziś ponad pół miliona emerytów otrzymuje mniej niż 1000 zł miesięcznie. Eksperci twierdzą jednak, że ta propozycja oznaczałaby podniesienie świadczenia dla nawet miliona emerytów.
Zakładając, że dotyczyłoby to w sumie około miliona osób, to oznaczałby koszt rzędu blisko 10 miliardów złotych rocznie. Gdyby zniesienie opodatkowania emerytur dotyczyło wszystkich emerytów to koszty tej obietnicy sięgałyby 30 miliardów złotych rocznie
- ocenia Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Pracodawców Lewiatan.
Biedroń obiecuje też, że emerytury kobiet byłyby podnoszone rocznie w w tempie 6-8 proc. rocznie. Wiosna chce też zlikwidować ZUS i KRUS.
Płaca minimalna: 2700 zł
Robert Biedroń obiecuje też znaczące podniesienie płacy minimalnej. "W przyszłym roku wyniesie ona 2700 zł, za dwa lata 3000 zł, za pięć – 3500 zł brutto. Do 2028
roku trwale powiążemy ją z przeciętnym wynagrodzeniem – będzie wynosić 60 proc. średniej płacy" - czytamy w programie nowej partii. Podniesienie płacy minimalnej nie stanowiłoby bezpośredniego kosztu dla budżetu państwa, ale przede wszystkim dla przedsiębiorców.
Wprowadzenie płacy minimalnej na poziomie 60 proc. średnie płacy krajowej dziś oznaczałoby, wzrost płacy minimalnej z 2200 złotych brutto na ponad 3100 złotych. Podwyżka płacy minimalnej o blisko 1000 złotych szczególnie dla małych przedsiębiorców działających w słabszych gospodarczo regionach Polski spowodowałaby masowe zwolnienia
- Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Pracodawców Lewiatan.
Wiosna obiecuje wyeliminowanie do 2035 roku węgla i odejście od gospodarki opartej na tym surowcu. - Nawet Niemcy zakładają, że odejdą od węgla brunatnego dopiero w 2038 roku, ale oni nie mają elektroenergetyki opartej tylko na samym węglu brunatnym i kamiennym - ocenia Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki. Robert Biedroń twierdzi, że do 2035 roku uda się zamknąć wszystkie kopalnie i elektrownie węglowe. Ile to wszystko mogłoby kosztować, trudno to dziś uczciwie policzyć. Na pewno znów chodzi o miliardy złotych. Pomysł Biedronia wymagałby jednak przestawienie całej polskiej energetyki na zupełnie nowy surowiec energetyczny w zaledwie 15 lat.
To są hasło propagandowe bez odniesienia do pomysłu polskiej elektroenergetyki. Pan Biedroń jak każdy inny polityk podczas takich wystąpień nie ma osadzenia w realiach ekonomicznych. Te hasła nie mają odniesienia dla stanu finansów publicznych. Można mówić, że walczymy za smogiem. Też się za tym opowiadam. Zdecydowanie trzeba ograniczyć prymitywne spalanie węgla. To są hasła bardzo nośne, ale nie tędy droga. O tym, czy kopalnie likwidować zdecyduje ekonomia i ekologia
- komentuje Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.
Fragment program partii Wiosna Biedronia Wiosnabiedronia.pl
Robert Biedroń tłumaczy w swoim programie, że zwycięska walka ze smogiem dałaby budżetowi państwa zastrzyk nawet 15 miliardów złotych. Lider Wiosny nie pokazuje jednak, skąd dokładnie te pieniądze miałyby pochodzić.
Na wyjaśnienie finansowania wszystkich pomysłów w programie poświęcono zaledwie jedną stronę prezentacji. Po stronie dochodów mają znaleźć się m.in. 3 miliardy złotych, które miałby zagwarantować rozdział państwa od Kościoła. Chodzi tutaj miedzy innymi o opodatkowanie księży, likwidację funduszu kościelnego, czy wyprowadzenie lekcji religii ze szkół.
W programie gospodarczym znajduje się także nie do końca jasno sprecyzowany pomysł "cyfryzacji procedur", który ma przynieść 4,5 miliarda złotych więcej dla gospodarki. Jednak gospodarka to nie tylko budżet państwa, a ten dzięki cyfryzacji ma zaoszczędzić miliard złotych. Prawdopodobnie chodzi tutaj o uproszczenie procedur i cyfryzację urzędów państwowych. Wiosna ma bowiem wizję państwa bez pieczątek, w którym wszystkie pisma procesowe miałyby być sporządzane i dostarczane w wersji elektronicznej.
Robert Biedroń obiecuje także sprawną opiekę zdrowotną, która ma jeszcze przynieść 10 miliardów złotych oszczędności dla gospodarki oraz 3,6 miliarda złotych dla budżetu państwa. To dość zaskakujące wyliczenia, bo Wiosna Biedronia obiecuje podnoszenie wydatków budżetu państwa na ochronę zdrowia aż do 7,2 procent PKB, wyrównując poziom średniej unijnej w ciągu zaledwie pięciu lat. Przypomnijmy, że rząd Mateusza Morawieckiego obiecał wzrost wydatków na służbę zdrowia do 6 proc. PKB do 2024 roku. Na dofinansowanie służby zdrowia Robert Biedroń potrzebowałby zatem kolejnych wielu miliardów złotych.