Formalny brexit za niespełna dwa miesiące, ale wciąż nie wiadomo, jak dokładnie będzie wyglądać.To dlatego, że brytyjska Izba Gmin nie zgodziła się zaakceptować umowy, którą wcześniej wynegocjowała z UE Theresa May. Teraz pani premier jest w Irlandii Północnej, gdzie próbuje wzmocnić poparcie dla swojego ostatniego pomysłu. Plan ten zakłada renegocjacje najbardziej spornego punktu umowy brexitowej - tak zwanego backstopu.
W czwartek Theresa May ma w tej sprawie spotkać się z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckerem. Przedstawiciele Brukseli i poszczególne państwa UE co raz podkreślają, że nie ma możliwości renegocjacji porozumienia w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Powtórzył to we wtorek rzecznik Komisji Europejskiej, Margaritis Schinas. "Nasze stanowisko jest jasne. Czekamy jeszcze raz na to, co premier ma nam do powiedzenia" - dodał rzecznik.
Komisja ostatnio wiele razy apelowała, by Wielka Brytania sprecyzowała swoje oczekiwania i powiedziała, czego konkretnie się domaga. Bruksela wyklucza zmiany w umowie handlowej, ale gotowa jest zmienić zapisy w deklaracji politycznej, dotyczącej przyszłych relacji Unii z Wielką Brytanią.
Backstop to zapis w umowie gwarantujący, że po brexicie nie będzie kontroli na granicy irlandzkiej. Ale do czasu wynegocjowania nowej umowy handlowej Brukseli z Londynem Wielka Brytania ma pozostawać w unii celnej. Dla zagorzałych zwolenników brexitu ten zapis jest nie do zaakceptowania, bo nie ma ograniczenia w czasie. Obawiają się oni, że taka sytuacja będzie przeciągać się w nieskończoność i uniemożliwi w przyszłości Wielkiej Brytanii zawieranie umów handlowych z resztą świata.