Dzień Kobiet w Berlinie dniem wolnym od pracy. Czy to powrót NRD?

Międzynarodowy Dzień Kobiet jest od tego roku w stolicy Niemiec świętem wolnym od pracy. Przeciwnicy mówią o powrocie tradycji socjalistycznej. Czy inne landy pójdą w ślady stolicy Niemiec?

- To była błyskawiczna akcja - mówi, nie kryjąc satysfakcji, autorka pomysłu, wiceprzewodnicząca SPD w Berlinie Iris Spranger.

- W Berlinie mamy bardzo mało dni świątecznych, zaledwie dziewięć, podczas gdy Bawaria ma ich aż 14 - tłumaczy socjaldemokratka w rozmowie z Deutsche Welle. Gdy w zeszłym roku burmistrz Berlina Michael Mueller publicznie zapowiedział wprowadzenie dodatkowego dnia wolnego od pracy, Spranger uznała, że nadszedł czas na działanie.

- Połowa ludzkości to kobiety. Dlatego jako nowe święto w rachubę wchodzi tylko 8 marca - oświadczyła w drodze na posiedzenie berlińskiej SPD. Zanim dotarła na miejsce, o jej propozycji trąbiły wszystkie stołeczne media. -To było w czerwcu ubiegłego roku, a w styczniu tego roku Izba Deputowanych (parlament berliński) przegłosował ustawę o nowym święcie - mówi działaczka SPD.

Opozycja mówi: Nie!

- Nie było łatwo - wspomina Iris Spranger. Partie opozycyjne CDU, FDP i AfD broniły się "rękami i nogami" przeciwko uznaniu 8 marca za święto. Jedną z alternatyw był 31 października - Święto Reformacji.

Partyjna koleżanka Spranger - federalna minister rodziny, seniorów, kobiet i młodzieży Franziska Giffey podkreśla, że propozycję Dnia Kobiet jako święta poparła cała lewicowo-centrowa koalicja w Berlinie, do której oprócz SPD należą Lewica i Zieloni.

- Uważam, że ta decyzja jest bardzo ważnym sygnałem. Jest wyrazem uznania dla tego, co kobiety w minionych kilkudziesięciu latach wywalczyły i osiągnęły, a jednocześnie jest wezwaniem do dalszej walki - powiedziała Giffey. - Równouprawnienie nadal nie jest zrealizowane - oceniła minister.

Kobiety zarabiają o 21 proc. mniej od mężczyzn, otrzymują o połowę niższe emerytury, są słabo reprezentowane w zarządach spółek - wylicza Giffey. Jak dodała, 100 tys. kobiet rocznie pada ofiarą przemocy domowej. - Co trzy dni w Niemczech kobieta zabijana jest przez swojego aktualnego lub byłego partnera - mówi minister.

Sygnał pod adresem Europy

Zdaniem Giffey decyzja władz Berlina to także "sygnał na rzecz polityki równouprawnienia w całej Europie".

Spranger z sympatią wspomina czasy NRD. - Pochodzę ze wschodniej części Berlina. Jako młoda dziewczyna obchodziłam Dzień Kobiet, który w NRD był oficjalnym świętem. Pamiętam, że dostawaliśmy od kolegów z pracy goździki i prezenty - mówi Spranger.

Posłanka SPD zastrzega, że nie ma nic przeciwko temu, by wolny dzień wykorzystać na odpoczynek i zwykłe leniuchowanie. - Nie zapominajmy jednak, że jest to także dzień walki i że w Berlinie odbędzie się demonstracja - mówi.

Powrót socjalizmu?

Przeciwnicy nowego święta mówią o "odgrzewaniu socjalistycznej tradycji" - obcej większości mieszkańców Berlina. Przedsiębiorcy wskazują na przewidywane straty finansowe szacowane na 160 mln euro. Stolica Niemiec należy do krajów związkowych otrzymujących dotacje finansowe od landów silniejszych gospodarczo - Bawarii czy Badenii-Wirtembergii.

Giffey uważa, że nie ma większych szans na przeforsowanie Dnia Kobiet jako święta w całych Niemczech. Decyzja o dniach wolnych od pracy zależy w Niemczech, które są krajem federacyjnym, od władz regionalnych. - Każdy land ma swoje kulturowe i historyczne uwarunkowania - wyjaśniła minister. - Ale kto wie, co zdarzy się w przyszłości. W przeszłości Berlin wielokrotnie pełnił rolę prekursora - zaznaczyła. Giffey.

Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''

embed
Więcej o: