W tym roku zaczynają obowiązywać nowe zasady segregacji śmieci. Zgodnie z nimi nie będziemy mogli m.in. mieszać odpadów organicznych z ogólnymi. Po publikacji naszego tekstu na ten temat pojawiło się sporo pytań i wątpliwości ze strony czytelników. Wiele osób uważa, że nowe przepisy są zbyt wymagające i trudne w realizacji. Postanowiliśmy więc sprawdzić, jak wygląda to w praktyce. Nasi redaktorzy Gosia i Robert przez siedem dni stosowali się do nowych reguł. Co w tym czasie udało im się zaobserwować? Czy rzeczywiście przepisy są oderwane od rzeczywistości? Sprawdzamy.
Nasz test przeprowadziliśmy w oparciu o instrukcję: Paragony do papieru? Błąd. Oto, co musisz wiedzieć o nowych zasadach segregowania śmieci
Zobacz też: Przez tydzień testował nowe zasady segregacji śmieci. "Już sam wybór kosza był problemem"
Dzielę śmieci na różne kategorie od wielu lat. Rygor związany ze śmieciami wszedł mi w krew zwłaszcza przez kilka lat mieszkania w Bawarii, gdzie nikomu nie trzeba tłumaczyć, dlaczego i po co to robimy. Naród, który mógłby mieć na fladze dopisek "Ordnung muss sein" (niem. porządek musi być) pieczołowicie segreguje odpady, za niezastosowanie się do procederu wlepia kary, a jeśli pomylisz kontenery, dotknie cię - w najlepszym wypadku życzliwa, ale wciąż - nagana ze strony sąsiadów.
Kuchnia w moim mieszkaniu jest niewielka. By zmieścić w niej wszystkie potrzebne sprzęty, zdecydowaliśmy się na mały zlew upchnięty w samym rogu. Pod tymże zlewem, jak w większości polskich domów - stoi kosz na śmieci, a konkretnie wszystkie śmieci poza tymi, które można recyklingować. Z powodu gabarytu szafki nie udało się tam zmieścić kosza dedykowanego śmieciom kuchennym, stoi więc kosz przewidziany jako kosz na papiery przy biurku (oczywiście mam na myśli ofertę koszy pewnej skandynawskiej firmy).
Kosz ten wyściełany jest workiem 35-litrowym, który jest trochę na wyrost, ale dzięki temu udaje się zawsze "jeszcze troszkę" dorzucić przed wyniesieniem na śmietnik. Za koszem jest nieistniejący kosz na śmieci segregowane suche. W praktyce oznacza to, że wszystko, co nadaje się w mniemaniu domowników do recyklingu, zostaje wrzucone za kosz na odpady zmieszane, a następnie cyklicznie wygrzebywane stamtąd i wynoszone w osobnej torbie lub pudle (jeśli akurat taki śmieć się wygenerował).
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Gosia Tchorzewska
No dobra. Trochę wstyd, ale obiecałam sobie, że będę absolutnie uczciwa i nie będę koloryzowała rzeczywistości. Tak wygląda mój śmietnik w domu w pierwszym dniu eksperymentu (liczę, że na koniec będzie wyglądał lepiej). Niestety, jak wspomniałam, "podzlewie" jest w mojej mikrej kuchni proporcjonalnie niewielkie. Ale to ma swoje plusy: wyrzucamy śmieci często, nawet codziennie.
Co ląduje za moim koszem na śmieci, w przestrzeni zbiorczej na śmieci do segregacji? Wrzucam tam wszystko, co wydaje mi się pasować do koncepcji poszczególnych frakcji: papier, szkło, plastik, metal. Gdy przychodzi moment na podział na kupki do konkretnych kontenerów, dokonuję ostatecznej weryfikacji. Czasem uznaję coś za zbyt brudne, niegodne segregacji i wrzucam do zwykłego worka.
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Gosia Tchorzewska
Opakowania plastikowe i papierowe, wszelkie folie od kubeczków jogurtów itp. - płuczę bądź myję i zbieram, by wyrzucić do segregowanych suchych. Butelki i słoiki - jeśli nie są tłuste np. od oliwy - płuczę i zbieram do kontenera na szkło. Bardzo brudnych szklanych pojemników (jak np. słoiki po suszonych pomidorach czy butelki po oliwie) nie myję, bo wychodzę z założenia, że gorzej dla ekologii zużyć mnóstwo wody na doszorowanie ich. Wszelkie folie - po warzywach, owocach, miksach sałat, serach itp. - również lądują za koszem i czekają na moment podziału śmieci.
Niestety, moje domowe podziały na papier, plastik i metalowe nakrętki czy puszki spełzają na niczym w obliczu niezapdejtowanych śmietników pod moim domem... W rezultacie jedyne, co faktycznie segreguję, to szkło (choć ono, o ironio, nie jest tak często wywożone, wysypuje się z kontenera i piętrzy obok niego...). Cała reszta ląduje w kontenerze "segregowane suche".
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Gosia Tchorzewska
Pod moim blokiem obowiązują niestety wciąż jeszcze stare zasady, a gama kolorystyczna kontenerów jest mocno zawężona: dwa czarne, jeden zielony. Do tego ostatniego idzie wszystko, co segregowane suche. Do pozostałych: w jeden szkło, w drugi zmieszane (czyli cała reszta).
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Gosia Tchorzewska
A co ze śmieciami, które nie nadają się do kontenerów? Należy je dostarczyć do tzw. PSZOK-ów (Punktów Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych) - co w praktyce wydaje się lekko szalone... Bo ciężko mi wyobrazić sobie, że instaluję w domu kolejny kosz na śmieci i latami zbieram wiadro baterii, by je dostarczyć pod wskazany adres lub - w alternatywnej wersji - jeżdżę do PSZOK-a za każdym razem, gdy mam w ręku śmieć w postaci rozładowanej baterii.
Nie będę może zgłębiać zakamarków kosza na śmieci zmieszane - myślę, że nie wyróżnia się swą przeciętną zawartością na tle koszy z innych gospodarstw domowych. Śmieci do segregowania też nie są szczególnie oryginalne, za to przyglądając im się bacznie podczas tygodnia obserwacji, zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy.
Po pierwsze: olaboga, ileż my tego generujemy! Wszystko, co kupujemy, popakowane jest a to w pudełeczko, a to w folijkę, innym razem kawałek kartonu i jeszcze drugie tyle folii aluminiowej. Mnóstwo niepotrzebnych śmieci, które super by było jakoś choć o połowę ukrócić. Wymaga to jednak znacznie bardziej skomplikowanych przemyśleń i logistyki, bo po analizie problemu doszłam do wniosku, że: powinnam nie kupować np. sera w paczce z lodówki w markecie, ale koniecznie taki na wagę, dając w miejsce folii swoje opakowanie wielokrotnego użytku. Ewentualnie - co jest możliwe w niektórych sklepach, prosić o zapakowanie w papier. Choć będzie on zatłuszczony serem i przez to nie nada się do segregacji.
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Gosia Tchorzewska
Po drugie: warto poświęcić trochę więcej czasu i energii śmieciom (łatwo powiedzieć!), by uważniej je segregować, dzielić na podgrupy tak, by pakować możliwie jedno opakowanie w drugie, tworzyć śmieciowe matrioszki - które będą zajmowały znacznie mniej miejsca w kontenerach.
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Małgorzata Tchórzewska
Mam postanowienie, by zmienić takie drobne rzeczy, bo mam poczucie, że mają znacznie większe niż drobne znaczenie.
Przy okazji robienia zdjęć poszczególnych etapów pakowania śmieci zaczęłam je znacznie precyzyjniej układać. Mniejsze pojemniczki w większe, folie i opakowania przewiązałam inną folią, dzięki czemu robił się niewielki pakunek.
To istotne z perspektywy przepełnionych koszy - gdyby każdy mieszkaniec bloku tak starannie to zrobił, kosz wypełniałby się o połowę wolniej. Ale bądźmy realistami - takie rzeczy tylko w idealnym świecie.
Gdy tylko pod moim blokiem pojawi się kontener BIO, będę bardzo zadowolona, że moje obierki znajdą swoje miejsce. Generuję codziennie mnóstwo takich śmieci, bo moja kuchnia opiera się w dużej mierze na warzywach. Ekspres do kawy co trzy dni czyszczony dostarcza niezłej kupki zmielonej kawy. Co prawda odgrażam się co jakiś czas, że zrobię z niego peeling, ale póki co raczej powinien trafiać do biośmieci, a nie do zwykłego worka.
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Gosia Tchorzewska
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Gosia Tchorzewska
Co prawda mój entuzjazm został zgaszony szybko przez męża, który najczęściej wyrzuca śmieci. Zadał mi pytanie, w czym wyrzuca się biodegradowalne odpady? Bo jeśli wymagałoby to wynoszenia ich w specjalnym kubełku (co ma sens, bo przecież nie w foliówce?!), to potem z tym koszem trzeba wrócić do domu (czyli odpada opcja wynoszenia śmieci przy okazji wychodzenia z domu, a to komplikuje życie).
Dostałam też drugi wniosek formalny do mojej nowej śmieciowej polityki: zbieranie śmieci do wyniesienia do pojemnika na segregowane suche, a następnie wyjmowanie ich, przeglądanie i układanie według rozmiaru, by jedno pudełeczko weszło w drugie - w teorii brzmi cudnie, ale w praktyce jest czasochłonne i mało realne na dłuższą metę. Może więc dobrym rozwiązaniem byłoby cięcie pudełek i opakowań na mniejsze kawałki, by zaoszczędzić przestrzeń?
Gdybym miała precyzyjnie opisać, co się zmieniło w mojej codzienności przez ten tydzień, to przede wszystkim: nigdy nie poświęciłam tyle czasu swoim śmieciom. Śmieci to jednak śmieci, ciach do wiadra i tyle. A gdy zaczynasz się skupiać na nich, obserwować, jak przyrastają, rozkminiać, czy dany pojemnik jest do recyklingu... Nadajesz im znaczenie, którego dotąd nie mogły się spodziewać! To z jednej strony dziwne, a z drugiej, gdy to racjonalizujesz, dociera do ciebie, że nie takie bez znaczenia - w końcu jeśli nie zadbamy o mądre gospodarowanie odpadami, to nas zasypią!
Z czysto praktycznych zmian: zaczęłam myć niektóre pojemniki po jedzeniu w zmywarce - skoro i tak zostawiało w niej miejsce, a miałam ją nastawiać. Dzięki temu wyrzucałam je czyściutkie jak nigdy. I w sytuacji, gdy zdarzało się, że robiłam w warzywniaku zakupy, a nie miałam mojej płóciennej torby przy sobie, prosiłam o wrzucenie wszystkich warzyw i owoców do jednej foliówki (chociaż tyle...). No i to ja wyrzucałam śmieci, by przy okazji skontrolować stan kontenerów. Normalnie ten zaszczyt spoczywa na barkach mojego męża. Ale sytuacja już wróciła do normy.
Okazuje się, że dzielę śmieci w starym systemie poprawnie, ale po zmianie, która ma nastąpić w lipcu, dzięki nabytej wiedzy będę miała szansę wciąż robić to dobrze. Bo choć nie jest to wielce skomplikowane, mogą spotkać człowieka zaskoczenia - np. dowiedziałam się, że paragony nie mogą trafić do kontenera na papier.
Powzięłam postanowienie, by w trosce o szybko zapełniające się kosze lepiej składować moje segregowane suche - starannie zbijać je w niewielkie paczki. Życie zweryfikuje, jak to wyjdzie w praktyce.
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Gosia Tchorzewska
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Gosia Tchorzewska
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Gosia Tchorzewska
Potrzebuję wygospodarować w mojej kuchni miejsce na kosz na odpady bio - gdy tylko pojawi się na nie kontener. Zwróciłam uwagę, jak dużo ich generuję. Tylko jak będzie wyglądało wynoszenie tych śmieci? Może dostaniemy specjalne biodegradowalne worki na obierki?
Pod wpływem zażenowania z powodu ukazanej światu przestrzeni ukrytej pod moim zlewem postanowiłam pokombinować i trochę ją ulepszyć. Okazało się, że idealnie wpasuje się tam pudełko, które miałam wyrzucić - na tyle wysokie, że wszelkie małe pudełeczka po owocach, jogurtach itp. idealnie się w nim przechowają. Skoro tak dobrze mi idzie, kto wie, może wreszcie postaram się znaleźć kosz pasujący wymiarem do mojej szafki (kilka prób już podjęłam, ale zakończyły się fiaskiem...).
Przez tydzień testowała nowe zasady segregacji śmieci Fot. Gosia Tchorzewska
Założyłam, że wiem, co i jak z tym podziałem śmieci (a kilka rzeczy mnie zaskoczyło). Nie od dziś mam świadomość, że w trosce o środowisko warto poświęcić czas na segregację śmieci - po teście jestem tego tylko bardziej pewna.
To, jak dużo śmieci generuję w swoim domu - zwłaszcza tych mało przyjaznych środowisku (folie, puszki, pudełeczka plastikowe).
Będę! Bo to kilka minut raz na dwa dni - a wierzę, że naprawdę coś zmienia w makroskali.
Jedną z organizacji, która działa na rzecz zapobiegania plastikowej epidemii jest Greenpeace. Jeśli chcesz pomóc - wpłać datek >>