Na początek małe zastrzeżenie: Choć Kim Dzong Un sprawuje władzę nad 25 milionowym narodem i jest jedną z najpotężniejszych (a przynajmniej jedną z najbardziej niebezpiecznych) osób na świecie, to jednak jego biografia pełna jest niedomówień białych plam. Te są skrzętnie uzupełniane przez północnokoreański aparat partyjny, które chce, by wokół Kima - tak jak wokół jego ojca i dziadka - wytworzył się kult jednostki.
North Korea Missile Fot. Evan Vucci / AP Photo
Wątpliwości pojawiają się już przy samej dacie urodzenia. Wiemy, że Kim Dzong Un przyszedł na świat 8 stycznia. Pytanie, w którym roku? Z informacji przekazywanych przez północnokoreańską propagandę wynika, że był to rok 1982, inne źródła mówią o roku 1983 lub 1984. Ta ostatnia data pojawia się np. w dokumencie amerykańskiego Departamentu Skarbu, informującym o sankcjach nałożonych na Kima.
Kim Dzong Un jest synem zmarłego w 2011 r. północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong-Ila i wnukiem Kim Ir Sena, którego uznaje się za "ojca" oraz założyciela Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej.
Matka Kima, Ko Yong Hui, która była jedną z kochanek Kim Dzong-Ila, nazywała swojego syna „Królem Porannej Gwiazdy”. Kim Dzong Un, który był najmłodszym z rodzeństwa, miał cieszyć się szczególnymi względami u swojego ojca. Przywódca Korei Północnej widział w nim ponoć swojego wielkiego następcę.
Z ustaleń amerykańskiego pisarza i dziennikarza śledczego Marka Bowdena wynika, że w latach 90. Kim Dzong Un uczęszczał do dwóch prywatnych szkół w Szwajcarii. W tym samym czasie w kraju tym miała przebywać również jego matka, która podjęła - ostatecznie przegraną - walkę z nowotworem piersi.
Szwajcarskie szkoły, do których miał uczęszczać Kim to International School of Berne w Muri bei Bern i Liebefeld Steinhölzli w Köniz. Koledzy wspominają Kim Dzong Una (w Szwajcarii przebywał on pod nazwiskiem Un Pak) jako "chudego chłopca w jeansach, butach Nike i koszulce Chicago Bulls".
Kim również dziś jest zresztą wielkim fanem NBA, zespołu Chicago Bulls oraz Michaela Jordana. Kilka lat temu spotkał się natomiast z inną legendą koszykówki - Dennisem Rodmanem, który odwiedził go w Korei Północnej. Do innych zainteresowań Kima należą gry komputerowe, piłka nożna oraz jazda na nartach.
Jeśli dodamy do tego zamiłowanie do szybkiej jazdy i drogich luksusowych aut, a także muzyki Michaela Jacksona i Madonny, to Kim Dzong Un jawi się nam jako zamerykanizowany millenials, który potencjalnie mógłby wprowadzić Koreę Północną na ścieżkę demokratyzacji i reform. Niestety, nic bardziej mylnego.
North Korea Testing Trump ????? / AP
Droga do władzy
W 2000 roku Kim Dzong Un powrócił do Korei Północnej, gdzie kontynuował naukę na uczelni wojskowej, której patronem był jego dziadek. To właśnie wtedy Kim Dzong-Il miał rozpocząć przygotowywanie planu, który miał zagwarantować, że do jego najmłodszy syn zostanie w przyszłości faktycznym przywódcą kraju.
Na dwa lata przed swoją śmiercią Kim Dzong-Il włączył Kim Dzong Una do kierownictwa Partii Pracy Korei i mianował go swym następcą. Rok później Kim otrzymał stopień generała i został wiceprzewodniczącym Centralnej Komisji Wojskowej PPK oraz członkiem Komitetu Centralnego PPK. Po śmierci Kim Dzong Ila został w grudniu 2011 roku ogłoszony "Wielkim Następcą" i "Wybitnym przywódcą Partii, Armii i Narodu".
W kolejnych latach Kim Dzong Un podobnych tytułów i honorów otrzyma jeszcze wiele. Pozwolą mu one scentralizować władzę i wzmocnią kult jednostki. Kim zostanie więc ogłoszony "Niezłomnym Przywódcą Partii, Państwa i Armii" czy też "Najwyższym Przedstawicielem Całego Narodu Koreańskiego".
W 2011 lub 2012 roku Kim Dzong Un poślubił wokalistkę Ri Sol Ju, a owocem tego związku jest urodzona w 2012 bądź 2013 roku córka. Niektóre źródła podają jednak, że para ma trójkę dzieci, a pierwsze z nich urodziło się w 2010 roku. W tej wersji zdarzeń ślub miałby się odbyć rok wcześniej.
W przeciwieństwie do swojego ojca, który skrzętnie ukrywał prywatne życie. Kim Dzong Un bardzo chętnie pokazuje się publicznie ze swoją żoną, a media określają ich związek jako "szczęśliwy". Ri Sol Ju, cieszy się w Korei Północnej dużą popularnością. Niektórzy eksperci mówią nawet o początkach "kultu jednostki"
Czystki w rodzinie Kimów
Gdy w 2011 roku Kim Dzong Un przejął władzę po swym zmarłym ojcu, w roli faktycznego przywódcy Korei Północnej upatrywano jego wujka Dzang Song T'aeka, który miał wspierać niedoświadczonego bratanka. W tym samym czasie pojawiły się też nadzieje, że Kim może wprowadzić Koreę na reformatorskie tory.
Te nadzieje bardzo szybko zostały jednak rozwiane. Najpierw w 2012 roku Kim Dzong Un wygłosił swoje pierwsze publiczne przemówienie, w którym zapowiedział kontynuację polityki swego ojca, a następnie doprowadził do aresztowania, skazania i egzekucji Dzang Song T'aeka. Z ustaleń gazety "Nikkei Asian Review" wynika, że Kim miał w ten sposób uprzedzić zamach stanu szykowany przez swego wuja.
To jednak tylko jeden z możliwych scenariuszy. Kompletną bzdurą są natomiast kolportowane przez wiele mediów plotki doniesienia Dzang Song T'aek - na rozkaz Kima - został rozszarpany i zjedzony przez psy myśliwskie. Źródłem tej plotki była satyryczna gazeta Hongkongu, która słynie z kiepskiej wiarygodności.
Nawet jeśli z naszego równania usuniemy krwiożercze psy myśliwskie, to Kim Dzong Un i tak jawi się więc jako bezwzględny przywódca, który zrobi wszystko, by utrzymać swoją władzę. Przekonał się o tym jego starszy brat Kim Dzong Nam, który w lutym 2017 roku został zamordowany na lotnisku w Kuala Lumpur.
Choć władze Korei o zbrodnie oskarżyły oficjalnie rząd Malezji, to tajemnicą poliszynela pozostaje fakt, że Kim Dzong Nam, który popadł w niełaskę swej rodziny, gdy w 2001 roku z fałszywym paszportem w ręku chciał odwiedzić Disneyland w Tokio, pozostawał jednym z ostatnich zagrożeń dla rządów Kim Dzong Una.
North Korea Missile ????? / AP
Żeby lepiej zrozumieć roztaczany wokół Kim Dzong Una kult jednostki wystarczy wspomnieć, że tylko on w Korei Północnej może nosić imię "Dzong Un". Wszystkie inne osoby, które w przeszłości otrzymały te imię, musiały je więc zmienić, co - jak informuje północnokoreańska propaganda - uczyniły z wielką radością.
Kim Dzong Un przeraża i przytłacza Koreańczyków. Gdy pojawia się publicznie, na twarzach spotkanych przechodniów, wizytowanych pracowników fabryki czy też politycznych protegowanych natychmiast pojawia się zbyt szeroki uśmiech i zbyt rzewne łzy. Oczywiście są to łzy radości. Przynajmniej oficjalnie.
W oczach Roberta Kelly'ego, profesora nauk politycznych na Pusan National University w Korei Północnej Kim Dzong Un jawi się jako "klasyczna postać dyktatora, wzorowana na Neronie - pełna okrucieństwa i skłonna do samouwielbienia, ale nie głupia czy irracjonalna".
Amerykański Departament Obrony w swoim raporcie z 2016 r. stwierdził z kolei, że Kim Dzong Un "umocnił swoją władzę, wykorzystując narzędzia przymusu stosowane przez jego ojca i dziadka. Jego reżim stosuje siłę i groźbę użycia siły, w połączeniu z tłumieniem dysydentów, współpracą wojska i elit oraz rosnącymi zdolnościami obrony militarnej, co stanowi zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych oraz Korei Południowej".
Zdaniem Marka Bowdena wpływ na charakter Kim Dzong Una miało jego dzieciństwo i uwielbienie, którym otaczał go ojciec. Bowden zauważa, że większość dzieci w wieku 5 lat "znajduje się w centrum wszechświata", ale w kolejnych latach następuje proces, który można nazwać "detronizacją".
Nie dla Kima. Jego świat w wieku 5 lat stał się jego światem w wieku 30 lat, a przynajmniej czymś bliskim. Wszyscy istnieją po to, aby mu służyć. Cały jego świat istnieje po to, aby on znajdował się w jego centrum
- pisze Bowden w artykule opublikowanym na łamach "Vanity Fair".
"The Interview" - ten film wywołał atak na Sony Pictures? Fot. mat. prasowe
Północnokoreański aparat partyjny robi absolutnie wszystko, aby postać "Niezłomnego Przywódcy" jawiła się obywatelom kraju jako krystalicznie czysta. Gdy w 2014 roku na ekrany kin miał trafić film "Wywiad ze słońcem narodu", w którym główni bohaterowie planują zamach na Kim Dzong Una, i który - delikatnie mówiąc - nie przedstawia go w najlepszym świetle, Korea Północna zapowiedziała "bezlitosny kontratak".
Dziwnym trafem dosłownie na kilka tygodni przed premierą filmu jego producent, firma Sony Pictures, padła ofiarą gigantycznego ataku hakerskiego. Pjongjang oficjalnie nie wziął odpowiedzialności za ten atak, ale wszyscy i tak wiedzieli, że stoi za nim "cyfrowa armia Kima", która ma na koncie wiele podobnych ataków.
-----
W czwartek zapraszamy na kolejną część cyklu "Za kurtyną Kima", w którym przyglądamy się sytuacji jednego z najbardziej zagadkowych państw na świecie. Tym razem przyjrzymy się gospodarce Korei Północnej.
Za kurtyną Kima Marta Kondrusik