Tylko w tym roku w Brazylii odnotowano ponad 74 tys. pożarów, a ponad połowa z nich dotyczy obszaru Amazonii i znajdujących się tam słynnych lasów deszczowych. Eksperci są zgodni, że tak gigantyczna skala pożarów nie może być przypadkiem, a większość z nich musi być dziełem człowieka.
W kraju trwa więc przerzucanie się odpowiedzialnością. Organizacje pozarządowe twierdzą, że pożary to pośrednio skutek nieodpowiedzialnej polityki skrajnie prawicowego prezydenta Jaira Bolsonaro. Ten sugeruje, że za pożary mogą odpowiadać sami ekolodzy, którzy chcą zrzucić na niego odpowiedzialność.
Bez względu na to, kto odpowiada za tysiące pożarów w Amazonii (Jair Bolsonaro nie przytoczył dowodów na poparcie swoich oskarżeń), sytuacja jest coraz poważniejsza. Na szczęście zainteresowali się nią wreszcie światowi przywódcy, którzy przez ostatnie miesiące niemal całkowicie ignorowali problem.
Jednym z takich przywódców jest francuski prezydent Emmanuel Macron. W przededniu rozpoczęcia szczytu G7, w którym udział wezmą przedstawiciele siedmiu najsilniejszych gospodarczo państw na świecie, Macron zaapelował o pilne zajęcie się problemem brazylijskich pożarów.
Nasz dom płonie. Dosłownie. Lasy deszczowe w Amazonii - płuca, które produkują 20 procent tlenu dla naszej planety
- napisał na Twitterze, dodając, że mamy do czynienia z "międzynarodowym kryzysem".
Do tego apelu dołączył m.in. Sekretarz Generalny ONZ Antonio Gutierres. "Jestem bardzo zaniepokojony pożarami w amazońskich lasach deszczowych. W trakcie globalnego kryzysu klimatycznego nie możemy sobie pozwolić na większe szkody dla głównego źródła tlenu i biologicznej różnorodności" - napisał.
>> W czasie, jaki zajęło Ci przeczytanie tego kawałka tekstu, zniszczone zostały lasy o powierzchni równej kilku boisk do piłki nożnej. Musimy działać natychmiast, by chronić ostatnie naturalne lasy na Ziemi zanim bezpowrotnie znikną. DZIAŁAJ TUTAJ >>
Słowa Macrona wyjątkowo nie spodobały się brazylijskiemu prezydentowi. "Żałuję, że prezydent Macron chce wykorzystać wewnętrzną sprawę Brazylii i innych krajów Amazonii dla politycznych korzyści" - napisał Jair Bolsonaro na swoim Twitterze. W kolejnym wpisie poszedł jednak jeszcze dalej.
Sugestie francuskiego prezydenta, że sprawy Amazonii powinny być dyskutowane na szczycie G7 bez udziału krajów regionu to wyraz kolonialnego myślenia, które jest niedopuszczalne w XXI wieku
- podkreślił Bolsonaro.
Brazylijski minister spraw zagranicznych Ernesto Araújo stwierdził z kolei, że jesteśmy świadkami "dzikiej i niesprawiedliwej" kampanii prowadzonej przeciwko Brazylii, a prezydent Bolsonaro jest atakowany przez lewicowe elity, bo jego rząd "odbudowuje Brazylię".
Amazonia stanowi ponad połowę wszystkich lasów deszczowych na świecie. To również największy oraz najbogatszy gatunkowo obszar na planecie. Naukowcy ostrzegają jednak, że na skutek wylesiania oraz innych działań człowieka region ten stracił już ponad 20 procent swojej różnorodności biologicznej.
W 2019 r. proces wylesiania się nasilił. Z danych brazylijskiego Instytutu Badań Kosmicznych wynika, że deforestacja przyspieszyła o ponad 60 procent. Tylko w lipcu br. Amazonia straciła 769 km kwadratowych lasów deszczowych. Dla porównania w lipcu 2018 roku było to 'jedynie" 488 km kwadratowych.
Ekolodzy i organizacje pozarządowe oskarżają prezydenta Bolsonaro o osłabienie ochrony środowiskowej nad obszarem Amazonii oraz zachęcanie do większej eksploatacji regionu. W czasie kampanii wyborczej Bolsonaro podkreślał, że chce odbudować brazylijską gospodarkę, m.in. przez wykorzystanie potencjału ekonomicznego Amazonii, a po zwycięstwie obciął budżet dla krajowej agencji ochrony środowiska.
Ekolodzy zwracają uwagę, że w takiej sytuacji brazylijscy rolnicy mogą niemalże bezkarnie wykorzystywać pożary do oczyszczania połaci terenów pod uprawę bądź w celu pozyskania dużych ilości drewna. W Polsce na rzecz ochrony lasów - w tym lasów pierwotnych, jak amazońskie - działa Greenpeace. Organizacja nie przyjmuje datków od rządów i firm, działa tylko dzięki wsparciu indywidualnych osób. POMÓŻ CHRONIĆ LAS AMAZOŃSKI >>