- Z głęboką wdzięcznością Stany Zjednoczone przyjęły odrzucenie przez polski rząd propozycji podatku cyfrowego - mówił w poniedziałek w Polsce wiceprezydent USA Mike Pence. Te słowa wywołały spore zaskoczenie, bo jeszcze nieco ponad miesiąc temu Ministerstwo Finansów informowało, że pracuje nad opodatkowaniem największych spółek technologicznych. Co więcej, w marcu premier Mateusz Morawiecki wpływy z tego podatku przedstawiał jako jedno ze źródeł finansowania "piątki Kaczyńskiego", a w kwietniu plan wprowadzenia tej daniny (od początku 2020 r.) znalazł się w przyjętym przez rząd Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2019-2022.
- To nie wiceprezydent USA ogłasza, tylko my pokazujemy, jaka jest realna sytuacja z podatkiem cyfrowym - komentuje zamieszanie co do daniny Mateusz Morawiecki w rozmowie z money.pl.
Ten podatek jest przede wszystkim dyskutowany na forum Unii Europejskiej, przez Komisję Europejską. Taki, jaki zostanie określony we współpracy z OECD, taki będzie w Polsce skonstruowany
- mówi premier. Dodaje, że mógłby zgodzić się na to, aby podatek cyfrowy zasilał nie budżety poszczególnych krajów Unii, ale danina od wszystkich państw wspólnoty trafiała do unijnej kasy.
Na to, że rząd zamraża prace nad opodatkowaniem takich firm jak np. Google, Facebook, Amazon, Apple, Netflix czy Spotify, wskazywał także opublikowany pod koniec sierpnia projekt budżetu Polski na 2020 r. Nie uwzględniono w nim wpływów z podatku cyfrowego. Co ciekawe, jeszcze w czerwcu w założeniach projektu budżetu na 2020 rok punkt o planach prowadzenia podatku cyfrowego się znajdował.
W czwartek w rozmowie z Gazeta.pl, minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz mówiła, że nie pamięta deklaracji i propozycji legislacyjnej, aby podatek cyfrowy miał zostać wprowadzony od 2020 r. Dodawała, że Polska mówi teraz o wypracowaniu sposobu opodatkowania na poziomie europejskim.
Będziemy mieć problemy, jeśli każda jurysdykcja prawna w Europie będzie tę kwestię traktować w jakikolwiek inny sposób
- mówiła minister dodając, że realnie o podatku cyfrowym na poziomie unijnym możemy mówić w horyzoncie dwóch lat.
Wydaje się więc, że sytuacja wokół podatku cyfrowego w Polsce ostatecznie się klaruje. Nowej daniny nie będzie do momentu wypracowania wspólnym unijnych zasad. W ostatnich dniach wokół planów rządu panował chaos, bo nie znali ich wicepremierzy.
Nie mam wrażenia, że zapadła decyzja o wycofaniu się z podatku cyfrowego
- mówił jeszcze w środę wicepremier Jacek Sasin w Radiu ZET.
Nic mi nie wiadomo, żeby rząd wycofał się z tego projektu
- mówił kilka godzin później w rozmowie z money.pl mówił inny wicepremier Jarosław Gowin (minister nauki i szkolnictwa wyższego).
Podatek cyfrowy dałby polskiemu budżetowi wpływy na poziomie kilkuset milionów złotych rocznie. Wygląda jednak na to, że dobre stosunki z Donaldem Trumpem są warte więcej. Tym bardziej, że ewentualne kroki odwetowe prezydenta USA mogłyby uderzyć w polskie firmy eksportujące swoje towary do Stanów Zjednoczonych. Trump straszył nimi Francję (m.in. wyższe cła na wina), gdy ta w lipcu wprowadzała u siebie podatek cyfrowy.
Z całą pewnością reakcja Waszyngtonu po decyzji francuskiego rządu i parlamentu musiała ostudzić zapał naszego rządu do tego podatku. Nie bez znaczenia mogło też być zachowanie samych zainteresowanych, czyli amerykańskich koncernów które podniosły natychmiast koszty swoich usług. Okazało się, że nawet Francja, kraj bardziej zaawansowany technologicznie nie miał możliwości zaoferować konkurencyjnych cen. W przypadku Polski byłoby po prostu podwyżka kosztów dla konsumentów i osłabieniem całego rynku
- komentował dla next.gazeta.pl Tomasz Wróblewski, prezes Warsaw Enterprise Institute.