- Jest szansa na umowę - zapewniał Boris Johnson po spotkaniu z czołowymi politykami Unii w Luksemburgu. Premier Wielkiej Brytanii spotkał się z szefem komisji i głównym brexitowem negocjatorem ze strony Unii. Komisja Europejska ogłosiła natomiast, że Londyn wciąż nie przedstawił propozycji przełamania impasu. Po spotkaniu doszło do nietypowej sytuacji. Premierzy Luksemburga i Wielkiej Brytanii mieli wystąpić na wspólnej konferencji, ale Boris Johnson się wycofał, bo w okolicy zebrali się wygwizdujący go demonstranci. W efekcie przygotowane dla niego podium było puste, a szef rządu Luksemburga Xavier Bettel nie potrafił powstrzymać śmiechu, gdy dziękował Brytyjczykowi za przyjazd i wskazywał na pusty pulpit, gdzie stać powinien Boris Johnson. Potem jednak Bettel spoważniał i zaapelował do rządu w Londynie o działanie.
Ciężar spoczywa na panu Johnsonie. Los każdego unijnego obywatela jest w jego rękach. To jego odpowiedzialność. Wasi i nasi obywatele liczą na pana, ale czas się kończy, niech pan go dobrze wykorzysta
- mówił polityk.
Brytyjskie media donoszą, że Brytyjczycy poprosili o przeniesieniem konferencji do środka, by tłem nie były gwizdy protestujących, ale gospodarze się nie zgodzili. Przekonywali, że nie mają wystarczająco dużej sali. Boris Johnson rozmawiał potem z dziennikarzami i powiedział, że jego uczestnictwo w konferencji nie byłoby sprawiedliwe wobec premiera Luksemburga, bo ten musiałby znosić ogłuszający hałas. Pytany o postęp w negocjacjach stwierdził, że "jest szansa na jej zawarcie" i widzi jej zarysy. - Ale powtarzam - jeśli jej nie zdobędziemy, wyjdziemy z końcem października bez umowy - podkreślił premier.
31 października to data wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Na mocy brytyjskiego prawa brak porozumienia to konieczność proszenia Unii o przełożenie brexitu. Mimo to rząd powtarza, że zwłoki nie będzie. Część opozycji obawia się więc, że Boris Johnson będzie próbował zignorować prawo.