Sprawa dotyczyła Tymona P. Radzika, byłego doradcy ministra cyfryzacji Anny Streżyńskiej i finalisty "dziecięcego" Nobla w 2017 r. Toruńska firma przewozowa, działająca na zlecenie miejskiego zarządcy, będzie musiała oddać 18-latkowi pieniądze za to, że z powodu spóźnienia autobusu musiał skorzystać z Ubera - informuje wp.pl.
Przełomowy wyrok sądu
Do wydarzenia doszło 6 września 2017 roku. Tymon P. Radzik musiał zamówić Ubera po tym, jak autobus obsługiwany przez Arriva Bus Polska spóźnił się kilkadziesiąt minut. 18-latek już wtedy zgłosił się do firmy o zwrot kosztów, na co ta odpowiedziała, że pasażerowie powinni liczyć się z tym, że komunikacja nie zawsze będzie jeździć punktualnie (w związku z na przykład tym, że są korki). W związku z taką decyzją sprawa wylądowała w sądzie.
Orzeczenie sądu I instancji jest jasne: przewoźnik autobusowy ma oddać pasażerowi 80 zł. - Sąd orzekł, że przewoźnicy komunikacji miejskiej są odpowiedzialni za terminowość odjazdów środków publicznego transportu zbiorowego. Rozkład jazdy musi być możliwie precyzyjny, a pasażer ma prawo móc na nim polegać - tłumaczy wp.pl Tymon P. Radzik.
Warto zauważyć, że sąd kosztami obarczył przewoźnika, czyli Arriva Bus Polska, a nie Zarząd Transportu Miejskiego, który odpowiadał za rozpisanie rozkładu jazdy. Wynika to z tego, że firma przewozowa, podpisując umowę z ZTM, zgodziła się na jej warunki również w kwestii terminowości przyjazdów. Na razie nie wiadomo, czy toruńska spółka odwoła się do sądu II instancji.
Czy taki wyrok oznacza, że już zawsze będziemy mogli domagać zwrotów kosztów w podobnych sytuacjach? W Polsce nie obowiązuje prawo precedensowe, więc wyroki sądów mogą być inne w zależności od okoliczności w poszczególnych sprawach. Z pewnością jednak takie orzeczenie można uznać za przełomowe i istotne.