Donald Trump komentował sprawę impeachmentu i słynnego "quid pro quo". Uwagę zwróciły notatki
Donald Trump rozpoczął kampanię wyborczą, a chwilę później opozycyjni wobec niego politycy z Partii Demokratycznej rozpoczęli procedurę przygotowawczą do impeachmentu. Zarzucają mu, że uzależnił wsparcie finansowe dla Kijowa od pomocy w oczernieniu jego politycznego rywala - Joe Bidena i jego syna, Huntera, który na Ukrainie prowadził interesy. Specjalna komisja w Kongresie przesłuchuje świadków, a prezydent twardo się broni.
Donald Trump broni się przed impeachmentem
W środę przesłuchiwany był ambasador Stanów Zjednoczonych przy Unii Europejskiej, Gordon Sondland. Zeznał on przed komisją, że w sprawie wywierania presji na władze Ukrainy i politycznego "quid pro quo" (łac. "coś za coś") działał na polecenie Donalda Trumpa. Mówi, że instrukcje bezpośrednio przekazał mu Rudy Giuliani, prawnik Trumpa, który miał działać pod "wyraźnym kierownictwem" prezydenta.
Tego samego dnia Trump przed odlotem sprzed Białego Domu, spotkał się dziennikarzami, jak to często ma w zwyczaju. Tym razem na wystąpienie przyniósł swoje notatki - co już podobno zdarza mu się bardzo rzadko. Zwróciły one uwagę reporterów, a zwłaszcza czcionka, jaką zostały wykonane. Trump w notatniku Air Force One wypisał sobie kilka zaskakujących zwrotów:
"Niczego nie chcę, niczego nie chcę, nie chcę żadnego quid pro quo. Powiedz Zełenskiemu, żeby zrobił właściwą rzecz. To ostatnie słowo od prezydenta USA" - można przeczytać ze zdjęcia notatek zrobionego zza ramienia prezydenta.
Po wygłoszeniu oświadczenia, Trump nie odpowiadał na pytania reporterów, tylko przeszedł do helikoptera Marine One i odleciał - opisuje Reuters.
Donald Trump i impeachment. Fot. Jacquelyn Martin / AP Photo
"Quid pro quo" utopi prezydenta?
O co chodzi? Tych kilkanaście zapisanych wielkimi literami słów miał wypowiedzieć w rozmowie telefonicznej z Sunderlandem, która miała miejsce we wrześniu. Tego samego dnia, kiedy świat, dzięki zeznaniom sygnalisty, dowiedział się o innej, wcześniejszej rozmowie. 25 lipca tego roku Donald Trump rozmawiał z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Z tej (telefonicznej) dyskusji, a także z zeznań świadków ma według Demokratów wynikać, że amerykański prezydent uzależnił 400 mln dolarów wsparcia militarnego dla Ukrainy od wszczęcia przez Kijów śledztwa przeciwko Joe i Hunterowi Bidenom.
Dla Demokratów był to powód do rozpoczęcia procedury impeachmentu. W komisji w Izbie Reprezentantów trwają przesłuchania świadków. Izba musi następnie sformułować oskarżenie, które będzie trzeba przegłosować. Ale o tym, czy Trump straci urząd, decyduje Senat. A tam, w przeciwieństwie do Izby Reprezentantów, większość mają Republikanie z partii prezydenta.
-
Złe dane z porodówek w Polsce. Wyrwa demograficzna? Przeradza się w przepaść [WYKRES DNIA]
-
Rząd szuka pieniędzy? Przeniesie pieniądze Polaków z OFE i pobierze prowizję. "Perspektywa tygodnia"
-
COVID-19. Szczepienia w Wielkiej Brytanii. Wirusolożka z Oxfordu: Ogromne efekty
-
Ulga na dziecko może być mniejsza o kilkaset złotych. Sprawdź, jak tego uniknąć
-
Bill Gates ostrzega przed bitcoinem. "Jeśli masz mniej pieniędzy niż Elon, powinieneś uważać"
- Planeta X w Układzie Słonecznym jednak nie istnieje? Naukowcy nie potwierdzają. Ale nie chcą też zaprzeczać
- Poseł KO podliczył Jacka Kurskiego. Prezes TVP zarobił ponad 2,7 mln zł
- Niemcy. Zaskakujący efekt pandemii koronawirusa. Boom na akcje. "Sensacyjny rozwój"
- Nowe obostrzenia w Polsce. Co zmienia się od soboty 27 lutego?
- Pół miliona kobiet może stracić tysiące złotych z OFE. "Polski system emerytalny to skład porcelany i fajansu"