W drugiej połowie 2019 r. mieliśmy do czynienia z pierwszą rundą wdrożenia Pracowniczych Planów Kapitałowych - w firmach zatrudniających ponad 250 osób.
W 2020 r. odbędą się dwie kolejne fazy wprowadzania PPK. W pierwszej połowie roku obowiązek udostępnienia PPK swoim pracownikom będą miały firmy zatrudniające 50-249 osób, a w drugiej połowie roku - zatrudniające 20-49 pracowników. Łącznie chodzi kolejno o ok. 2 mln i 1,1 mln osób, które otrzymają możliwość odkładania na PPK.
Co ważne, chociaż firmy z 50-249 pracownikami zostaną objęte obowiązkiem utworzenia PPK od 1 stycznia 2020 r., to będą miały jeszcze kilka miesięcy na konsultacje z pracownikami co do instytucji, która będzie prowadziła i zarządzała PPK, a następnie podpisanie z tą instytucją odpowiednich umów.
Termin na podpisanie umowy o zarządzanie PPK mija pod koniec kwietnia, a na prowadzenie - 11 maja. Może się więc okazać, że pierwsze składki za pracowników takich firm będą odprowadzane dopiero w maju lub czerwcu 2020 r. Gdy pracodawca wdroży PPK - na pewno zostaniecie Państwo o tym z wyprzedzeniem poinformowani.
Do PPK pracownicy są zapisani "z automatu", a jeśli nie chcą odkładać na PPK, powinni złożyć u swojego pracodawcy deklarację o rezygnacji z dokonywania wpłat.
Po pierwszym etapie wdrożenia PPK w drugiej połowie 2019 r. (w firmach z ponad 250 pracownikami) partycypacja wyniosła tylko ok. 39 proc. Spośród 2,9 mln osób, które mogłyby odkładać na PPK, robi to ok. 1,1 mln. Oznacza to, że ok. 1,8 mln osób złożyło deklaracje o rezygnacji z wpłat.
Prezentując w połowie grudnia powyższe dane, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, współtwórca PPK Paweł Borys wyrażał obawę, że "na kolejnych etapach wdrażania PPK może być trudniej". Czy więc w 2020 r. Polacy znów tłumnie ruszą do swoich szefów z wnioskami o zawieszenie wpłat na PPK?
Już w pierwszym etapie, w największych firmach, miało dochodzić do sytuacji, w których pracodawcy namawiali swoich pracowników, aby ci "wypisywali się" z PPK, dostając wybór typu "premia albo udział w PPK". Nie można wykluczyć, że gdy wdrożenie PPK zejdzie z poziomu korporacji na małe i średnie biznesy - z mniejszymi możliwościami finansowymi - takich nacisków będzie jeszcze więcej. Wszak PPK to dodatkowe obciążenie dla pracodawcy: płaci on pracownikom składki w wysokości 1,5 proc. ich pensji.
Co więcej, część korporacji w pierwszym etapie PPK mogła nawet podnosić swoje składki dla pracowników w ramach "motywacji", tym samym pompując poziom partycypacji. W w mniejszych firmach tego typu zachęty z pewnością będą rzadsze.
Warto też zwrócić uwagę, że wdrożenie PPK przez mniejszych przedsiębiorców może być trochę trudniejsze z dwóch powodów. Po pierwsze, czasem nie mają oni wyspecjalizowanych komórek kadrowych, które są mocniej obeznane w temacie PPK. Po drugie, o ile firm 250+ było ok. 4 tys., o tyle firm z 50-249 pracownikami oraz z 20-49 pracownikami są dziesiątki tysięcy. Może się okazać, że zasięgnięcie fachowej wiedzy na temat PPK w oferujących je instytucjach finansowych będzie trudniejsze. Te czynniki "demotywujące" pracodawcę mogą być przelewane na pracowników.
Warto też pamiętać, że w 2020 r. będziemy mieli także do czynienia z ostatecznym rozmontowaniem OFE. W domyślnym scenariuszu pieniądze z OFE każdego pracownika trafią na IKE, ale z potrąceniem 15-procentowej opłaty przekształceniowej. Ten dodatkowy podatek przez wiele osób traktowany jest jako zabór części środków przez rząd. Z pewnością to, że rząd zabierze sobie z OFE Polaków kilkanaście miliardów złotych, nie sprawi, że wzrośnie u nas zaufanie do PPK - innego programu emerytalnego często zestawianego z OFE.
Cierpliwości, PPK się rozkręci?
Z drugiej strony, twórcy PPK przekonują, że na rozkręcenie programu potrzeba czasu. W mojej opinii - odrzucając całkiem na bok obawy "polityczne", a koncentrując się wyłącznie na cechach PPK - jest to rozwiązanie ciekawe. Do odkładanych przez pracownika 2 proc. pensji (w przypadku najniższych pensji 0,5 proc.) pracodawca dorzuca 1,5 proc. Każdy oszczędzający otrzymuje także 250 zł "rządowej" dopłaty powitalnej oraz 240 zł dopłaty rocznej. Składka pracodawcy i państwa sprawia, że nawet gdyby inwestycje środków poszły wyjątkowo źle, pracownik i tak prawdopodobnie "wyjmie" z PPK więcej niż włożył.
Co więcej, zgodnie z ustawą, środki na PPK są całkowicie prywatne. Tę prywatność PiS planuje jeszcze wpisać do Konstytucji RP (chociaż pomysł gwarantowania czegoś, co jest gwarantowane, wzbudził raczej dodatkową nieufność wobec PPK).
>>> Czy plany rządu uzdrowią sytuację emerytalną w Polsce?
Podstawowym problemem PPK jest jednak brak zaufania do programów emerytalnych proponowanych przez polityków, jak i wspomnienie reformy z 2014 r., wskutek której z OFE na subkonta w ZUS przelano ponad 150 mld zł. Zupełnie na marginesie - reforma z 2014 r. była według mnie błędem (oraz nie została dostatecznie dobrze wyjaśniona), ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że kłamstwa PiS wokół tego ruchu teraz odbijają się poważną czkawką przy wdrożeniu PPK.
Niemniej być może faktycznie, jeśli przez kilka lat PPK będą sprawnie funkcjonować, część osób sceptycznych wobec tego programu może się do niego przekonać. Być może będzie działał efekt "kolegi z pracy" - tzn. jeśli jakiś pracownik zobaczy, że jego kolega uzbierał już kilka tysięcy złotych, w dużej mierze ze składek od pracodawcy i dopłat rządowych - sam również spróbuje. Nawet jeśli ktoś zrezygnował z wpłat na PPK, może zmienić decyzję w każdej chwili.
Warto też pamiętać, że deklarację o rezygnacji z wpłat na PPK należy odnawiać co cztery lata (a także u każdego nowego pracodawcy). Nie da się wykluczyć, że wobec tych mechanizmów "przyciągających" do PPK z czasem partycypacja będzie rosła.
Zasadniczo środki na PPK są gromadzone minimum do 60. roku życia (oczywiście można dłużej). Pieniądze można natomiast wypłacić wcześniej, w każdym momencie. W takiej sytuacji odzyska się wszystkie wpłacone przez siebie składki oraz 70 proc. składek pracodawcy, potrącone natomiast zostaną:
* wszystkie dopłaty od państwa
* 30 proc. wpłat pracodawcy - te środki trafią na subkonto pracownika w ZUS - jako składka na ubezpieczenie społeczne. Od pozostałych 70 proc. trzeba będzie zapłacić podatek dochodowy.
Są też dwie wyjątkowe sytuacje, gdy będzie można "podebrać" pieniądze z PPK:
* 25 proc. środków przy poważnej choroby uczestnika pracownika, jego małżonka lub dziecka (bez obowiązku zwrotu)
* do 100 proc. środków na wkład własny m.in. przy zakupie mieszkania czy budowie domu (z obowiązkiem zwrotu w ciągu maksymalnie 15 lat).