Posłowie pytają o inwigilację sejmowych komputerów. "Zdziwiłbym się, gdyby tylnych wejść nie miały służby"

W Sejmie zmienił się sposób korzystania z komputerów. Część posłów ma obawy dotyczące inwigilacji. Centrum Informacyjne Sejmu wyjaśnia, że zmiany podyktowane są jedynie kwestiami bezpieczeństwa.

>>> Zobacz także: Szukasz alternatywy dla Messengera? Oto cztery komunikatory, które zapewnią ci większą prywatność

Zobacz wideo

Część posłów ma wątpliwości, czy komputery sejmowe, z których korzystają, nie są w jakimś zakresie inwigilowane. Jak donosi "Rzeczpospolita" wątpliwości pojawiły się po tym, jak zmieniono sposób funkcjonowania urządzeń zainstalowanych np. w sejmowej palarni czy pokojach, które wykorzystują parlamentarzyści.

Od niedawna przeglądanie sieci wymaga zalogowania się na indywidualne konto przypisane do każdego posła. Zarówno hasło jak i login, niezbędne do rozpoczęcia surfowania, zawierają numer legitymacji poselskiej.

Zdziwiłbym się, gdyby administratorzy nie mieli możliwości kontroli aktywności użytkownika. Zdziwiłbym się też, gdyby tylnych wejść do tego systemu nie miały służby.

- stwierdził w rozmowie z dziennikiem Dobromir Sośnierz, poseł Konfederacji i jednocześnie informatyk. Zaznaczył jednocześnie, że opiera się wyłącznie na własnych przypuszczeniach i nie ma "żadnej wiedzy" na temat ewentualnej inwigilacji.

Tomasz Głogowski z KO boi się natomiast, że Ośrodek Informatyki Kancelarii Sejmu ma możliwość sprawdzenia, co dany poseł robi w internecie.

Kancelaria Sejmu uspokaja

Centrum Informacyjne Sejmu poinformowało, że "Kancelaria Sejmu nie śledzi aktywności posłów w internecie".

Zdaniem CIS wymuszenie logowania ułatwia ochronę danych posłów - część komputerów jest bowiem ogólnodostępna i następny użytkownik widzi co w sieci oglądał jego poprzednik.

Posłowie zapomnieli czego powinni się bać. Inwigilacja możliwa niemal pięć lat

Parlamentarzyści na kwestię ewentualnej inwigilacji zwrócili uwagę dopiero po zmianie sposobu logowania się do komputerów. Tymczasem według części ekspertów inwigilacja każdego obywatela jest  możliwa od roku 2016.

Wtedy to w życie weszły przepisy, które umożliwiają prowadzenie czynności operacyjno-rozpoznawczych wobec osób podejrzanych o przestępstwa. W ramach czynności można wystąpić do dostawcy internetu o informacje o tym z jakim serwisem się łączyliśmy, o której godzinie, jak długo trwało połączenie. Postępowanie nie wymaga, jak przed zmianą przepisów, zgody sądu.

Prawnik Maksymilian Bergtraum już przy okazji przyjmowania przepisów alarmował, że w ustawie nie wskazano katalogu rodzajów przestępstw, których podejrzenie popełnienia może uzasadniać stosowanie czynności operacyjno-rozpoznawczych. Według innych ekspertów sformułowania zawarte w przepisach są niejasne i mogą być powodem nadużyć.