Samoloty Boeinga 737 MAX to bardzo popularne maszyny wśród linii lotniczych na całym świecie. A raczej były, bo od prawie roku są uziemione. Po dwóch katastrofach, w których zginęło 346 osób, w MAX-ach wykryto poważne wady konstrukcyjne, przede wszystkim systemu MCAS, zapobiegającego przeciągnięciu, czyli utracie siły nośnej.
Boeing teraz wady naprawia i liczy, że w połowie roku amerykański nadzorca - Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) - zgodzi się na powrót tych samolotów do latania. Producent zdecydował się wstrzymać produkcję nowych MAX-ów - była to bezprecedensowa decyzja. Wiele gotowych, zupełnie nowych samolotów, czeka na odbiór przez klientów. Boeing kontroluje także ich stan. I w czasie tych kontroli odkrył coś bardzo niepokojącego.
W zbiornikach na paliwo niektórych maszyn znaleziono śmieci, odłamki, które firma określa jako "resztki obcych przedmiotów". Nie wiadomo dokładnie, co to jest, być może odpady poprodukcyjne. Nie wiadomo też, w ilu samolotach je znaleziono, przedstawiciele firmy mówią o "kilku", nie podając dokładnej liczby. Boeing ma około 400 nowych MAXów, których nie przekazał przewoźnikom.
"To odkrycie doprowadziło do rzetelnego dochodzenia wewnętrznego i natychmiastowych działań naprawczych w systemie produkcji" - odpowiedział na zapytanie BBC rzecznik Boeinga. Wśród tych działań znalazły się wzmożone kontrole zbiorników przed ich uszczelnieniem. Szef programu 737, Mark Jenks, w informacji dla pracowników napisał, że znalezienie odpadów to wydarzenie "absolutnie nie do przyjęcia".
Czytaj też: Boeing nie miał żadnych zamówień na nowe samoloty w styczniu. Jego rywal z Europy - 274
Rzecznik twierdzi też, że niepokojące odkrycie nie wpłynie na postępowanie FAA w sprawie odwieszenia zakazu lotów MAX-ami. Firma spodziewa się, że stanie się to latem tego roku.
Boeing przeprowadza teraz loty testowe, które mają sprawdzić aktualizację systemu sterowania lotem. Aktywował się on tuż przed obiema katastrofami MAX-ów. Czujniki kąta natarcia na zewnątrz samolotów, na których MCAS się opiera, wysyłały fałszywe sygnały. To powodowało, że system fałszywie rozpoznawał nadchodzące przeciągnięcie i kierował nos samolotu ku ziemi, a piloci tragicznych lotów Ethiopian Airlines i Lion Air nie byli w stanie odzyskać kontroli nad maszynami.