Po fatalnym ubiegłym tygodniu wydawało się, że poniedziałkowa sesja przyniesie na giełdach chwilę oddechu. I na początku tak to wyglądało. Azja zakończyła notowania na solidnych plusach - w Chinach kontynentalnych były one nawet ponad trzyprocentowe. Podobnie dzień zaczęła Europa.
Gwałtowną wyprzedaż z ostatnich dni mogły uspokoić zapowiedzi dużych banków centralnych - amerykańskiego Fed, Banku Japonii i Banku Anglii. Ich prezesi opublikowali oświadczenia, w których zapewniali, że śledzą sytuację i w razie potrzeby, będą reagować, by utrzymać stabilność rynków finansowych.
Jeszcze o 10:00 niemiecki DAX zyskiwał ponad 1,2 proc., brytyjski FTSE prawie 2,5 proc., a WIG20 ponad 3 proc. Wśród głównych europejskich indeksów tracił tylko włoski FTSE MIB - około 0.5 proc. - Włochy są głównym ogniskiem koronawirusa w Europie i gospodarka tego kraju, już wcześniej w niezbyt dobrej kondycji - może wpaść w recesję wywołaną epidemią.
Niespełna dwie godziny później silne wzrosty się skończyły, a część giełd spadła pod kreskę, w tym włoska ponad 2,3 proc. WIG20 był jeszcze na solidnym plusie, ale już wyraźnie mniejszym.
Giełdy tracą, bo inwestorzy obawiają się wpływu epidemii na światową gospodarkę. Trudno oczekiwać, że będzie inaczej - Chiny, druga największa gospodarka świata, niemal stanęły. Zachwiało to globalnymi łańcuchami dostaw. Do tego koronawirus wstrzymuje też aktywność gospodarczą w innych krajach, w których zachorowań jest dużo - jak we Włoszech. Linie lotnicze i branża turystyczna już liczą straty.
Jeśli inwestorzy o tych obawach na chwilę zapomnieli, to przypomniała im o nich Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, która obniżyła właśnie swoje prognozy gospodarcze. Globalny wzrost PKB ma w tym roku wynieść 2,4 proc., a nie 2,9 proc., jak szacowano w listopadzie. To scenariusz bazowy. A gdyby ziściła się czarna wizja pandemii w Azji, Europie i Ameryce Północnej, może być jeszcze gorzej i światowa gospodarka wzrośnie o zaledwie 1,5 proc, czyli w tempie o połowę wolniejszym niż OECD zakładała jesienią. Wzrost globalny na takim poziomie oznaczałby, że w niektórych państwach dojdzie do recesji.