Marcin Czyczerski, prezes CCC: Był taki moment, w którym rzeczywiście myśleliśmy na poziomie zarządu, że ten kryzys nie mógł złapać nas w trudniejszym czasie. Dla naszej branży marzec jest niezwykle ważny - po dwuipółmiesięcznym okresie wyprzedaży zaczyna się sprzedaż kolekcji wiosennej, a wpływy służą kontraktacji najważniejszej kolekcji - jesienno-zimowej. W ciągu ostatnich dwóch lat zainwestowaliśmy prawie półtora mld zł, w związku z tym nasz bilans był mocno napięty. Natomiast podczas pandemii nie sądziliśmy, że może się nie udać, dlatego że cały zespół CCC intensywnie pracował i realizował wszystkie punkty przyjętego planu. Motywacja i zaangażowanie były ogromne. Nie myśleliśmy, że może się nie udać również dlatego, że po części przygotowaliśmy się do tej sytuacji.
Tak, przed pierwszą oficjalną informacją dotyczącą obostrzeń, czyli przed 13 marca. Szczęśliwie mniej więcej tydzień wcześniej mieliśmy konferencję wynikową, byliśmy wtedy w Warszawie, podejrzeliśmy ruch w sklepach i zobaczyliśmy, że już wtedy w dużych miastach był on mniejszy. Szczerze mówiąc, na początku marca nie spodziewaliśmy się lockdownu, natomiast wiedzieliśmy, że spadający ruch nie oznacza niczego dobrego. Dlatego zaczęliśmy przygotowywać różne scenariusze. Teraz mogę powiedzieć, że się udało, bo jesteśmy w tym miejscu, w którym dwa miesiące temu marzyliśmy, że będziemy.
Sklepy stanęły, ale działał e-commerce. Handel internetowy u nas rośnie nieprzerwanie od 2015 roku, a w czasie zatrzymania sklepów dodatkowo zyskał na popularności i tam sprzedaż szła bardzo dobrze. Kiedy sklepy były zamknięte, sprzedaż internetowa stanowiła 40 proc. sprzedaży ogółem. 40 proc. to jest też nasz długofalowy cel na koniec 2022 roku, ale myślę, że przebijemy go znacznie szybciej.
A kolekcja nie przepadła, bo buty wiosenne w dużej mierze sprzedają się także dzisiaj. My też w ostatnich kwartałach w związku z tym, że pory roku stopniowo zanikają i impuls pogodowy do zakupów się zmniejsza, dokładamy kolekcję, która jest niemal całoroczna, stawiająca na wygodę i wpisująca się w trendy modowe.
Marcin Czyczerski, prezes CCC Materiały prasowe spółki
Cały czas ruch jest wyraźnie mniejszy, ale stopniowo rośnie. Oczywiście nie chodzi o wzrost w ujęciu rok do roku, tylko tydzień do tygodnia. Różni się to między krajami. Na przykład w Szwajcarii, która całkiem niedawno otworzyła gospodarkę, ruch wyglądał podobnie jak w zeszłym roku, bo tam otworzono rynek od razu w pełni. Z drugiej strony na przykład na Węgrzech ruch jest dużo niższy niż średnia. W Polsce odbudowuje się stopniowo, ale też jest duże zróżnicowanie między dużymi miastami z dużymi galeriami handlowymi a mniejszymi ośrodkami miejskimi - na korzyść tych drugich.
To jest zupełnie inna sytuacja i inna metafora. My wychodzimy na drugą połowę meczu, po mocnej odprawie w przerwie, naładowani pozytywną motywacją. W czasie samej pandemii u nas bardzo dużo się wydarzyło. I to zarówno w zakresie integracji zespołu, jak i określenia poziomu ambicji. Rozkręciliśmy e-commerce, mamy świetny produkt, pracujemy nad dobrą relacją z klientem w każdym kanale sprzedaży. Przeszliśmy drogę od ogromnego problemu do sytuacji, w której zaczynamy czuć się komfortowo, choć wiemy, że jeszcze długa walka przed nami. Po przebiegu gry na początku tej drugiej połowy widać, że przejmujemy inicjatywę.
Ja bym powiedział, że po pierwszej połowie to było nawet 2:0. Jak już mówiłem, mieliśmy bardzo słabą jesień i zimę, a do tego koronawirus strzelił nam bramkę w 45. minucie. Na razie pachnie remisem, ale ja bym spodziewał się na koniec 3:2 dla CCC. Wierzymy, że wygramy ten mecz.
Tak, myślę, że kilka zmian może mieć trwały charakter. Pierwsza rzecz to jest rosnące znaczenie internetowego kanału sprzedaży. Po drugie - myślę, że ten kryzys zachwiał przekonaniem, że wszystko teraz musi rosnąć, cokolwiek by to nie było: gospodarka, wynagrodzenie czy dochody. Ta sytuacja pokazała, że niekoniecznie tak musi być, więc każdy musi mieć jakąś poduszkę finansową. Wydaje mi się, że z tego tytułu konsumpcja na pewno musi ucierpieć. To może przenieść uwagę na produkty w bardziej atrakcyjnych cenach. Nie sądzę, żeby zniknęło ważne w naszej branży znaczenie trendów i mody, ale wydaje mi się, że biznes będzie się orientował na paradygmat szukania optimum ceny do jakości. CCC wypada dziś najlepiej na rynku polskim, jeśli chodzi o ten wskaźnik. Po trzecie - istotne będzie też poczucie bezpieczeństwa szeroko rozumianego, czyli zarówno bezpieczeństwa zakupów, tego, czy klient czuje się bezpiecznie w sklepie, jaki i związanego z zaufaniem do marki.
Siekierę na razie oparliśmy o nogę stołu, inicjatywy dotyczące cięcia kosztów zostały już ustalone i są wprowadzane w życie. Zweryfikowaliśmy nasze zaangażowanie w sponsoring sportowy, ogłosiliśmy, że zamykamy w całej grupie - na wszystkich rynkach - około 100 sklepów, rozważamy najlepszy model dla Szwajcarii, dopracowaliśmy etatyzację, renegocjowaliśmy znaczną część kosztów najmu lokali, mamy porozumienie z bankami, które przedłuża warunki finansowania i pracujemy nad finansowaniem z funduszów gwarancji płynnościowych, żeby mieć też poduszkę finansową i być przygotowanym na wszystkie możliwe scenariusze.
"Reetatyzację" przeprowadziliśmy błyskawicznie, w marcu i kwietniu i tylko w odniesieniu do osób, które miały umowy na czas określony. Obecnie podobnych ruchów nie przewidujemy, ale też na dziś trudno jest przyjąć jedyny najbardziej prawdopodobny scenariusz co do tego, jak może wyglądać dalsza część roku i później. Chciałbym tutaj podkreślić, że w CCC wszyscy pracownicy zatrudnieni są na umowę o pracę, czyli chronimy realne miejsca pracy.
Wtedy, kiedy miałem przyjemność pojawić się na konferencji i stać się nawet na moment bohaterem mediów, mieliśmy już za sobą wniosek rozpatrzony. Bardzo szybko go złożyliśmy, od razu, kiedy to było możliwe, i z tej pierwszej tarczy, która w dużej mierze odpowiadała na potrzeby branży handlowej, dość mocno skorzystaliśmy.
To, co jest dla mnie ważne i czego się na razie nie doczekałem, to jest kwestia niedziel niehandlowych. Będę zawsze promować zniesienie zakazu handlu w niedziele, bo na dziś ciężko mi znaleźć logiczne argumenty za tym, żeby utrzymywać niedziele bez handlu. Chodzi tutaj zarówno o kwestie zmniejszania bezrobocia i szybszego wzrostu konsumpcji, jak i o poczucie bezpieczeństwa w związku z rozłożeniem ruchu klientów na więcej dni.
Ja głęboko wierzę w racjonalność i logikę i mam nadzieję, że prędzej czy później tak się stanie.
Jest jeszcze oczywiście kwestia niewracania z pomysłem podatku handlowego, który dobiłby branżę, gdyby wrócił w 2020 czy 2021 roku.
Każdy pamięta początki kryzysów, wyjścia z nich są znacznie mniej atrakcyjne, przechodzi się nad nimi do porządku dziennego. Ja podchodzę do sprawy optymistycznie. Wierzę, że za 12 miesięcy sytuacja zacznie się normalizować, a w ludziach drzemie taki potencjał podążania do przodu, że to napędzi gospodarkę.