"Wskrzesimy miasto własnym potem i łzami". Raport z gruzów Bejrutu

Poniżej publikujemy raport z Bejrutu, który napisała dla nas Sarah Gebrael - młoda Libanka, naoczny świadek dramatycznych wydarzeń z 4 sierpnia. Tego dnia doszło do wybuchu w porcie, który doprowadził do tragedii setek tysięcy Libańczyków.

Ciężko zamknąć w kilku zdaniach to, czego nie da się objąć rozumem i czego serce nie może unieść. Wczorajszy spacer po dzielnicach Achrafieh i Mar Mikhaël - ulicą Gemmayzeh - ciężko nazwać lekką przechadzką. Co prawda dym opadł. Niebo stało się przejrzyste. Zniszczenia jednak nadal tam były, a czyste powietrze sprawiło tylko, że stały się jeszcze bardziej wyraźne. Kawiarnie, puby, restauracje - wszystko, co mijałam po drodze, przestało istnieć. Radosny gwar bejruckich ulic, ze śmiechem młodych i wesołą muzyką, ustąpił miejsca odgłosowi szkła pękającego pod podeszwą buta.

Zobacz wideo Bejrut. Eksplozja w porcie zrujnowała dużą część miasta

Kiedy piszę te słowa, nie żyje już co najmniej 135 ofiar eksplozji, a kolejne 5 tys. jest rannych. 300 tys. ludzi nie ma dachu nad głową, a ok. 80 osób nadal uznaje się za zaginione. Różne inicjatywy charytatywne zbierają pieniądze i dary, by wspierać bezdomnych, ubogich i tych, którzy pochodzą z miejsc najbardziej zniszczonych w wybuchu. Do Libanu dociera również pomoc humanitarna z innych krajów w postaci sprzętu medycznego i innych dóbr.

Suwerenność w zamian za widmo pokoju 

Dziś w Bejrucie wylądował prezydent Francji Emmanuel Macron. Spędzi tu kilka godzin, by okazać Libańczykom swoje wsparcie. Spotka się w porcie z przedstawicielami organizacji pozarządowych i mediów. Dojdzie także do spotkania Macrona z prezydentem Libanu Michelem Aounem, premierem Hassanem Diabem i marszałkiem Zgromadzenia Narodowego Nabihem Berrim. Kiedy Prezydent Republiki zapowie pomoc dla Libanu, część obywateli wykorzysta ten moment, by poprosić Emmanuela Macrona o ponowne wejście Libanu pod mandat francuski. Właśnie tak bardzo zdesperowani i zagubieni są niektórzy Libańczycy. Są w stanie poświęcić niepodległość i suwerenność ojczyzny w zamian za widmo pokoju, porządku i bezpieczeństwa.

Jakieś pocieszenie widzę w niezwykłej solidarności, która połączyła Libańczyków, a w szczególności młodych ludzi. W odwadze, pchającej nas ku temu, by samemu wziąć odpowiedzialność za własne losy i iść naprzód, mimo braku politycznego przywództwa. Dzieci Bejrutu - rodziny, młode kobiety i mężczyźni ponownie stali się ofiarami korupcji i braku odpowiedzialności kasty rządzącej. Będziemy starali się wskrzesić ducha naszego ukochanego domu własnym potem i łzami.

Pomóżmy wspólnie Bejrutowi. Dołącz do zbiórki Gazeta.pl dla Fundacji Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej >>>

Sarah Gebrael to młoda Libanka. Posiada licencjat z politologii i jest w trakcie studiów magisterskich na kierunku Migration Studies na Uniwersytecie Libańsko-Amerykańskim w Bejrucie. Sarah pełni stanowisko koordynatora ds. pozyskiwania funduszy w Lebanese Transparency Association - No corruption, narodowym oddziale organizacji Transparency International. Zaznacza jednak, że powyższy tekst przedstawia wyłącznie jej personalną opinię.

Tłumaczenie: Kamil Rakosza 

***

W Gazeta.pl wielokrotnie podkreślaliśmy, jak ważne są dla nas kwestie społeczne, a w swojej deklaracji programowej podkreślaliśmy chęć bycia medium zaangażowanym i zawsze stojącym po stronie słabszych i potrzebujących. Musimy i chcemy pomóc Bejrutowi i zrobimy co w naszej mocy, żeby to zrobić. Dlatego dołączamy się do zbiórki Fundacji Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, renomowanej organizacji od lat koordynującej pomoc dla Iraku, Syrii czy Ugandy. Dołącz do naszej zbiórki!

Więcej o: