Program "Moja Woda", prześmiewczo nazywany "oczko wodne plus", wystartował wraz z początkiem lipca. Rządowa pomoc cieszy się sporym zainteresowaniem, gdyż w ciągu 20 dni złożono blisko 10 tys. wniosków o dofinansowanie na łączną kwotę 48,4 mln zł. Program jednak nie znalazł uznania wśród rolników, którzy twierdzą, że zasady przyznawania dopłat są dyskryminujące.
Zgodnie z założeniem o dofinansowanie ubiegać się mogą właściciele domów jednorodzinnych. Maksymalna kwota dopłaty to 5 tys. zł, przy czym nie może to być więcej niż 80 proc. kosztów. Chodzi o koszty poniesione po 1 czerwca 2020 roku. Dotowane będą m.in. zakup oraz montaż przewodów odprowadzających wodę, zbiorników retencyjnych, instalacji nawadniających ziemię czy oczek wodnych.
Na papierze wszystko wskazuje na to, że rolnicy jak nikt inny, spełniają wszelkie warunki, aby móc liczyć na rządową pomoc. Ta grupa społeczna sprzeciwia się jednak temu, że instalacje wodne nie mogą być wykorzystywane do działalności gospodarczej, w tym działalności rolniczej.
W tej sprawie do ministra klimatu Michała Kurtyki zwróciła się Krajowa Rada Izb Rolniczych, żądając zmiany dyskryminujących przepisów. "Zdaniem samorządu rolniczego wykluczenie rolników spośród beneficjentów Programu jest nie tylko przykładem rażącej dyskryminacji ale również przyczyni się do marnowania wody opadowej z domów jednorodzinnych rolników, którzy stanowią w większość mieszkańców wsi." - czytamy w komunikacie.
Samorząd rolniczy proponuje, aby "umożliwić dofinansowanie do urządzeń gromadzących i rozprowadzających wodę z dachów zabudowań gospodarskich, która powinna być pozyskiwana i wykorzystywana właśnie do wspomagania nawadniania upraw rolnych"