Według ustaleń "Faktu" pracownicy ZUS otrzymali polecenie sprawdzania osób, które skorzystały z tzw. "dudowego". Urzędnicy skontrolują, czy osoby te miały prawo do pobrania dodatkowego świadczenia.
"Dudowe" wprowadzono z inicjatywy Andrzeja Dudy. Dodatek przysługiwał osobom, które po 15 marca 2020 roku zostały zwolnione lub w sytuacji, gdy wygasła ich umowa o pracę. Świadczenie dla bezrobotnych było wypłacane od czerwca do sierpnia i wynosiło 1400 złotych miesięcznie. Jedna osoba mogła więc otrzymać od ZUS maksymalnie 4200 złotych.
W przepisach znajdował się jednak podpunkt, zgodnie z którym "dudowego" nie można było łączyć z zasiłkiem dla bezrobotnych. Po otrzymaniu pomocy z ZUS bezrobotny musiał powiadomić urząd pracy, który zawieszał na ten czas wypłatę zasiłku. Jak informuje dziennik nie wszyscy świadczeniobiorcy to zrobili, przez co pobierali dodatek solidarnościowy i zasiłek. ZUS będzie teraz wyłapywał takie przypadki.
Jeśli urzędnicy stwierdzą nieprawidłowości, to osoby te będą musiały zwrócić pieniądze z "dudowego". - Zdajmy sobie sprawę, że osoby, które pobierają dodatek solidarnościowy są w trudnej sytuacji życiowej. Jednak pomoc świadczona w ramach dodatku opiera się na publicznych środkach. Dlatego pieniądze te powinny otrzymać osoby, które są do tego uprawnione - skomentował rzecznik ZUS Paweł Żebrowski.
W ramach "dudowego" do bezrobotnych trafiło 312 mln złotych. O pomoc tę najczęściej występowały osoby w wieku 26-35 lat.