"DGP": Pierwsi rządowi urzędnicy trafili już na bruk. "Nagle się okazało, że wystarczy mniej ludzi"

W ciągu najbliższych dni ruszy proces redukcji etatów w ministerstwach. Pracę stracić ma 1150 osób. Główną przyczyną redukcji jest rekonstrukcja rządu, ale w podjęciu decyzji "pomogła też" epidemia koronawirusa". Kiedy urzędnicy zaczęli pracować zdalnie "od razu widać, kto jest efektywny" - wyjaśnia anonimowy przedstawiciel rządu.

Fala zwolnień wśród urzędników rządowych ma ruszyć na dniach - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". W jej wyniku pracę w ministerstwach w ciągu kolejnych tygodni straci łącznie 1150 osób. Oznaczałoby to, że skala redukcji wyniesie ok. 10 proc. i będzie mniejsza od początkowych planów. Te zakładały, że pracę straci nawet 20 proc. urzędników.

Urzędnicy na bruk. Powodem nie tylko rekonstrukcja rządu

Główną przyczyną zmniejszenia liczby urzędników jest rekonstrukcja rządu. Wkrótce będzie on składał się z 14 resortów. Ostateczną reformę blokuje już tylko choroba Przemysława Czarnka, którego premier Mateusz Morawiecki nie może powołać. Do czasu objęcia stanowiska nowego szefa połączonych resortów nauki i szkolnictwa w rządzie jest jeszcze 15 ministerstw. Przed reformą było ich 21.

Zobacz wideo Czy w szpitalach może zabraknąć miejsc dla chorych bez koronawirusa?

Fuzja resortów nie jest jednak wyłącznym powodem zwolnień. "Jeśli chodzi o cięcia w administracji, to tak naprawdę mamy do czynienia z dwoma równoległymi procesami. Pierwszy to cięcia covidowe, do przeprowadzenia których zobowiązany został szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. To nakłada się na zmiany związane z rekonstrukcją rządu" - wyjaśnia rozmówca z kręgów rządowych cytowany przez "DGP".

"Działanie rządu bezpieczne w kontekście procesowym"

Inni rozmówcy podkreślają, że "działanie jest bezpieczne dla rządu w kontekście procesowym". Zwalniani urzędnicy mogliby dochodzić swoich praw w sądzie pracy. Łączenie ministerstw i departamentów sprawia jednak, że zmiany kadrowe są konsekwencją zmian strukturalnych.

W przypadku likwidacji stanowisk znacznie trudniej wykazać przed sądem pracy brak zasadność rozwiązania stosunku pracy.

"Nagle się okazało, że do wykonania tej samej pracy wystarczy mniej ludzi"

Informatorzy "DGP" wyjaśniają, że w podjęciu decyzji kadrowych w pewnym stopniu "pomogła" epidemia koronawirusa. "Nagle się okazało, że do wykonania tej samej pracy wystarczy mniej ludzi. Od razu widać także było, kto jest efektywny" - wyjaśnia źródło dziennika.

Nie oznacza to jednak, że proces zwalniania pracowników będzie automatyczny. Na przeszkodzie mogą stanąć związki zawodowe, które już zapowiadają, że będą bronić swoich członków.

Zwolnienia obejmą nie tylko ministerstwa i KPRM

Uchwała, która pozwala rządowi na cięcie etatów we własnych szeregach, została przyjęta w sierpniu. Redukcje oficjalnie mają na celu przeciwdziałanie negatywnym skutkom gospodarczym wywołanym przez COVID-19 - mają przynieść oszczędności.

Zwolnienia mają objąć nie tylko ministerstwa, ale także m.in. urzędy obsługujące organy administracji rządowej w województwie, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego czy Narodowy Fundusz Zdrowia.

Czytaj też: Zasiłek dla chorych na COVID-19. Sprawdź, czy ci nie przysługuje. Kluczowe miejsce zakażenia

Więcej o: