Planowane przez rząd zwolnienia w sferze budżetowej zbliżają się coraz większymi krokami. Jaka będzie skala cięć? Tego wciąż nie wiadomo, oficjalnie gabinet, którym kieruje Mateusz Morawiecki, nadal jest na etapie konsultacji.
Portal Money.pl ustalił, że "analizy cały czas trwają", ale najnowsze przecieki mówią o skali redukcji zatrudnienia wynoszącej 10 proc. Taką propozycję redukcji mieli usłyszeć pracowników trzech resortów.
Faktyczna redukcja zatrudnienia może być jednak mniejsza. Jeden z rozmówców portalu podkreśla bowiem, że są sposoby, by "zadowolić górę". W jaki sposób? - Niemal na pewno cięte będą wakaty, a rekrutacja na jakiś czas zatrzymana - wyjaśnia.
W poszczególnych ministerstwach jest wiele utworzonych stanowisk, które w ogóle nie zostały obsadzone, bo brakuje na nie chętnych. W części przypadków zlikwidowanie tych wciąż wirtualnych miejsc pracy może poprawić statystyki.
Pod koniec sierpnia rząd przyjął uchwałę w sprawie wypracowania rozwiązań mających na celu przeciwdziałanie negatywnym skutkom gospodarczym wywołanym przez COVID-19. To właśnie w niej znalazły się zapisy o redukcji rządowych etatów. Miałaby objąć także m.in. urzędy obsługujące organy administracji rządowej w województwie, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego czy Narodowy Fundusz Zdrowia.
Pracownicy budżetówki nie tylko muszą bać się zwolnień - mogą także zapomnieć o podwyżkach. Obcięcie premii ma grozić nawet docenianym przez władze pracownikom fiskusa.
Czytaj też: Przedsiębiorcy bez odszkodowań za zamrożenie gospodarki. DGP: Premier wykorzysta Trybunał Konstytucyjny
- Na spotkaniu poinformowano nas, że w przyszłym roku pracownicy nie będą dostawać premii kwartalnych. Byłby to duży ubytek w dochodach osób uprawnionych do premii, bo obecnie taka premia wynosi kilkaset złotych, a nawet tysiąc złotych brutto na kwartał - wyjaśnił w rozmowie z "Pulsem Biznesu", Dominik Lach, przewodniczący NSZZ Solidarność Pracowników Administracji Podatkowej na Śląsku. - Usłyszeliśmy, że konieczne są oszczędności, a winny jest wielki deficyt budżetowy - dodał.