"Frankfurter Allgemeine Zeitung" podkreśla, że konflikt wokół budżetu spowodowany wetem Polski i Węgier buduje napięcie, którego "nie da się rozwiązać jak zwykły spór" dotyczący podziału środków: "Wiadomo już, że po ostatnich rozszerzeniach, jakkolwiek słuszne by one były, UE stała się bardziej heterogenna. Wynika to z różnych doświadczeń i tradycji narodów, które kształtują ich współczesne cele i preferencje - tu bynajmniej nie jest łatwo o jedność […] Jak dobrze byłoby, gdyby »Europa« była podmiotem wielkim, zdolnym do działania i solidarnym. To prawie niewykonalne, jeśli wszyscy członkowie nie stoją na tym samym fundamencie wartości i jeśli w »Brukseli«” widzi się wroga […] Może notoryczni dysydenci muszą zadać sobie pytanie, czy nie woleliby być partnerami UE, zamiast członkami - nawet jeśli stoły nie byłyby wówczas tak wystawne. Bo jeśli nie, to obowiązuje zasada: kompromis jest zasadą organizacji UE".
Zdaniem "Ludwigsburger Kreiszeitung" istnieją małe szanse na rozwiązanie akceptowalne dla wszystkich 27 krajów Unii. W komentarzu czytamy: "24 państw i Parlament Europejski jasno postawiły sprawę – a to i tak już trudno wypracowany wspólny mianownik - że nie chcą naruszać zasady praworządności. I słusznie. Musi być jakaś czerwona linia, której nie wolno przekroczyć, ponieważ UE wówczas zrezygnowałaby ze swoich wartości i z samej siebie. Koniec końców Warszawa i Budapeszt muszą się zdecydować, czy UE wraz ze swymi zasadami ma dla nich wartość, czy też widzą ją tylko jako dojną krowę, która od wejścia do UE w 2004 roku dała im dobrobyt. Jeśli chcą jedynie pieniędzy i gwiżdżą na wartości, muszą sami zorganizować w swoich krajach większość, która poprze wyjście z UE".
"Rhein-Zeitung" pisze: "Węgry i Polska dalej szarżują. Nadwerężają nerwy pozostałych członków UE, blokując nie tylko budżet na lata 2021-2027, lecz również wart 750 miliardów euro pakiet kryzysowy. Nie chcą zaakceptować, że wypłata środków unijnych w przyszłości będzie związana z przestrzeganiem zasad praworządności, do czego także Węgry i Polska zobowiązały się wstępując do Unii. Nie może być tak, że te kraje wykorzystują koronakryzys i pilne potrzeby krajów Południa - zdanych na gospodarczą pomoc Wspólnoty – do tego, by załatwić sobie przepustkę do łamania praworządności. UE to nie bank, w którym można się obsłużyć, nie przestrzegając wspólnych warunków. Wspólnota to więcej niż gospodarcze stowarzyszenie transferowe; to w pierwszej kolejności wspólnota wartości".
W "Koelner Stadt-Anzeiger" czytamy: "Węgier Orban i Polak Kaczyński od lat przebudowują w swoich krajach system prawny wedle własnych koncepcji oraz wywierają presję na media, naukę i opozycję. Kiedyś w końcu trzeba przestać odwracać wzrok. Ten moment właśnie nadszedł. Klauzula praworządności nie może być ponownie rozmyta. Kto w przyszłości w jaskrawy sposób złamie podstawowe wartości UE, ten musi być ukarany poprzez ograniczenie pieniędzy z Brukseli. Jeśli UE teraz ustąpi Orbanowi i Kaczyńskiemu, potencjalni naśladowcy będą się cieszyć".
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle.