Jarosław Gowin w wywiadzie udzielonym Wirtualnej Polsce wylicza negatywne skutki ewentualnego weta. Jego zdaniem torpedowanie porozumień z UE nie przyniesie pożądanego skutku. Polska i Węgry stoją jednak twardo na stanowisku - nie chcą, by kwestia wypłat dla unijnych krajów była wiązana z kwestią przestrzegania przez nie praworządności. Zarówno premier Mateusz Morawiecki jak i jego węgierski odpowiednik Viktor Orban, zagrozili, że zawetują perspektywę budżetową na lata 2021-2027 oraz Fundusz Odbudowy, specjalny pakiet finansowego wsparcia dla gospodarek poszkodowanych epidemię koronawirusa.
- Zastanówmy się spokojnie i logicznie, co oznacza weto. Po pierwsze: ustanowienie prowizorium budżetowego i straty dla Polski liczone w dziesiątkach miliardów złotych. Po drugie: brak udziału Polski w Funduszu Odbudowy, na czym stracimy kolejnych 250 miliardów złotych. Po trzecie: weto i tak nie zapobiegnie wejściu w życie niejasnego i niebezpiecznego rozporządzenia. Jaki więc interes narodowy realizują ci, którzy proponują bezalternatywne wywrócenie stolika? - pyta lider Porozumienia.
Gowin odniósł się też do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który stwierdził, że Polska nie potrzebuje pieniędzy z Funduszu Odbudowy, bo finansowanie może zdobyć sama, emitując obligacje. Szef rządu pominął jednak fakt, że tylko część środków to pożyczka.
- Ten Fundusz składa się z dwóch części. Pierwsza, w przypadku Polski opiewająca na kwotę ok. 100 mld złotych, to bezzwrotna dotacja. W razie weta to stracimy. Część druga to niskooprocentowane kredyty. Nie można wykluczyć, że nasz kraj byłby w stanie uzyskać pożyczki na warunkach porównywalnych. Pozostawiając jednak na boku pytanie o reakcje rynków na ewentualne polskie i węgierskie weto, moje pytanie brzmi: po co? Po co pożyczać pod zastaw polskiego budżetu, skoro można to zrobić pod zastaw budżetu unijnego? Możemy stworzyć własny fundusz odbudowy, ale nie jako alternatywę do funduszu unijnego, tylko jego uzupełnienie - spytał Jarosław Gowin.