W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, na którym właścicielka warszawskiej kawiarni Miau Cafe opisuje problemy z uzyskaniem pomocy z tarczy antykryzysowej. Kobieta twierdzi, że spełnia wszelkie kryteria, jednak odmówiono jej wypłaty pomocy.
- Na sytuację jaka jest teraz, nie mam słów - stwierdza przedsiębiorczyni w nagraniu. - Złożyłam wniosek o dofinansowanie z PFR. Żeby móc go złożyć, musiałam spłacić całe zadłużenie wobec ZUS i urzędu skarbowego - wyjaśnia kobieta. Dodaje też, że zgromadzenie pieniędzy wymagało zadłużenia się "u wszystkich, którzy jej zaufali".
- Wniosek oczywiście został odrzucony, mimo że moje zobowiązania zostały spłacone i spełniam wymagania, które są określone - dodaje właścicielka kawiarni. - Tak się dziś traktuje przedsiębiorców w naszym kraju, tak się im pomaga, tak działa tarcza - zauważa.
Właścicielka Miau Cafe opublikowała też wpis na Facebooku. "Dowiedzieliśmy się, że nie dostaliśmy środków z Polskiego Funduszu Rozwoju, dzięki którym nasza kawiarnia miała szanse przeżyć ten okrutnie ciężki czas, w jakim wszyscy się znajdujemy. Jest to dla nas okropny cios. Nie spodziewaliśmy się takiej decyzji i szczerze mówiąc jesteśmy załamani" - czytamy we wpisie.
W dyskusji w mediach społecznościowych wziął udział Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju, który rozdziela środki z tarczy antykryzysowej. - Ta firma już wiosną otrzymała informację, że nie kwalifikuje się do programu PFR, bo nie zatrudnia żadnego pracownika - wyjaśnia w swoim komentarzu. - Składanie ponownych wniosków nic nie da. Trzeba spełniać kryteria - dodaje.
Zdaniem Pawła Borysa ta konkretna firma to jednoosobowa działalność gospodarcza, która może ubiegać się o wsparcie z tzw. tarczy branżowej.