Jak donosi Business Insider, restauracja została założona w Warszawie na początku lat 90. przez pochodzącego z Pekinu Chińczyka Jingshenga He, który przejechał do Polski studiować dziennikarstwo. Obrał jednak inną profesję i założył chińską restaurację Pekin, która działała w stolicy od blisko trzech dekad. Aż do teraz.
Podobnie, jak wiele innych lokali, także i restauracja Jingshenga He nie wytrzymała pandemii i związanego z nią zamknięcia branży gastronomicznej, które trwa już od października, a w zasadzie od niemal roku.
Z miesiąca na miesiąc kondycja realizującego zamówienia wyłącznie na wynos i z dostawą lokalu pogarszała się. Sporym problemem szybko okazał się czynsz i to on ostatecznie stał się przysłowiowym "gwoździem do trumny" warszawskiego lokalu z chińskimi potrawami.
Z historii opisanej przez Business Insidera wynika, że miesięczne zobowiązanie restauracji wobec właściciela powierzchni wynosiło 35 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć media i inne opłaty. Razem to niespełna 40 tys. zł. W momencie, gdy lokal musi być zamknięty przez tak długi czas, jest to obciążenie finansowe ponad miarę.
Restauracja zalega już z czynszem na ok. 350 tys. zł, a jej założycielowi nie udało się przekonać właściciela do obniżki. Co ciekawe, jak opisuje BI, kamienica przy ul. Senatorskiej 27 należy do Polskiego Holdingu Nieruchomości (PHN), który z kolei w 72 proc. jest własnością Skarbu Państwa. Państwowa grupa twierdzi, że - jak podaje portal - "utworzyła program pomocowy dla najemców dotkniętych przez pandemię COVID-19" i od jej początku łączna wartość pomocy udzielonej najemcom obiektów wyniosła ponad 2 mln zł.
Jingshenga He w końcu się poddał i postanowił zamknąć restaurację. Zresztą lokal sygnalizował to na swojej stronie na Facebooku już od dłuższego czasu. Teraz Pekin wyprzedaje swój majątek - kupić można m.in. porcelanę czy meble.
Najprawdopodobniej będziemy czynni do połowy marca. Jeśli ktoś jest chętny zakupem naszej porcelany, antyków, ubrań, urządzeń, generalnie WSZYSTKIEGO to zapraszam to kontaktu na priv. Prześlę katalog dostępnych produktów
- napisano na profilu restauracji na Facebooku.
Sam założyciel jednej z najstarszych chińskich restauracji w Polsce zdecydował się z kolei nie otwierać kolejnego biznesu w tej branży. "Uruchomienie nowej restauracji wymaga ogromnych nakładów w lokal, w wyposażenie i w kadrę musiałbym szkolić kolejnych kucharzy, by zachować charakter naszej kuchni. To kosztuje czas i pieniądze. Zbyt dużo jak dla mnie" - skomentował w rozmowie z BI.