W sobotę 8 maja po wielomiesięcznej przerwie działalność wznowiły hotele. Działać mogą jedynie na pół gwizdka - obowiązuje je bowiem limit 50 proc. obłożenia. Ponadto zamknięte pozostać muszą hotelowe restauracje oraz strefy welness&spa. W obecnej formie ograniczenia będą obowiązywać przynajmniej do 5 czerwca. Goście mogą zamawiać wyłącznie usługi room service.
Prezes Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej Jan Mazurczak w rozmowie z Polską Agencją Prasową przyznaje, że ograniczenia są dla przedsiębiorców działających w branży kłopotem. - Otwarcie hoteli to dobry początek, ale wciąż symboliczny - stwierdził.
Dodał też, że branża ma spore kłopoty. - Samo otwarcie hoteli to dobry początek, ale trzeba pamiętać, że ta branża w dużych miastach jest po prostu zdewastowana. Zobaczymy, jak te najbliższe tygodnie będą wyglądały, bo z tego co wiemy, cierpliwość właścicieli wielu tych obiektów jest wystawiana na dużą próbę, czekają ich nadal trudne miesiące i decyzje - stwierdził Mazurczak.
Zawiedziony jest też Marek Lisowski, dyrektor Hotelu Gołębiewski. - To żadne otwarcie. Ono może przemawia do ludzi, ale nam, hotelarzom nic nie daje. Weekend jest stracony i gości nie będzie, bo co to za atrakcja, przyjechać do hotelu, by przespać się w pokoju. Nie ma szans nawet na to 50-proc. obłożenie - stwierdził cytowany przez "Kurier Poranny".
Tempo odmrażania branży hotelarskiej i gastronomicznej nie jest szybkie. Od 15 maja, będą mogły zostać otwarte ogródki w restauracjach. Tego typu miejsca, jak informuje resort rozwoju, będą musiały działać w ścisłym reżimie sanitarnym.
Obsługę wewnątrz lokali restauracje będą mogły wznowić dopiero od 29 maja. Ale i wówczas lokale gastronomiczne będą musiały działać w ścisłym reżimie sanitarnym. Maksymalne obłożenie lokalu wciąż będzie musiało wynosić 50 proc. Te same reguły dotyczą restauracji położonych w hotelach.