Wielka Brytania. Johnson podnosi podatki i łamie obietnicę wyborczą. "Nie robię tego ot tak"

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson podwyższy podatki - złamie tym samym obietnicę wyborczą, tłumaczy jednak, że pandemii nikt nie mógł przewidzieć, a pieniądze posłużą na dofinansowanie służby zdrowia i sektora opieki nad seniorami. Szczególnie nad tą drugą kwestią od dekad zastanawiają się wszystkie rządy na Wyspach.

Brytyjskie społeczeństwo się starzeje, a koszty opieki bywają zaporowe. W ciągu najbliższych trzech lat do budżetu ma wpłynąć ok. 36 miliardów funtów. Premier Boris Johnson przekazał, że jego rząd podniesie podatki - składka na ubezpieczenie społeczne, którą płacą pracodawcy i pracownicy, wzrośnie o 1,25 pkt procentowego. Zmiana ma przynieść dodatkowe wpływy na poziomie 12 mld funtów rocznie, które zasilą system ochrony zdrowia i wzmocnią system opieki nad seniorami. 

Zobacz wideo Gdula: Brexit to efekt tego, że nie słuchano ludzi na dole

Wielka Brytania. "Daily Telegraph": Najwyższe podatki od końca wojny

Johnson podczas wystąpienia w Izbie Gmin przyznał otwarcie, że projekt to złamanie propozycji wyborczej. - Nie robię tego ot tak, ale globalne pandemia nie była w programie jakiekolwiek partii - powiedział. Dodał, że podjął "trudną, ale odpowiedzialną" decyzję.

Jak relacjonuje korespondent Informacyjnej Agencji Radiowej, przez pierwsze trzy lata pieniądze pójdą głównie na służbę zdrowia - by nadrobić pandemiczne zaległości. Potem składka na ubezpieczenie przekształci się w podatek - nielegalne będzie przeznaczenie pieniędzy na inne cele niż zdrowie i opieka nad osobami starszymi.

Cel? Za dwa lata w życie wejdzie limit. W swym życiu nikt nie zapłaci już za opiekę więcej niż 86 tysięcy funtów. Obowiązywać będzie kryterium majątkowe - osobom najuboższym państwo zaoferuje darmową opiekę.

Nie da się naprawić służby zdrowia bez naprawy opieki społecznej. Tej drugiej nie da się natomiast poprawić bez usunięcia widma utraty popadnięcia w ruinę, by opłacić opiekę

- przekonywał szef konserwatystów.

Ale lider opozycji Keir Starmer wskazywał, że prawica próbuje naprawiać problemy, które sama stworzyła, a podatek uderzy w słabiej zarabiających. - To plasterek na krwawiącą ranę, którą Partia Konserwatywna sama otworzyła - mówił przywódca lewicy. - Torysi nie mogą już mówić, że są partią niskich podatków - dodał. Również Liberalni Demokraci i Szkocka Partia Narodowa uważają, że podatek będzie niesprawiedliwy, bo uderzy w biedniejszych i w młodych. Podwyżka podatków obowiązywałaby od kwietnia i objęła całe Królestwo, ale regionalne administracje w Szkocji, Walii i Irlandii Północnej same zdecydowałyby o tym, jak wydać pieniądze.

W środę nad propozycjami zagłosuje parlament. Część konserwatystów niepokoi się złamaniem podatkowej obietnicy. Popierający zwykle torysów dziennik "Daily Telegraph" wybija we środę wielki tytuł: "Najwyższe podatki od wojny" i zamieszcza na pierwszej stronie komentarz stawiający tezę, że premier Johnson "sprawił, że konserwatyzmowi bije dzwon". Na razie jednak nie ma sygnałów, by los projektu był zagrożony.

Więcej o: