Kilka tygodni temu z Wielkiej Brytanii napływały doniesienia o braku towarów w tamtejszych sklepach oraz niedoborze paliwa na stacjach benzynowych. To efekt przede wszystkim niedoboru kierowców - w Wielkiej Brytanii brakuje ok. 100 tys. kierowców pojazdów ciężarowych - wynika z szacunków Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych.
Problemy z dostawami w Wielkiej Brytanii powodują obawy związane ze świętami. Tymczasem w Polsce również brakuje kierowców. Czy czeka nas scenariusz brytyjski?
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
- Organizacje branżowe szacują niedobór kierowców w Polsce na 120 tys. Jeszcze dwa lata temu te szacunki wskazywały na 100 tys. Mamy więc do czynienia z pogłębianiem się tej sytuacji - mówił Jerzy Gębski z Enterprise Logistics w rozmowie z Interią.
Z kolei Laura Hołowacz, prezeska Grupy CSL tłumaczyła, że kierowca zawodowy to profesja, która od lat była "niedoceniana". - O tym, jak ważni są kierowcy, przekonujemy się dopiero gdy nie docierają do nas przesyłki i gdy widzimy sklepowe puste półki. W Polsce sytuacja nie jest jeszcze dramatyczna, ale jeżeli nie przybędzie na rynku młodych kierowców, to problemy są tylko kwestią czasu - powiedziała prezeska Grupy CSL, cytowana przez serwis.
Firmy w Polsce próbują wypełnić braki kadrowe cudzoziemcami. - Obcokrajowcy, np. osoby z Ukrainy czy Białorusi, już ratują polski transport. Jest wiele firm, gdzie 100 proc. kierowców to osoby z innego kraju niż Polska. Najczęściej firmy te oferują pracę na dłuższych systemach, np. wyjazdy 2-4 tygodniowe. Logiczne jest, że obcokrajowiec, który przyjeżdża do pracy, chce zarobić jak największą kwotę, dlatego jest gotowy na dłuższe wyjazdy. Coraz prężniej działają agencje, które szukają kierowców z różnych zakątków świata, np. z Nepalu czy Wietnamu, ze względu na niewystarczającą liczbę kierowców, np. z Ukrainy - zauważył Tomasz Czyż, ekspert GBox z Grupy Inelo w rozmowie z Business Insider.
Zdaniem Macieja Ptaszyńskiego, wiceprezesa Polskiej Izby Handlu, Polsce obecnie nie zagraża scenariusz brytyjski. - Nie mamy sygnałów o możliwych zakłóceniach łańcucha dostaw. Te sieci, które zrzeszamy, mają własne floty. Jednak skoro handel, zwłaszcza mniejsze sklepy, poradził sobie w pandemii, to poradzi sobie z innymi wyzwaniami, jeżeli takie się pojawią - powiedział w rozmowie z serwisem.
Natomiast Tomasz Czyż z Grupy Inelo ocenia, że "na ten moment" nie grożą nam puste półki sklepowe. - Mogą być ewentualne opóźnienia w niektórych łańcuchach dostaw, jednak niekoniecznie w globalnych. Natomiast, jeśli problem będzie się pogłębiał i nikt temu nie będzie zapobiegał, np. w postaci odpowiednich regulacji czy poprawy warunków pracy kierowcy, to możliwe jest pojawienie się kłopotu związanego z brakiem płynności w dostawach - powiedział dla Business Insider.
Innego zdania są niektórzy przedstawiciele branży transportowej, którzy wskazują na nowe unijne przepisy. 2 lutego 2022 r. w unijnym transporcie drogowym wejdą w życie krajowe przepisy państw członkowskich UE, które zwiększą koszty ponoszone przez firmy transportowe.
- Koszty ponoszone przez firmy transportowe przekroczą obecny dochód lub skonsumują go w całości. Część podmiotów zniknie z rynku. Słono zapłacą za to wszyscy konsumenci, bez względu na zasobność portfeli. Jeżeli zacznie brakować środków transportu, to naturalną konsekwencją będzie brak towarów w sklepach. Priorytetem będzie zapewnienie ciągłości dostaw produktów pierwszej potrzeby, które mocno zdrożeją. Z kolei artykuły luksusowe staną się mniej dostępne i ich ceny również poszybują w górę - ostrzega Mariusz Frąc, ekspert BCC ds. rynku transportowego w Polsce i Europie, cytowany przez Business Insider. W jego ocenie "problemy z dostawami mogą nastąpić już w połowie przyszłego roku".