Włodarze miast dostają wielkie podwyżki, ale się nie cieszą. "Przebiegła pułapka polityczna"

"To przebiegła pułapka polityczna" - pisze Piotr Krzystek, prezydent Szczecina, o ustawie, wskutek której włodarze miast dostaną duże, kilkudziesięcioprocentowe podwyżki. "Perfidia polega na tym, że tę podwyżkę trzeba zrobić, bo nakazuje to prawo" - pisze Krzystek. Wtórują mu inni prezydenci miast w Polsce.
Zobacz wideo Ekspertka wyjaśnia, dlaczego inflacja najbardziej dotknie najbiedniejszych

Włodarze województw, powiatów, miast czy dzielnic (m.in. marszałkowie, prezydenci, starostowie, burmistrzowie, wójtowie oraz radni) otrzymują w ostatnich tygodniach duże, kilkudziesięcioprocentowe podwyżki. Formalnie - przegłosowują je radni. W praktyce - część prezydentów miast zwraca uwagę, że nie ubiegali się o podwyżki, ale są one wymuszone. 

Zgodnie z nowelizacją ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, która weszła w życie 1 listopada br., minimalne wynagrodzenie samorządowców nie może być niższe niż 80 proc. maksymalnej pensji dla poszczególnych stanowisk. Ten sam dokument podniósł maksymalne wynagrodzenie włodarzy o 60 proc. W efekcie pensje m.in. prezydentów czy burmistrzów miast, wójtów, starostów czy marszałków idą mocno w górę. 

Podwyżki dla samorządowców. "Chcą nas skłócić"

Uważam, że wszyscy będziemy jak "Gowiny", będziemy musieli powiedzieć, że 'dostajemy więcej, ale się z tego nie cieszymy'. Tylko kto nam w to uwierzy!? (...) W mojej opinii podwyżki dla radnych, prezydentów, burmistrzów, to przebiegła pułapka polityczna na samorządowców, którą wymyślił rząd. Perfidia polega na tym, że tę podwyżkę trzeba zrobić, bo nakazuje to prawo. Żeby było jasne, przepisy dla posłów i ministrów weszły w życie we wrześniu! Więc dziś wszyscy już o tych podwyżkach zapomnieli. A przepisy, które dotyczą samorządowców wchodzą dziś - kiedy galopuje inflacja, nie możemy poskładać budżetów miast, a nasi pracownicy oczekują podwyżek

- napisał niedawno na Facebooku prezydent Szczecina Piotr Krzystek. Dodawał, że uważa, że samorządowcy powinni zarabiać więcej, ale "regulacje wynagrodzeń samorządowców powinny odbywać się jednak jasnego i zrozumiałego systemu, żeby mieszkańcy wiedzieli, co składa się na pensje prezydenta, burmistrza, wójta oraz z czego wynika to wynagrodzenie". "Dziś daje się nam podwyżkę po to, aby skłócić nas z mieszkańcami i współpracownikami" - pisze Krzystek.

W podobnym tonie pisze prezydent Koszalina Piotr Jedliński. 

W dobie galopującej inflacji i problemów związanych z tworzeniem przyszłorocznego budżetu zmuszeni jesteśmy wystawić się na społeczny osąd, który w tej sytuacji jest jednoznaczny i uderza w nasz wizerunek. I ja się takiemu społecznemu odbiorowi nie dziwię. (...) To nie nasza inicjatywa, Rada Miejska tylko wypełnia narzucone nam przez Sejm nakazy i regulacje, których złamanie będzie naruszeniem prawa (...) Jestem przekonany, że dziś daje się nam podwyżkę tylko po to, aby skłócić samorządowców z mieszkańcami/ (...) W 2018 roku bez pytania obniżono samorządowcom wynagrodzenia, teraz bez pytania narzuca się podwyżki. Nie tędy droga

- komentuje Jedliński.

Jak zauważa portal "Business Insider Polska", już przegłosowano podwyżki wynagrodzeń (do maksymalnej kwoty) dla m.in. prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego czy prezydentki Gdańska Aleksandry Dulkiewicz. W ostatnich tygodniach radni z całej Polski decydują o wzroście pensji w "swoich" samorządach. 

Część z "obdarowanych", podobnie jak m.in. Krzystek czy Jedliński, podkreślają, że pensje samorządowców powinny być wyższe, ale w obliczu pandemii, najwyższej od 20 lat inflacji oraz Polskiego Ładu, który ma poważnie ściąć dochody podatkowe samorządów (choć rząd obiecuje, że załata te dziury m.in. subwencjami) - czas na podwyżki pensji jest fatalny. 

Z całą stanowczością można powiedzieć, że okres, w którym się teraz znajdujemy, nie jest dobry dla tego typu rozwiązań. Należy z tym poczekać do ustabilizowania się sytuacji popandemicznej 

- mówił "Rzeczpospolitej" Maciej Glamowski, prezydent Grudziądza.

Więcej o: