Jak wyjaśnił prezes lotniska John Holland-Kaye, w ostatnich tygodniach liczba pasażerów przekraczała 100 tys. dziennie. Zdaniem szefa portu miało to znacząco utrudnić utrzymanie jakości usług. W komunikacie poinformowano, że obsługa linii lotniczych i lotnisko nie były w stanie obsłużyć takiej liczby pasażerów.
"Dlatego podjęliśmy trudną decyzję o zmniejszeniu przepustowości lotniska od 12 lipca do 11 września" - dodał.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Według prognoz władz lotniska, gdyby nie wprowadzenie limitu liczba odlatujących pasażerów wyniosłaby latem 104 tys. dziennie. Agencja Bloomberga poinformowała, że przed pandemią brytyjski port obsługiwał nawet 125 tys. pasażerów dziennie.
Szef londyńskiego lotniska poprosił również linie lotnicze o "wstrzymanie sprzedaży biletów na lato". Poinformowano też pasażerów, aby przybywali na lotnisko nie wcześniej niż trzy godziny przed swoim lotem.
Naszym celem jest ochrona lotów dla zdecydowanej większości pasażerów z Heathrow tego lata i zapewnienie, że każdy, kto podróżuje przez to lotnisko, będzie miał bezpieczną i dotrze do miejsca docelowego wraz ze swoim bagażem
Zdajemy sobie sprawę, że [z tgo powodu - red.] niektóre loty zostaną przeniesione na inny dzień, a inne odwołane. Przepraszamy osoby, których plany podróży zostały zakłócone
- zakomunikował Holland-Kaye.
Branża lotnicza przeżywa w ostatnich tygodnia poważne problemy. Loty nie tylko opóźnianie, ale dochodzi również do ich anulowania. Linie lotnicze próbują uporać się z kryzysem w każdy sposób.
Niemiecki przewoźnik Lufthansa zapowiedział, że w lipcu będzie oferować tylko miejsca w najdroższej klasie lotniczej. Port Londyn-Gatwick w zeszłym miesiącu poinformował z kolei, że ogranicza liczbę lotów do 825 dziennie, w sierpniu ta liczba ma wzrosnąć do 850. Holenderski Schiphol również ogłosił, że zmniejszą liczbę pasażerów obsłużonych w trakcie wakacji. Ponadto same linie lotnicze również decydują się na zawieszenie niektórych rejsów, mimo że bilety zostały już sprzedane.
W rozmowie z gazetą "Globes" Robert Carey, prezes węgierskich linii lotniczych Wizz Air, próbował wyjaśnić problemy związane odwoływanie lotów.
- Niestety doba ma tylko 24 godziny, a godziny pracy załogi kończą się w pewnym momencie. Wtedy następuje anulowanie lotu, które dokonywane jest w ostatniej chwili. [...] Nie uda nam się całkowicie uniknąć odwołań rejsów. Bardzo przepraszamy naszych klientów, że tak się dzieje. To nie jest rozwiązanie. Staramy się rekompensować wszystkie poniesione przez pasażerów wydatki - mówił Carey.