Cena ropy spadła w czwartek do poziomu nienotowanego od czasu ataku Rosji na Ukrainę, czyli od końca lutego. Półroczne minimum z ceną nieco ponad 95 dolarów za baryłkę zanotowała ropa Brent. Spadają też ceny gazu, ale do przedwojennych poziomów jeszcze wiele im brakuje. Szantaż gazowy stosowany przez Rosję i znaczące ograniczenie dostaw przez rurociąg Nord Stream 1 utrzymują wysoki popyt na rynkach światowych.
Na spadek cen gazu wpłynęła informacja o wyznaczeniu na październik daty uruchomienia największego amerykańskiego terminalu gazowego Freeport LNG, który z powodu pożaru nie działa od 8 czerwca. Przez teksański Freeport przechodzi 20 procent amerykańskiego eksportu gazu.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Ropa tanieje, bo coraz więcej sygnałów wskazuje na osłabienie wzrostu światowej gospodarki. Spadającym cenom pomogły też dane z USA wskazujące na rosnące zapasy paliwa i spadający popyt na stacjach benzynowych. Według raportu amerykańskiej Agencji ds. Energii Amerykanie obecnie jeżdżą samochodami mniej niż w lecie 2020 roku w szczycie pandemii.
Jeszcze tańsza jest ropa Urals, która spadła już poniżej 75 dolarów. To około 33 dolary mniej niż za ropę Brent. Jeszcze w styczniu ich cena różniła się ledwie o 2 dolary - pisze Business Insider. Rosja ma problem, bo Zachód nie kupuje od niej surowca. Musi go więc sprzedawać po zaniżonej cenie m.in. Chinom i Indiom.
Cena za "baryłkę ropy Urals to już tylko nieco wyżej niż średnia 69 dol. po ile Rosja sprzedawała ropę w 2021 r. W ub.r. pozwoliło to na zwiększenie rezerw walutowych federacji o 35 mld dol. i nadwyżkę budżetową 13 mld dol. A przecież Rosja w ub.r. nie musiała wtedy ponosić kosztów wojny, które mogą szacunkowo wynosić około miliarda dolarów dziennie" - podsumowuje BI.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.