"Wygląda jak masło, ale wcale nim nie jest". Katarzyna Bosacka pokazuje trik producentów

Dziennikarka Katarzyna Bosacka przyjrzała się składom masła, które możemy znaleźć w sklepach. Jak zauważa prowadząca "Wiem, co jem...", niektóre z produktów nie są tym, co sugeruje nam producent na opakowaniu. "Samo słowo 'osełka' nie wystarczy, aby produkt był masłem" - napisała Bosacka w mediach społecznościowych.

Katarzyna Bosacka jest prowadzącą program "Wiem, co jem i wiem, co kupuje", w którym razem z ekspertami analizuje składy popularnych produktów spożywczych i zwraca uwagi na sztuczki producentów, które mają na celu wprowadzić klientów w błąd. Przykładem może być chociażby "cukier wanilinowy", który mylony jest często z cukrem waniliowym. Wanilina to związek organiczny, znajdujący się w laskach wanilii, ale jej wyekstrahowanie byłoby zbyt kosztowne dla producentów. Dlatego też korzystają z syntetycznej waniliny (takiej, która jest dodawana m.in. do produktów kosmetycznych) pozyskiwanej z ligniny, eugenolu czy kwasów lignosulfonowych. W 2006 roku japońscy naukowcy wyizolowali wanilinę z kału krowiego, za co otrzymali Antynobla. 

Zobacz wideo Zakopane upada. Szokujące ceny, stragan na straganie

Masło "osełkowe" wcale nie jest masłem? Katarzyna Bosacka wylicza, na co zwrócić uwagę na zakupach

Tym razem Katarzyna Bosacka przyjrzała się popularnej "osełce". Dziennikarka wyjaśniła, że dostała od swoich obserwatorów wiele wiadomości, którzy pisali, że kupili takie "masło", jednak jego jakość wzbudziła w nich wątpliwości. "Dziś o osełce, która na pierwszy rzut oka wygląda jak masło, ale wcale nim nie jest! Wielu z Was napisało do mnie, że kupiło produkt z napisem 'osełka' na opakowaniu i byliście przekonani, że kupujecie prawdziwe masło. Niestety i w tym przypadku trzeba mieć oczy otwarte. Samo słowo 'osełka' nie wystarczy aby produkt był masłem" - pisze dziennikarka.

Następnie przedstawia skład jednej z "osełek śmietankowych". Producent dalej podaje informacje, że tak naprawdę jest to "miks tłuszczowy do smarowania". W składzie produktu znajduje się natomiast:

  • 55 proc. oleju roślinnego (palmowego, rzepakowego);
  • 10 proc. tłuszczu mlecznego;
  • emulgatory E471, E322 i E472c;
  • substancja konserwująca (sorbinian potasu E202);
  • barwnik: karoteny;
  • aromat.

Drugi z produktów ma na opakowaniu napis: "OSEŁKOWY, mix tłuszczowy do smarowania, 82 proc. tłuszczu". Jak zauważa Bosacka, producent najpewniej celowo umieścił tam hasło "82 proc. tłuszczu" - ponieważ taki wskaźnik pojawia się na opakowaniach prawdziwego masła. W przypadku "OSEŁKOWEGO" 72 proc. to tłuszcz roślinny, a 10 proc. tłuszcz mleczny. 

Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.

Warto dodać, że osełką przyjęło się nazywać masło, które jest uformowane w podłużny kształt - zwykle w takiej formie można było kupić masło prosto od rolnika. Osełki z tłuszczem roślinnym nie mają jednak nic wspólnego z tak rozumianą osełką - więc są jedynie chwytem marketingowym. 

"Masło jest produktem, w którym jest tylko i wyłącznie tłuszcz mleczny (nie mogą się w nim znaleźć oleje roślinne), a wszelkiego rodzaju miksy tłuszczowe to mieszanina tłuszczów mlecznych i roślinnych, w których zazwyczaj dominują właśnie te drugie. Pamiętajcie, że możecie spotkać się też z takimi produktami, jak: masło o zawartos?ci trzech czwartych tłuszczu (60-62 proc. tłuszczu), masło półtłuste (39-41 proc. tłuszczu), tłuszcz mleczny do smarowania o wartościach: 62-80 proc. tłuszczu, 41-60 proc. tłuszczu, poniżej 39 proc. tłuszczu" - pisze w dalszej części Katarzyna Bosacka.

Więcej o: