Ukraińskie władze poinformowały, że za wysadzenie zapory na Dnieprze w Nowej Kachowce odpowiada 205. Brygada Strzelców Zmotoryzowanych Sił Zbrojnych Rosji. Wybuch spowodował zniszczenie 11 z 28 przęseł tamy i wywołał falę powodziową, na której torze znajduje się nawet 80 miejscowości. Timo Hellenberg specjalizujący się w zarządzaniu kryzysowym w rozmowie z iltalehti.fi stwierdził, że to dopiero początek destrukcyjnych działań Rosji.
Timo Hellenberg uważa, że sabotaż w Nowej Kachowce pokazuje, iż Rosja nie powstrzyma się przed niczym, by zrealizować swoje cele w Ukrainie. Zdaniem eksperta zniszczenie zapory nie było aktem desperacji, a dobrze zaplanowaną akcją. Hellenberg był członkiem zespołu, który brał udział w ćwiczeniach na wypadek sabotażu tamy pod Kijowem. W jego opinii ryzyko ataku na ten obiekt jest dziś większe niż kiedykolwiek, szeszczególnie że gdy w 2013 roku sprawdzali kijowską zaporę, brakowało na niej monitoringu, a sytuacja od tego czasu się nie poprawiła.
- Jeśli pęknie, doprowadzi to do całkowitej katastrofy w obwodzie kijowskim, zwłaszcza w południowych dzielnicach. Pod wodą znalazłoby się pół miasta, w tym lotnisko - mówi ekspert.
Rosja dotychczas miała zamiar unikać niszczenia kluczowych dla Ukraińskiego społeczeństwa obiektów infrastruktury. Timo Hellenberg uważa jednak, że wysadzenie zapory świadczy o tym, że strategia Rosji się zmieniła. Napastnicy od teraz mogą przyjąć bardziej destrukcyjną taktykę, w której będą niszczyć obiekty, które byłyby cenne w przypadku podbicia Ukrainy. Zdaniem eksperta jest to też sygnał, że Władimir Putin nie jest zadowolony z efektów inwazji.