Po latach bycia w czołówce światowych gospodarek Chiny muszą się teraz zmierzyć z problemami na rynku. Trudności zaczęły się w 2018 roku, kiedy między Pekinem a Waszyngtonem wybuchła wojna handlowa. Ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zaczął ustalać cła i inne bariery handlowe dla Chin, aby zmusić je do wprowadzenia zmian. Chodziło m.in. o kradzież własności intelektualnej. Kolejnym czynnikiem, który przyczynił się do kryzysu gospodarczego, była pandemia COVID-19. Polityka prowadzona przez chiński rząd spowodowała, że tamtejszy rynek stanął na niemal blisko trzy lata.
Jak podaje CNN, chiński eksport spadł w maju o 7,5 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. To wynik zarówno zmniejszonego popytu na towary, jak i faktu, że przez politykę Chin podczas pandemii wiele państw znalazło innych dostawców konkretnych produktów. Obroty fabryk w Pekinie spadają, a tym samym powiększa się bezrobocie, co szczególnie dotyka młodych ludzi. Według oficjalnych statystyk stopa bezrobocia wśród osób w wieku od 16 do 24 lat osiągnęła w kwietniu rekordowy poziom 20,4 proc. Wynik może się powiększyć, ponieważ jak zapowiada ministerstwo edukacji, w tym roku na rynek pracy wejdzie rekordowa liczba 11,6 miliona studentów. Biorąc pod uwagę zmniejszenie światowego popytu na towary chińskie, młodzi ludzie mogą mieć znaczne problemy ze znalezieniem pierwszej pracy w swoim kraju.
Amerykański portal informuje, że Chińczycy, a w szczególnoci młodzi ludzie, w obawie o swoją przyszłość i pogarszające się perspektywy ekonomiczne tłumnie ruszyli do buddyjskich i taoistycznych świątyń, aby modlić się o boską interwencję. Wierzą, że modlitwa pomoże im w znalezieniu pracy czy dostaniu się do dobrych szkół. "Żadnego chodzenia do szkoły, żadnej ciężkiej pracy, tylko palenie kadzideł" brzmi popularny hasztag, który powoli staje się trendem wśród tamtejszej młodzieży.
CNN powołując się na przeprowadzoną ankietę przez Qunar.com, (strona internetowa o tematyce podróżniczej - red.) i Xiaohongshu (aplikacja zbliżona do Instagrama - red.) podaje, że hasło "młodzież paląca kadzidła" stało się w tym roku sentencją numer jeden w chińskim przemyśle turystycznym. Świątynia Yonghe w Pekinie odnotowała największy wzrost liczby odwiedzających jakąkolwiek świątynię w kraju w marcu i na początku kwietnia. Z opublikowanych danych wynika, że wzrost nastąpił o 530 proc. w porównaniu do poprzedniego roku. Z kolei według danych Qunar i Trip.com w tym roku liczba osób odwiedzających świątynie wrosła ponad czterokrotnie w porównaniu z ubiegłym rokiem. Mniej więcej połowa odwiedzających to młodzi ludzie w wieku od 20 do 30 lat.
Wzrost liczby odwiedzających świątynie wynika także po części z popularności takich działań. Młodzi ludzie lubią dzielić się swoimi doświadczeniami w mediach społecznościowych. Publikując nagrania czy zdjęcia z miejsc świętych, prawdopodobnie nieświadomie promują nagły zwrot ku duchowości.