Polska jest dla Czechów "krajem dziewiczym". Gdy przyjeżdżają, są zaskoczeni

Eryk Kielak
- W świadomości przeciętnego Czecha, który mieszka dalej od granicy, Polska jest państwem zacofanym. Gdy jednak przyjeżdża i widzi jakość dróg, infrastrukturę, poziom usług hotelowych, restauracyjnych, to jest zdziwiony. Zachodzi kontrast wcześniejszych wyobrażeń i pozytywnego zaskoczenia, ponieważ Czesi zwykle mają wobec Polski małe oczekiwania - tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl dr Krzysztof Dębiec.

Pierwszy raz Polskę "nową Chorwacją" nazwał czeski "Forbes". Od tego czasu kolejne portale i gazety zarówno polskie, jak i czeskie, używają tego określenia, opisując wystrzał popularności Polski jako wakacyjnego kierunku Czechów. - Czechom nie chodzi o dosłowne przyrównanie Polski i Chorwacji. Chorwacja jest dla przeciętnego Czecha synonimem wakacji letnich. Polska to kierunek, który może stać się pewnego rodzaju alternatywą i stąd takie określenie - wyjaśnia w rozmowie z Next.gazeta.pl dr Krzysztof Dębiec z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Zobacz wideo Liczba urodzonych dzieci w Polsce spada na łeb na szyję

Zasadność takiego określenia widać w liczbach. 2023 to rzeczywiście rok przełomowy dla czeskiej turystyki w Polsce. - Niech przemówią liczby: serwis Dovolena.cz rejestruje wzrost sprzedaży wakacji w Polsce o 158 proc., a agencja podróży Invia o ok. 100 proc. Większość wzrostów u czeskich sprzedawców wypoczynku w naszym kraju zaczyna się zresztą od 100 procent w górę - dodaje ekspert. 

Czesi ruszyli w Polskę. Zajmiemy w ich sercach miejsce Chorwacji?

Zainteresowanie Polską u naszych południowych sąsiadów wzrosło równolegle do spadku zainteresowania Chorwacją. Kraj ten, dotychczas przez Czechów uwielbiany, przestał być aż tak atrakcyjny. - Chorwacja straciła na atrakcyjności przez wzrost cen. Chorwackie "paragony grozy" przedostają się do mediów i szerszej świadomości Czechów, chociaż spoglądając na wskaźnik inflacji (7,6 proc.) nie widać, żeby ceny były rzeczywiście rażąco wyższe w porównaniu z innymi państwami regionu - tłumaczy nam dr Dębiec. Równolegle do wzrostu cen w Chorwacji w Czechach spadły płace realne, a to znacząco wpłynęło na koszty. Czeski Urząd Statystyczny w czerwcu podał, że po uwzględnieniu inflacji zarobki spadły w I kwartale br. o 6,7 proc. w ujęciu rok do roku, a w ub.r. jeszcze więcej. W rezultacie siła nabywcza przeciętnej pensji jest na poziomie z 2017 roku. - Widać, że Czechów inflacja mocno dotknęła, dlatego też szukają przede wszystkim wakacji tańszych - mówi ekspert. Tańszą opcją okazała się właśnie Polska, chociaż to niejedyny plus naszego kraju w oczach Czechów.  

- Kilka lat temu, gdy mieszkałem w Czechach, spotykałem się z osobami, które spędziły wakacje w Polsce i wypowiadały o nich bardzo pozytywnie. To zjawisko teraz się nasila i przybiera coraz większą skalę - opowiada nam Krzysztof Dębiec. Zauważa, że w tym przypadku może zachodzić szok cenowy i poznawczy u Czechów. Po pierwsze, jak wspomnieliśmy, wakacje w Polsce okazują się tańsze, ale też sama Polska wypada dużo lepiej niż w czeskich wyobrażeniach. 

W świadomości przeciętnego Czecha, który mieszka dalej od granicy, Polska jest wciąż państwem zacofanym. Gdy jednak przyjeżdża i widzi jakość dróg, infrastrukturę, poziom usług hotelowych czy restauracyjnych, to jest zdziwiony. Zachodzi kontrast wyobrażeń z pozytywnym zaskoczeniem, ponieważ Czesi mają wobec Polski małe oczekiwania

- tłumaczy nam ekspert.  

"Polska jest paradoksalnie słabiej poznana"

Nie bez znaczenia jest też bliskość Polski dla Czechów. Wybierając nasz kraj kosztem wspominanej wcześniej Chorwacji, mogą zaoszczędzić kilka godzin drogi, a co za tym idzie również paliwo. Wpływ na to miało m.in. dokończenie autostrady A1, dzięki której można dostać się od czeskiej granicy nad Bałtyk w pięć godzin. Dostępne są również połączenia pociągowe czy samolotowe - tym ostatnim środkiem transportu można dostać się z Pragi nie tylko do Warszawy, lecz także do Gdańska. - Mówiąc o bliskości, należy wspomnieć okres covidowy. W czasie restrykcji bezpieczniejsze było wybieranie kierunków bliższych. Myślę, że wtedy pierwsze "lody" zostały przełamane - uzupełnia Krzysztof Dębiec.  

Warto wspomnieć też o czynnikach pozaekonomicznych, które przekonują Czechów do wybrania wakacji w Świnoujściu czy Łebie, a nie w Dalmacji. - W lipcu czy sierpniu, czyli tych najgorętszych miesiącach, dla Czechów (i nie tylko dla nich) niekoniecznie optymalnym rozwiązaniem jest gorące południe. Klimat polskiego morza, które wciąż jest ciepłe, ale nie gorące, bardziej ich przekonuje - uzupełnia ekspert. W przeciwieństwie do krajów południowych, takich jak np. Grecja czy wspomniana Chorwacja, Polska jest też nowością.

Polska to paradoksalnie słabiej poznany kraj i na tym zyskuje. Z ich perspektywy nawet dziewiczy, który mogą z ciekawością poznać, zamiast kierunku, który już dobrze znają

- mówi dr Dębiec. 

Więcej o: