Jeśli myśleliście, że Google już wie o was wszystko, byliście w błędzie. Do tej pory koncern dysponował tylko wyjątkami o naszej aktywności w Sieci. Wiedział tylko, czego szukasz, nie wiedział, o czym korespondujesz ze znajomymi. Wiedział, co oglądasz na YouTube, nie wiedział, w jakiej pracujesz branży. Wiedział, jak wygląda twój kalendarz, nie wiedział, jakimi trasami poruszasz się po mieście. Wraz z połączeniem polityk prywatności większości (bo 60 z 70) usług Google, powstanie prawdopodobnie największy i najbardziej dokładny profil behawioralny użytkowników Sieci. Ale - co ważne - tylko tych zalogowanych do konta Google .
Samo pojęcie pochodzi z psychologii, a kryje się za nim sylwetka osoby wydedukowana na podstawie jej zachowania. W internecie podczas tworzenia profilu behawioralnego pod uwagę brane są między innymi takie czynniki jak:
- wyszukiwane frazy
- odwiedzane serwisy
- częstotliwość i sposób ich oglądania (na przykład często, ale bardzo krótko).
Do tej pory w Google (jako wyszukiwarce) także funkcjonowały profile behawioralne. Na podstawie moich wyszukań Google uznał, że jestem mężczyzną w wieku 25-34 lat i że interesują mnie komputery, elektronika, urządzenia mobilne, kwestie biznesowe i zagadnienia dotyczące operatorów. Wszystko to prawda (no, z jednym wyjątkiem).
Gdy Google połączy ze sobą wszystkie elementy układanki będzie już wiedział, że nie jestem mężczyzną, zdobędzie także całe mnóstwo innych informacji o mnie. (Własny profil stworzony przez wyszukiwarkę możecie sprawdzić tutaj ).
Wszystkie, które udostępniamy koncernowi korzystając z jego usług i będąc jednocześnie zalogowanym na konto Google. Jakie to dokładnie informacje można sprawdzić w specjalnym Panelu .
We wpisie na blogu , w którym informowano o zmianach w polityce prywatności Google zapowiadał, że nowa wiedza wykorzystywana będzie do tworzenia "nowych, świetnych usług".
Bazując na Twojej lokalizacji, kalendarzu i danych o ruchu drogowym, możemy wysłać powiadomienie, że pewnie spóźnisz się na spotkanie. Lub upewnić się, że korekty tego co wpisujesz są właściwe, nawet gdy są to imiona Twoich znajomych.
Wszystko to prawda. Dzięki temu, że Google będzie wiedział o tobie więcej, będzie mógł dopasowywać swoje usługi dokładnie do twoich potrzeb. Lub do tego, co uzna za potrzebę.
Najważniejszą przyczyną wprowadzenia zmian są jednak reklamy. Rok temu Google zarabiał średnio 24 dolary za każdą osobę, która korzystała z jego usług. Teraz, po dodaniu do siebie wszystkich brakujących elementów, zarabiać będzie zapewne dużo więcej, bo będzie wiedział dokładnie, co mnie interesuje i czego szukam.
Problem w tym, że - jak słusznie zauważa Wyborcza.pl - Google bez uprzedzenia podniósł cenę większości swoich usług. Choć w dalszym ciągu nie musimy wydawać na nie pieniędzy, to płacić będziemy oddając część swojej prywatności .
Obrońcy prywatności w Unii Europejskiej zwrócili się z prośbą do Google'a, by ten wstrzymał się z wprowadzaniem nowej polityki, dopóki nowe zapisy i ich konsekwencje nie zostaną dokładnie przeanalizowane.
Wątpliwości zgłaszano także w Stanach Zjednoczonych. Edward Markey, prawnik, zauważył , że
Wszyscy użytkownicy powinni móc odmówić udostępniania swoich prywatnych informacji, jest to tym ważniejsze, gdy chodzi o ludzi młodych. Nowa polityka Google powinna uwzględniać taką opcję, szczególnie jeśli użytkownicy nie chcą, by YouTube przekształcił się w YouTrack (gra słów; track - ang. śledzić, przyp.red).
Google odpowiedział wszystkim tak samo: oczywiście jest gotów wyjaśnić dokładnie wszystkie wątpliwości, ale nowe zapisy wejdą w życie 1 marca, ponieważ koncern nie będzie zbierał o użytkownikach więcej informacji, niż do tej pory.
"Google". Firma, której z własnej woli powierzamy o sobie coraz więcej informacji. Rzeczownik, który stał się czasownikiem . Firma, która stała się wręcz synonimem dostępu do informacji, teraz będzie ich miała jeszcze więcej.
Konsekwencją nowej polityki prywatności zalogowanych użytkowników Google będą nowe, prawdopodobnie użyteczne usługi. Ponieważ jednak w internecie, jak w życiu, nie ma nic za darmo, to w zamian za to Google będzie miał dostęp do wszystkich informacji, jakie kiedykolwiek mu przekazaliśmy.
Google po raz kolejny okazuje się mistrzem spieniężania darmowych usług.