Na początku grudnia 2013 Kamil Adamczyk miał 23 lata, a jego życie właśnie miało wywrócić się do góry nogami. W serwisie crowdfundingowym Kickstarter uruchamiano kampanię ich produktu - maski Neuroon , która miała umożliwiać spanie 3-4 godzny na dobę. Założyciele firmy Inteliclinic, czyli Kamil Adamczyk, Janusz Frączek i Krzysztof Chojnowski stwierdzili, że aby maska powstała, potrzebują 100 tysięcy dolarów.
Cel ten został osiągnięty w ciągu doby . Ale na tym się nie skończyło, pieniądze wpływały dalej. W sumie 1944 osoby przekazały na stworzenie Neuroona 438 573 dolary, czyli mniej więcej 1 300 000 zł. Wydawało się, że student Uniwersytetu Medycznego i dwóch absolwentów Politechniki Warszawskiej złapali Pana Boga za nogi.
Kamil Adamczyk z Intelclinic podczas konferencji Le Web Fot. Le Web Fot. Le Web
Ale nic w tym dziwnego, bo produkt, na który zbierali pieniądze, balansował na granicy medycyny i magii . Neuroon miał wyzwalać sen polifazowy - w ten sposób zamiast 7-8 godzin na dobę moglibyśmy spać 3-4 godziny, lecz w dalszym ciągu bylibyśmy w pełni funkcjonalni i wypoczęci. W jaki sposób? Taki sen nie trwałby kilku godzin bez przerwy, lecz byłby serią krótkich drzemek, rozłożonych w ciągu doby. Kto z was nie chciałby mieć więcej czasu dla rodziny, na pracę, przyjemności i rozrywkę?
Sukces Inteliclinic był natychmiastowy i gigantyczny. O polskiej firmie rozpisywały się media polskie i światowe, wszyscy czekali na przełom związany ze snem, który miała wywoływać maska Neuroon.
Jeszcze przed startem kampanii na Kickstarterze Kamil Adamczyk mówił w serwisie NaTemat:
- Pracujemy od marca tego roku, we wtorek projekt ma premierę na Kickstarterze. Urządzenie jest już właściwie gotowe, czeka tylko na pewne poprawki, jeśli chodzi o design i komfort stosowania.
Ale czas mijał. I mijał. I mijał. W 2014 roku wiedziałam już, że Neuroon nie będzie tym, co zapowiadali jego twórcy na Kickstarterze. Neuroon stał się "asystentem snu" - maska ma delikatnie wybudzać rankiem i dzięki terapii światłem nie dopuszczać do powstawania jetlaga.
Jest koniec roku 2015, postanowiłam więc porozmawiać z Adamczykiem i sprawdzić, czy "największy polski sukces na Kickstarterze" ma jakiekolwiek przełożenie na rzeczywistość.
- Mam problem z Neuroonem. W czasie kampanii na Kickstarterze sprzedawaliście ludziom marzenie, obiecywaliście, że dzięki waszej masce można będzie spać krócej, więc dłużej korzystać z życia. Ludzie którzy was wtedy wsparli kupili to marzenie, a teraz dostają zupełnie inny produkt - zarzucam Kamilowi Adamczykowi.
- Teraz, po latach, wiem, że dużo rzeczy mogliśmy zrobić lepiej. To, że sprzedawaliśmy marzenie, to jedna sprawa. Druga - w tej kampanii brakowało jasnych przesłanek medycznych, merytorycznych, badań. Teraz bylibyśmy w stanie dużo lepiej i jaśniej przedstawić nasz produkt. Skupialiśmy się wtedy głównie na mierzeniu snu, a komponenta wpływania na sen nie była dobrze opracowana z punktu widzenia medycznego. Za szybko uruchomiliśmy tę kampanię.
Pierwsza, niewielka partia gotowych urządzeń została wysłana do osób, które wsparły Neuroon na Kickstarterze w październiku. To jeszcze nie jest w pełni gotowy produkt, maska obecnie nie zbiera danych dotyczących snu. Dlaczego Inteliclinic dopiero po dwóch latach zaczyna wysyłać produkt? Adamczyk przyznaje, że w 2013 byli niedoświadczonymi żółtodziobami:
- Nawet gdy jesteś po politechnice i potrafisz robić hardware, produkcja na masową skalę to zupełnie co innego. Musieliśmy wszystko zrobić od zera - wypracowywać wszystkie znajomości, wszystkie kontakty, sami docierać do informacji, zdobywać mentorów.
I dodaje, że największą trudnością był sam projekt maski. Jeśli wsparliście Neuroon na Kickstarterze i obserwowaliście kanały Inteliclinic w mediach społecznościowych to wiecie, że firma głównie w ten sposób uzasadniała opóźnienia.
- Powtarzaliśmy to z uporem maniaka, choć wszyscy myśleli, że nie możemy się zdecydować, jakiego koloru ma być front opaski. Przez design mieliśmy na myśli stworzenie takiej opaski, w której dałoby się spać. Bo jeden z projektów zakładał, że maska będzie cała zrobiona z plastiku - mówi Adamczyk i zaczyna mi pokazywać wszystkie prototypy maski: - W jednej wersji mieliśmy elektrody niciowe, w innej niklowe, ale jedna osoba z zespołu dostała uczulenia, więc trzeba było to zmienić. Potem zaczęliśmy kombinować, jak podpiąć zasilanie. Potem przeszliśmy na stal chirurgiczną. Następnie stwierdziliśmy że zrobimy wersję twardą, bo chcieliśmy, żeby była ładna. Ale okazało się, że w takiej masce nie da się spać, musieliśmy więc projektować wszystko od nowa. Potem projektowaliśmy od nowa płytkę silikonową. Ścieżka była długa i bardzo bolesna.
Ewolucja NeuroOn - od pierwszej wersji do ostatniej Fot. Joanna Sosnowska Fot. Joanna Sosnowska
Wydaje się, że to już nie jest ten sam dwudziestoparolatek, który buńczucznie bronił swojego pomysłu, ilekroć ktoś zakwestionował działanie Neuroon. A takich krytycznych głosów było całkiem sporo . Inteliclinic niezbyt czytelnie komunikował się z mediami i światem, że zmienił strategię, więc Neuroonowi długo zarzucano brak jasnego przekazu i szarlataństwo. Były też konkretne zastrzeżenia techniczne, np. że jedna sucha elektroda EEG nie może poprawnie zbierać danych dotyczących snu.
- Większość profesjonalnych urządzeń medycznych ma suche elektrody. Chodzi o jakość sygnału - odpowiada Adamczyk.
I dodaje, że ich maska dochodzi do 95 proc. zgodności z polisomnografem, czyli z urządzeniem mierzącym jakość snu.
- Nasze algorytmy bazują na algorytmach Philipsa, a dokładniej - pierwszego certyfikowanego medycznie oprogramowania automatycznego do badania stanów snu . Jest ono wyłącznie do zastosowań profesjonalnych, opiera się na danych z polisomnografu i rozkłada je na stany - tu Adamczyk wyciąga dane i zaczyna mi je prezentować.
Porównanie danych polisomnograficznych z profesjonalnego sprzętu i maski NeuroOn Fot. Intelclinic Fot. Inteliclinic
Na górze jest Alice różnokanałowy, surowy sygnał. W ich przypadku dane płyną z dwóch kanałów EEG, my mamy jeden. Wszystko zależy od tego, jaka jest jakość sygnału, czyli czy elektrody dobrze przylegały. Kilka razy modyfikowaliśmy płytkę z elektrodami, żeby lepiej przylegała do czoła. W naszej aplikacji jest parametr, który mówi o jakości sygnału. W momencie kiedy sygnał jest słaby, to podczas analizy stanu snu trochę wróżymy z fusów.
Czy jednokanałowe EEG faktycznie jest w stanie mierzyć fazy snu? Specjaliści wciąż są ostrożni . Dr Adam Wichniak jest jednym z najlepszych w Polsce ekspertów z dziedziny snu. To psychiatra i neurofizjolog kliniczny, adiunkt w III Klinice Psychiatrycznej i Ośrodku Medycyny Snu Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Dr Wichniak przyznaje, że na razie w kwestii mierzenia jakości snu przez Neuroon pozostanie sceptyczny - uwierzy, jak zobaczy wyniki badań. Przyznaje natomiast, że nowa koncepcja Inteliclinic ma w końcu sens medyczny .
- Jeśli w Neuroonie zastosowano urządzenie do badania saturacji krwi trzeciej generacji, to jest szansa, że będzie działać tak, jak zapowiadają twórcy - stwierdził Wichniak.
Dopytuję Adamczyka, jakiej generacji pulsoksymetr zastosowali. Okazuje się, że faktycznie trzeciej.
Adamczyk i jego zespół stanęli w pewnym momencie przed wyborem: próbować spełnić obietnicę sprzedaną prawie 2 tysiącom osób na Kickstarterze, bez których nie byłoby ich biznesu, albo spojrzeć nauce w oczy.
- To dr Christopher Drake z National Sleep Foundation pomógł nam przekształcić Neuroon z urządzenia wywołującego sen polifazowy na coś, co jest sensowne medycznie - przyznaje Kamil Adamczyk. - Drake skontaktował się z nami jeszcze gdy trwała kampania na Kickstarterze i zasugerował, że jeśli dalej będziemy szli w takim szarlatańskim kierunku, to wszyscy nas zignorują. Zastosowaliśmy się do jego rad, doszliśmy do wniosku, że oprzemy się na czymś, co jest bardzo dobrze zbadane, czego jesteśmy stuprocentowo pewni.
Teraz głównym celem Neuroon jest terapia światłem . Działa tak: gdy śpimy, maska w odpowiednich momentach po prostu świeci nam łagodnie w oczy. Chodzi o to, by wykorzystać zależność naszego cyklu dobowego od światła, jakie dociera do oczu. Takie "doświetlanie" wpływa na wydzielanie melatoniny - hormonu regulującego rytm fazy snu i czuwania, dzięki czemu łatwiej odnajdziemy się w miejscu, gdzie doba jest przesunięta. A w praktyce? W specjalnej aplikacji trzeba wprowadzić dane rezerwacji lotu, założyć maskę i już, zapewnia Adamczyk. Algorytmy decydują, o której godzinie w ciągu nocy diody mają emitować światło. Stopień dopasowania do konkretnej strefy czasowej wyświetlany jest w aplikacji. Ten sposób leczenia został już przebadany na uniwersytecie Stanforda , Inteliclinic sprawdza teraz podczas badań klinicznych w Detroit, czy Neuroon może być stosowany w tej terapii.
Obecnie NeuroOn wygląda tak Fot. Intelclinic Fot. Inteliclinic
Jak widać, Inteliclinic dość daleko odszedł ze swoim projektem od pierwotnych zapowiedzi w kampanii kickstarterowej.
- Informowaliśmy na Kickstarterze, że będziemy zajmować się terapią światłem zgodną z trendami medycznymi. Było trochę niezadowolenia, część osób podeszła nawet bardzo emocjonalnie, ale jeśli ktoś ze wspierających postanowił się wypisać, to w ciągu tygodnia zwracaliśmy mu pieniądze - zapewnia Adamczyk. - Trochę się obawialiśmy, że zwrotów będzie sporo, ale, na szczęście, tak nie było. W przyszłości natomiast chcemy pracować nad bezdechem sennym.
Adamczyk najbardziej bał się, że ludzie nie będą chcieli w Neuroonie spać. A czas coraz bardziej nagli, bo urządzenie wchodzi na rynek w ciągu najbliższego miesiąca, ma kosztować 299 dolarów.
- Dlatego wysłaliśmy te 300 testowych urządzeń i teraz możemy dostosowywać urządzenie do gustu odbiorców. Pianka się nie podoba? Zmienimy. Front się nie podoba? Zmienimy. Ale sama idea została dość dobrze przyjęta i to jest dla nas najważniejsze.
- Brzmisz, jakbyś odczuwał ulgę.
- Tak! (śmiech). Ale realną wartość firmy poznamy po wysyłce opasek. W momencie, gdy ludzie dostaną urządzenia i faktycznie zaczną z nich korzystać, okaże się, czy im się to podoba, czy zażądają zwrotu pieniędzy.