3 października 2027. Mam lepsze DNA, kwantowy komputer, od miesięcy nie prowadziłem [WHAT'S NEXT]

Robert Kędzierski
Jest 3 października 2027 roku. Robię sobie przerwę w zdalnej pracy, bo mój osobisty, inteligentny asystent właśnie to zalecił. Świetnie się składa, w szkle kontaktowym widzę oczekujące połączenie od mojego syna. Mam nadzieję, że nie zniszczył mojego kolekcjonerskiego iPhone'a X.

Niedzielny poranek, 3 października 2027 roku. Niedawno się obudziłem i po porannych rytuałach wróciłem jeszcze do łóżka.

Sztuczna inteligencja dba o moje zdrowie

Inteligentna soczewka w moim lewym oku delikatnie pulsuje ikonką "i". Dane ze szczoteczki do zębów zostały już przeanalizowane przez medycznego asystenta.  Ikona nie mruga na czerwono, zakładam więc, że nie muszę martwić się próchnicą, ubytkami, stanem implantów. Ani poziomem cukru. Ciśnienie też w normie. 

Inteligentny asystent jest najbardziej pożądaną usługą. Pozwala uzyskać dostęp do całej wiedzy, jaką posiada ludzkość, wydobyć informacje ukryte głęboko w danych. Szczególnie tych związanych ze zdrowiem - opartych na badaniach całych populacji.

Sieci neuronowe są na wyciągnięcie dłoni - przetwarzają wszystkie informacje, przekazując i czerpiąc wiedzę ze wszystkich jednostek rozsianych po całym świecie. 

embed

Moc obliczeniowa sztucznych neuronów pozwoliła dostrzec złożone wzorce zawarte w dużych pakietach informacji. Dzięki temu rozpoznawanie obrazu i mowy nie stanowi dziś żadnego problemu dla maszyn. Potrafią one przetwarzać, analizować i rozumieć obrazy. Mogą analizować w czasie rzeczywistym materiał z dowolnej kamery wideo. Potrafią interpretować otoczenie.

Mam lepsze DNA

Rewolucja związana z nanotechnologią doprowadziła w końcu do przełomu. W mojej krwi krążą miniaturowe roboty. Dziś potrafią wykrywać groźne choroby - docierają wraz z krwią do różnych organów i rozpoznają wszelkie symptomy nowotworów. Są też dostępne pierwsze nanoroboty, które potrafią przeprogramować komórki. 

Nanorobot naprawiający DNANanorobot naprawiający DNA Fot. Nanorobot Company/YouTube

Dzięki miniaturyzacji uciążliwe badania stały się proste i tanie. Raz na pół roku połykam jednorazową kapsułkę zawierającą kamerę. Wędruje po moim układzie pokarmowym pozwalając medycznemu asystentowi wyłapać wszelkie niepokojące zmiany. 

Życie poza smartfonem czyli AR

Soczewka  właśnie mi przypomniała, że mój iPhone leży w przedpokoju. Zostawiłem go tam kilka dni temu - dziś smartfony nie są już centrum komunikacji. Bardziej przydatne jest rozszerzenie rzeczywistości o nienachalną warstwę cyfrową - AR. Ja wybrałem szkło kontaktowe, chociaż do wyboru są również inne technologie. Widzę  powiadomienia ze wszystkich rodzajów komunikatorów  - czekają na swoją kolej. Jest niedziela, więc niemal wszystkie ustawione są na niski priorytet.  Pulsują w ledwie widoczny sposób na skraju pola widzenia.  

Najbardziej uwagę przyciąga ikonka śniadania. Osobisty asystent nie pozwoli mi go przegapić. Nie pozwoli też zjeść ani wypić czegoś niezdrowego.  

Kiedy wchodzę do kuchni czuję zapach świeżej, organicznej kawy. Zaparzyłem ją leżąc jeszcze w łóżku - wystarczyło, że przez dwie sekundy popatrzyłem na odpowiednią ikonkę "pływającą" w polu widzenia. Kiedy otwieram lodówkę i sięgam po wędlinę do głosu dochodzi asystent wyświetlający ikonę ostrzeżenia. Podobnie reaguje na białe pieczywo i cukier. Szybko sygnalizuje, że w szafce nad blatem mam pyszne, nieprzetworzone płatki owsiane. Wyświetla ikonkę zdrowego jedzenia.  

W drodze do salonu zabieram z przedpokoju iPhone'a. Wygląda niczym tafla szkła - bez przycisków, bez absolutnie żadnej ramki. Jest elastyczny, a zatem jeśli tylko chcę mogę zmienić go w hełm do wirtualnej rzeczywistości. Położony przy monitorze sam zmienia się w komputer przesyłając obraz QHD bezprzewodowo.  

embed

Lustro, wyczuwając moją obecność, na moment "ożywa", wyświetlając ikonki powiadomień. Analizuje moją fryzurę informując, że powinienem pojawić się u fryzjera nie później niż w ciągu tygodnia. "Chwali mnie" odpowiednią ikoną za to, że w ciągu ostatnich 30 dni nie przytyłem. Pyta, czy zmienić się w monitor. W jednym narożniku wyświetla ikony ubrań z Zary, w drugim proponuje strój na niedzielę biorąc pod uwagę to, co mam w szafie.  

Kolejny mały kwadracik to moje zdjęcie z ostatniej konferencji. Ja i kilku kolegów  z konkurencyjnych redakcji. Asystent rozpoznał wszystkie marynarki, buty i koszule, które mają na sobie. Sugeruje mi zakupy. Za jednym dotknięciem mogę zobaczyć siebie na zdjęciu w lepszej koszuli i nowej marynarce.

Zamawiam jedno i drugie. Kiedy kieruję się do salonu lustro znów zamiera, stając się standardowym, nieożywionym przedmiotem.  

Wyświetlacz wbudowany w lustroWyświetlacz wbudowany w lustro Fot. Multicopy Srl/YouTube/Samsung

Siadam na kanapie. Telewizor, nie czekając, aż go włączę, wyświetla już informacje o pogodzie. Okna, które samodzielnie uchyliło się kwadrans przed moim obudzeniem -  czujniki w łóżku wyczuwają fazę snu - zamykają się. A rolety unoszą się do góry aż do chwili, gdy na nie nie popatrzę. Wtedy odpowiednia ikona w soczewce pozwala mi podnieść je o jeszcze kilka centymetrów.  

Prawdziwa sieć inteligentnych rzeczy

Każdy przedmiot w zasięgu mojej dłoni, każdy mebel, szafa, krzesła, stół, lampa, dywan są wyposażone w czujniki sprzężone z moim domem. Niedzielę mogę zacząć od przeglądu stanu moich sprzętów, o czym mi przypomina ikonka domu migająca w mojej soczewce. Mogę wybrać, czym chciałbym się zająć. IKEA ma akurat promocję na dekorację stołu. Lekko wyginam iPhone'a i zakładam go niczym okulary do rzeczywistości rozszerzonej. Po chwili widzę na swoim stole nowe obrusy, talerze i sztućce. Przewijam wzory poruszając dłonią. Wybieram w końcu to, co najbardziej mi odpowiada. Asystent odnotowuje płatność, informując mnie, że w tym miesiącu mam jeszcze 600 zł do wydania na akcesoria domowe.  

embed

Kiedy rozpoczynała się rewolucja internetu rzeczy, nikt w nią za bardzo nie wierzył. Inteligentne przedmioty wydawały się mało przydatne. Dziś otacza nas 500 miliardów sensorów, które przekazują dane dosłownie o wszystkim, łączą ze sobą przedmioty i obiekty.

Mój smartfon wie, kiedy się do niego zbliżam, zmienia tryby pracy: stacjonarny, mobilny, wirtualny, bo nauczył się moich zachowań.  

Każda możliwa powierzchnia jest albo ładowarką, albo wyświetlaczem. Przedmioty rozpoznają, kiedy na nie patrzę i umożliwiają przerzucanie dowolnego obrazu, powiadamiają się nawzajem. Jednym ruchem ręki mogę więc przeciągnąć ikonkę pogody z okna na monitor, stół czy stucalowy telewizor przypominający nieco grubszy arkusz papieru. 

embed

Kwantowe komputery pomagają ludzkości

Skąd jednak wzięło się to przyspieszenie możliwości technologii? Równoległy rozwój kilku technologii. Sztuczna inteligencja korzysta z coraz potężniejszych komputerów. W tym również kwantowych, które wyszły wreszcie poza laboratorium, chociaż nadal do działania potrzebują temperatur bliskich zeru absolutnemu. Szybkość obliczeń za pomocą algorytmów kwantowych imponuje. Podczas gdy tradycyjnym maszynom potrzebne były dni, nowym systemom wystarczą minuty minut. Komputer kwantowy nie opiera się na bitach, ale kubitach. Te, zamiast przyjmować stan 0 lub 1, mogą przyjąć stan pośredni. Przy dwóch tysiącach kubitów komputer kwantowy jest w stanie odwzorować w czasie rzeczywistym zmiany zachodzące w otaczającej nas rzeczywistości.

Sztuczna inteligencja może też dziś czerpać wiedzę z nieskończonej liczby źródeł - wszystko dzięki wszechobecnym czujnikom i ciągłemu przesyłowi informacji.

embed

Potęga wszechsieci

Elon Musk dopiął swego i rozmieścił wokół Ziemi tysiące mikrosatelitów. Jaka z tego korzyść? Chociażby taka, że obraz o rozdzielczości 8K można transmitować na żywo i to bez większych strat - satelitarna transmisja danych stała się tania i łatwo dostępna.

Dzięki standardowi 5G nie muszę martwić się o to, co dekadę temu - pojęcie "ilości miejsca na dane" przestało istnieć, miejsce jest nieograniczone. Aplikacje i gry nie wymagają pobierania ani instalacji. Filmy, rzeczywistość wirtualna, rozszerzona, pojawia się wszędzie w mgnieniu oka. Transmisja danych na poziomie 20Gb/s to absolutna norma. 

W zasadzie nie pracuję

To zmieniło też sposób, w jaki pracuję. Moc komputerów jest dziś tak duża, że nareszcie udało się pozbyć barier, które dekadę temu uniemożliwiały osiągnięcie danego poziomu efektywności. Każdy rodzaj pracy może być bardziej wydajny. Wszelkie obliczenia odbywają się niemal w czasie rzeczywistym. Graficy komputerowi nie muszą już czekać, aż ich komputer coś obliczy. Montażyści filmowi nie muszą wychodzić na kawę, kiedy eksportują zmontowany film do pliku. Architekci mogą renderować dowolny obraz w przeciągu sekund, nie godzin. To sprawiło, że zamiast niemal połowy swojego dnia pracy poświęcać na oczekiwanie, aż komputer zrobi to, co chcę, by zrobił, mogę zająć się prawdziwie twórczymi zajęciami. 

EgzoszkieletEgzoszkielet Fot. Cyberdyne

Zmieniła się też praca fizyczna. W supermarketach pojawiają się egzoszkielety. Uzupełniają wózki widłowe i sprawiają, że praca magazyniera czy kasjera ma już znacznie mniej wspólnego z fizycznym wysiłkiem. 

Niemal nic nie mam, nawet samochodu

Rewolucja zaszła też w wielu aspektach życia. Ekonomia współdzielenia wyparła tradycyjny model posiadania. Jako mieszkaniec dużego miasta mogę zapomnieć o posiadaniu samochodu. W większych europejskich miastach mogę wsiąść dowolnego elektrycznego samochodu. Ponad połowa zaparkowanych na ulicach to auta współdzielone. Kiedy tylko siadam za kierownicą, słyszę swoją ulubioną piosenkę i widzę listę kontaktów do swoich znajomych.

embed

Wyświetlacz prezentuje mapę przygotowaną przez wirtualnego asystenta. Czuję, że samochód jest "mój", chociaż faktycznie do mnie nie zależy. Oczywiście po drogach wciąż poruszają się niemodne, hybrydowe samochody, które mają "tradycyjnych" właścicieli. Pełna rewolucja zajmie jeszcze trochę czasu. 

Podobnie jest z innymi produktami, które są już usługami, jak chociażby Windows, inteligentny odkurzacz, czy kosiarka do trawy. 

Czas na przerwę

Inteligentny asystent w mojej soczewce przypomina mi, że czas na aktywność poza domem. Nie pozwala, abym zbyt wiele czasu spędzał w cyfrowej rzeczywistości. Poza tym, widzę oczekujące połączenie od mojego syna. Mam nadzieję, że nie zniszczył mojego kolekcjonerskiego iPhone'a X.

Więcej o: