Mi A1 to pierwszy smartfon tego producenta z "czystym" Androidem, jednocześnie najwydajniejsze urządzenie należące do programu Android One i jedyne obecnie dostępne w Polsce.
Dzięki temu, że o aktualizacje dba samo Google, Mi A1 ma szybko otrzymywać poprawki i nowe wersje systemu, a także mieć świetnie zoptymalizowane oprogramowanie. "Czysty" Android zapewnia nie tylko łatwość i intuicyjność obsługi, ale także bardzo płynne działanie.
Dzięki uprzejmości firmy Xiaomi mogłem zacząć testy smartfona jeszcze w dniu premiery w Indiach. Teraz, po miesiącu użytkowania czas podzielić się szczegółowymi wrażeniami.
Cóż, Mi A1 może się podobać lub nie. Już na pierwszy rzut oka przypomina kilka innych chińskich smartfonów, które z kolei są podobne do zeszłorocznego urządzenia jednego z amerykańskich producentów.
Moim zdaniem Mi A1 prezentuje się całkiem nieźle, zwłaszcza w złotej wersji kolorystycznej. Niestety w tym przypadku niemałe ramki dookoła ekranu są białe, przez co bardzo wyraźnie widoczne.
Xiaomi Mi A1 z Android One fot. Bartłomiej Pawlak
Jakość wykonania sugeruje wręcz, że mamy do czynienia ze znacznie droższym urządzeniem. Do niczego nie można się tu przyczepić. Obudowa typu unibody wykonana została z odpornego na zabrudzenia porządnego aluminium, a przedni panel zabezpieczony został lekko zakrzywionym na krawędziach szkłem Corning Gorilla.
Obcowanie z telefonem to czysta przyjemność, choć ponarzekać można trochę na delikatnie wystający moduł podwójnego aparatu. Na co dzień nie przeszkadza, jednak utrudnia korzystanie ze smartfonu położonego na płaskiej powierzchni.
Smartfon jest bardzo smukły (7,3 mm) i bardzo dobrze leży w dłoni. Moim zdaniem nieco przyjemniej trzyma się jednak urządzenia z zagiętymi krawędziami tylnej części obudowy.
Zastosowane w Mi A1 podzespoły nie zaskakują. Ośmiordzeniowy Snapdragon 625 i Adreno 506 pracujące z ekranem Full HD to dość ograne połączenie. Ten procesor od Qualcomm chwalony jest za niezłą wydajność i energooszczędną pracę.
W połączeniu z 4 GB RAM, 64 GB pamięci wewnętrznej i "czystym" Androidem zapewnia bardzo dobrą płynność działania. Punkty w AnTuTu być może nie rzucają na kolana, jednak całość działa bardzo sprawnie, a wielozadaniowość i otwieranie także bardziej zaawansowanych aplikacji nie robi na Mi A1 żadnego wrażenia.
Xiaomi Mi A1 fot. screeny własne
Nie ma co się także rozwodzić nad wyświetlaczem. Jak na swoją półkę cenową jest jak najbardziej w porządku, choć subiektywnie oceniam, że nasycenie kolorów i kontrast mogłyby być nieco lepsze.
Na koniec warto jeszcze wspomnieć, że Xiaomi Mi A1 dostał skaner odcisków palców, który działa bardzo szybko i rzadko się myli. Zabrakło za to modułu NFC, a wielka szkoda.
Na pokładzie jest hybrydowy Dual SIM z możliwością umieszczenia karty MicroSD. W przeciwieństwie do flagowego Mi6 nie zabrakło gniazda słuchawkowego, a Mi A1 jest jednym z najtańszych telefonów wyposażonych w złącze USB typu C, za co należy producenta pochwalić.
O tym jakie zalety płyną z członkostwa Mi A1 w programie Android One pisałem już nie raz. Warto skupić się na tym jak to wszystko działa, a jest tu co chwalić.
"Czysty" Android, również po miesiącu użytkowania i zainstalowaniu kilkudziesięciu aplikacji sprawuje się rewelacyjnie. Wszystko otwiera się błyskawicznie, animacje są bardzo płynne i przyjemne dla oka, a jakiekolwiek przycięcia zupełnie nie występują.
Mam nieodparte wrażenie, że Snapdragon 625 radzi sobie na Mi A1 znacznie lepiej niż na pozostałych smartfonach z często dość ciężkimi nakładkami systemowymi.
Xiaomi Mi A1 fot. Bartłomiej Pawlak
Ponad to moim zdaniem system wygląda znacznie lepiej, niż w przypadku skórki, którą ozdabia każdy inny telefon Xiaomi. Tym samym zniknęły wszystkie problemy MIUI, o których szerzej pisałem przy okazji flagowego modelu Mi6.
Android w Mi A1 trochę przypomina więc to, co znamy z Nexsusów czy Pixeli. Warto jednak zaznaczyć, że system nie jest jednak zupełnie "goły".
Xiaomi zainstalowało dwie własne aplikacje: "Opinie" i "Pilot Mi". Druga z wymienionych przyda się oczywiście do obsługi modułu podczerwieni, o którym producent nie zapomniał nawet pomimo niskiej ceny urządzenia.
Ingerowano także w aplikację aparatu, która nie tylko obsłuży podwójny moduł fotograficzny, ale także przypomina wizualnie program z nakładki MIUI.
Xiaomi Mi A1 fot. Bartłomiej Pawlak
Na tę chwilę smartfon pracuje pod kontrolą Androida 7.1.2, a przez ostatni miesiąc dostał już dwie aktualizacje, w tym jedną dużą. Xiaomi i Google obiecują także, że do końca roku wyposażą Mi A1 w nową wersję Oreo, w co jestem w stanie bez problemu uwierzyć.
O takim tempie aktualizacji większość posiadaczy budżetowych smartfonów może jedynie pomarzyć. Nowego systemu spora część świeżych smartfonów z tej półki cenowej już nie zobaczy, a do końca roku nawet wiele dwa razy droższych urządzeń nie dostanie Androida w wersji 8.
Xiaomi reklamuje aparat w Mi A1 jako "Flagship Dual Camera" (ang. flagowy podwójny aparat). Podczas premiery prowadzący polecał porównywanie Mi A1 z najlepszymi, ale nie ma to żadnego sensu.
Nie będzie przecież dla nikogo zaskoczeniem, że jakość zdjęć pochodzących z podwójnego aparatu od Xiaomi będzie przegrywać m.in. ze świetnym modułem w Note8, na który trzeba wydać o 3 tys. zł więcej.
Fotografia wykonana smartfonem Xiaomi Mi A1 fot. Bartłomiej Pawlak
Fotografowanie Xiaomi Mi A1 daje jednak sporo przyjemności i zapewnia zdjęcia o zadziwiająco dobrej jakości jak na tak niedrogi smartfon. Urządzenie można porównywać do sporo droższych telefonów innych producentów.
Oprogramowanie bardzo dobrze radzi sobie z rozmazywaniem tła, a dwukrotnie przybliżone zdjęcia nie odstają jakością od tych zrobionych ze standardowego obiektywu.
Zdjęcie zrobione Xiaomi Mi A1 fot. Bartłomiej Pawlak
Zakres tonalny może nie jest imponujący, jednak barwy są dobrze nasycone, kontrast jest odpowiedni, a ostrość bardzo dobra. W razie potrzeby można jeszcze skorzystać z trybu HDR.
Poniżej zdjęcie zrobione dłuższym obiektywem bez włączonego trybu HDR:
Zdjęcie zrobione Xiaomi Mi A1 fot. Bartłomiej Pawlak
Tak przynajmniej jest przy w miarę sprzyjających warunkach oświetleniowych. W nocy zdjęcia wychodzą gorsze. Fotografowanie staje się małą loterią, bo wiele zdjęć jest rozmazanych, a te udane i tak mają nieco wyblakłe kolory i sporą ilość szumu.
Przyczyną jest specyfikacja aparatu. Kamera z szerszym obiektywem została wyposażona w przysłonę f/2,2, a ta z teleobiektywem dostała f/2.6 (dla porównania w Xiaomi Mi6 - odpowiednio f/1,8 i f/2,6).
Zdjęcie zrobione Xiaomi Mi A1 fot. Bartłomiej Pawlak
Jest więc ciemno, a sytuację dodatkowo pogarsza brak optycznej stabilizacji obrazu. Oprogramowanie podnosi czułość matrycy i wydłuża czas naświetlania, co powoduje szumy i poruszenia.
Jednym słowem, jeśli nie oglądacie każdego piksela z osobna i fotografujecie głównie w dzień, z jakości zdjęć będziecie bardzo zadowoleni. W nocy telefon radzi sobie raczej przeciętnie, jednak takie fotografie są akceptowalne na tej półce cenowej.
Przykładowe zdjęcie zrobione z użyciem trybu HDR:
Fotografia wykonana smartfonem Xiaomi Mi A1 fot. Bartłomiej Pawlak
Warto także odnotować, że smartfon kręci filmy w SD, HD, Full HD i 4K. Nie ma za to możliwości wybrania trybu 60 kl/s.
Więcej zdjęć zrobionych Mi A1 możecie zobaczyć w galerii pod TYM linkiem.
W smartfonach Xiaomi czas pracy na baterii zazwyczaj jest dla mnie miłym zaskoczeniem. Telefony tego producenta słyną z bardzo dobrych wyników pracy na jednym ładowaniu. Problem w tym, że Mi A1 ma ekran o przekątnej 5,5 cala i ogniwo o pojemności 3080 mAh. Nie jest to dużo, ale też niemało.
Połączenie energooszczędnego Snapdragona 625 z brakiem zasobożernej nakładki zrobiło jednak swoje. W praktyce przy oszczędnej pracy telefon trzeba ładować co dwie doby, co jest bardzo dobrym wynikiem.
Xiaomi Mi A1 fot. Bartłomiej Pawlak
Przy średnio aktywnym korzystaniu telefon prosi o ładowarkę przed końcem drugiego dnia, a przy bardzo aktywnym dotrwamy od rana do wieczora. Jest więc tylko trochę gorzej niż w przypadku flagowego Mi6.
Mały minus Xiaomi należy się jednak za brak szybkiego ładowania w testowanym modelu.
Smartfon zdecydowanie można polecić. Niezły wygląd, świetna jakość wykonania, bardzo dobry aparat, niezła bateria i sprawdzony średnio-półkowy procesor w połączeniu z "czystym" Androidem zapewnia bardzo dobre wrażenia z użytkowania.
Do tego wystarczy dodać obietnicę szybkich i częstych aktualizacji od samego Google i Mi A1 od razu wyróżnia się z tłumu podobnych średniaków.
Jest też jedną z bardzo niewielu opcji do wyboru dla osób szukających niedrogiego, dobrze działającego urządzenia pozbawionego nakładki producenta. Trzeba jednak pamiętać, że aparat w nocy jest nieco zbyt ciemny, a o płatnościach telefonem można zapomnieć z powodu braku NFC.
Xiaomi Mi A1 fot. Bartłomiej Pawlak
Na koniec to, co dla wielu może być kluczowym kryterium wyboru - cena. Podczas premiery w Indiach mogliśmy usłyszeć o 15 tys. rupii, czyli zaledwie ok. 850 zł.
Nikt nie liczył na tak niską kwotę w Polsce (trzeba uiścić szereg opłat przy wprowadzaniu urządzenia na rynek), jednak po cichu miałem nadzieję, że telefon będzie można kupić za 1000 zł lub tylko nieco więcej.
Niestety tak się nie stało. Urządzenie właśnie trafiło do sklepów nad Wisłą i w oficjalnej dystrybucji kosztuje 1299 zł. Niektóre z trzech wersji kolorystycznych (czarny, złoty, różowo-złoty) można jednak zdobyć o kilkadziesiąt zł taniej.
Szkoda, że nie udało się utrzymać ceny choćby o sto zł niższej, choć i tak bazowa cena indyjska była na tyle niska, że smartfon nawet nad Wisłą jest relatywnie niedrogi.
Gdyby udało mi się dorwać Mi A1 za maksymalnie 1100 zł brałbym go bez zastanowienia. Za 200 zł więcej staje się po prostu bardzo ciekawą propozycją, jednak dalej godną polecenia.
---