Kontroler ruchowy Kinect składała dla Microsoftu firma Co.Design. Według jej danych, od momentu premiery w 2010 roku w ręce klientów trafiło aż 35 mln egzemplarzy, zatem trudno uznać cały projekt za całkowitą porażkę. Nie sposób nie docenić rewolucyjnej jak na swoje czasy technologii, która nie wymagała trzymania w dłoni jakichkolwiek dodatkowych kontrolerów.
Produkt wzbudził również żywe zainteresowanie specjalistów oraz naukowców, stanowiąc dużo tańszą alternatywę dla konkurencyjnych rozwiązań.
Początkowo czujnik sprzedawał się znakomicie, a nawet lepiej od wydanego w tym samym roku iPada, czyli pierwszego tabletu Apple. Jednak stopniowo zainteresowanie technologią malało, a gracze coraz mniej chętnie wstawali z kanapy, żeby poruszać się przed telewizorami.
Microsoft próbował ratować sytuację wypuszczając odświeżoną wersję Kinecta, która naprawiała największe bolączki pierwszej odsłony. Początkowo sprzedawany obligatoryjnie z Xboksem One kontroler ruchu niestety znacząco podnosił cenę konsoli (o 100 dolarów) przez co wielu użytkowników kwestionowało sens zakupu sprzętu.
Czytaj też: Najwydajniejsza konsola na świecie wchodzi do Polski. Znamy cenę
Niechęć powodowała również rzekoma stała aktywność czujników i połączenia z chmurą. Wszystko za sprawą możliwości sterowania konsolą gestami i głosem.
Stąd koncern w obawie o spadki sprzedaży Xboksa nowej generacji był zmuszony wprowadzić możliwość zakupu Xboksa One bez obowiązkowego kontrolera ruchowego. Żadna z obecnie produkowanych wersji konsoli do gier Microsoftu nie ma już gniazda umożliwiającego bezpośrednie podłączenie Kinecta. Przyszłość projektu wydawała się zatem od pewnego czasu przesądzona.