Od kilku lat fenomenem internetu i gospodarki jest bitcoin - wirtualna waluta, którą można obracać, płacić, kupować i sprzedawać. Jej popularność i wartość jest na tyle duża, że na świecie powstały inne projekty tego typu. Nic dziwnego -za jednego bitcoina trzeba dziś zapłacić ok. 7000 dol.
Jednym z podobnych projektów jest krytopwaluta Ethereum. Wczoraj doszło do incydentu, który zmroził wielu jej użytkowników.
Jeden z programistów postanowił stworzyć łatkę, która zabezpieczy specjalny rodzaj elektronicznych portfeli, w których waluta jest przechowywana. Chodzi o portfele współdzielone - ich właścicielem jest wiele osób, a dokonanie transakcji wymaga zgody wszystkich.
Mężczyzna postanowił sprawdzić, czy ktoś mógłby taki współdzielony portfel przekształcić w należący do jednej osoby. Zrobił to, bo kilka dni wcześniej doszło do hakerskiego ataku na kryptowalutę, w jej wyniku wyprowadzono z portfeli równowartość 32 mln dol. Przeprowadził test, który okazał się katastrofą. Na skutek błędu zablokował wirtualną walutę o wartości 300 mln dol. Portfele zostały bowiem przekształcone w zwykłe, jednak utracono do nich jakikolwiek dostęp.
Programista działający pod pseudonimem Devops199 przyznał, że się pomylił. Z rozbrajającą szczerością wyjaśnił,że nie do końca wiedział co robi, gdyż jest nowicjuszem w branży.
Parity, firma, która zarządza Ethereum uspokaja. Twierdzi, że kwota 300 mln dolarów jest oparta na spekulacjach. Zapewnia też, że pieniądze nie zostały utracone, a zamrożone. Stara się znaleźć rozwiązanie, które może doprowadzić do ich odzyskania. Jednym z nich jest tzw. "Hard Fork" czyli wydzielenie nowej waluty z zablokowanych środków. Na taki ruch musi się jednak zgodzić ponad połowa właścicieli zamrożonych pieniędzy. Jeśli nie uda się ich przekonać pieniądze ulokowane w kryptowalucie mogą przepaść na zawsze.
***
Za: The Guardian