W środę późnym wieczorem czasu polskiego można było oglądać na żywo start kolejnej rakiety SpaceX. Była to misja realizowana na zlecenie rządu Luksemburga.
Falcon 9 miał wynieść na orbitę ważącego nieco ponad 4 tony rządowego satelitę komunikacyjnego Gov-Sat 1, z którego - poza Luksemburgiem - korzystać będzie NATO. Ma chronić przed cyberatakami państwa sojuszu.
Misja zakończyła się pełnym sukcesem, a Elon Musk postanowił wykorzystać lot do przeprowadzenia małego eksperymentu, który miał zakończyć jej żywot.
Rakieta była już wcześniej użyta w innej misji SpaceX i szczęśliwie wróciła na Ziemię. Firma uznała, że ten egzemplarz Falcona 9 nie będzie już potrzebny i postanowiono przetestować działanie silników w drodze powrotnej. Zamiast jednego, miały zostać uruchomione trzy.
Lot powrotny miał zakończyć się całkowitym zniszczeniem maszyny w wodach oceanu, tak aby nie uszkodziła specjalnej platformy morskiej. Ku zdziwieniu inżynierów firmy i samego Elona Muska, rakieta przetrwała jednak upadek i w jednym kawałku unosi się na wodzie.
Ta rakieta miała przetestować bardzo silny ciąg wsteczny przy lądowaniu w wodzie, aby nie zniszczyć platformy, ale zadziwiająco przetrwała. Spróbujemy wyłowić ją z powrotem na brzeg.
Szef SpaceX na swoim ulubionym portalu społecznościowym zapowiedział, że rakieta zostanie jednak wyłowiona z wody. Na razie nie ujawnił co teraz stanie się z tym egzemplarzem Falcona 9.
Już za kilka dni o SpaceX znów zrobi się bardzo głośno. Na 6 lutego zaplanowany jest start najcięższej z będących obecnie w użytku rakiet nośnych na świecie - Falcona Heavy. Wtedy firma planuje sprowadzić bezpiecznie na Ziemię wszystkie trzy człony rakiety.
---