Możliwe, że to pora, żeby o 500 plus przestać już mówić. Nie chodzi mi o to, żeby ten program zlikwidować. Ależ nie, bardzo go lubię i uważam, że to świetnie, że istnieje. Tylko, że dziś już chyba nie ma większego wpływu na cokolwiek. Z potężnego aktywa w ręku polityków, którzy nie bali się go wprowadzić powoli będzie się stawać pasywem – sztywnym wydatkiem, który niespecjalnie ma wpływ na cokolwiek w gospodarce, ale za to z powodów politycznych nie będzie się go można już nigdy pozbyć.
Tak, ale w niezbyt dużym stopniu. Nie można tego nazwać przełomem. Co więcej – dane z ostatnich miesięcy zaczynają sugerować, że pierwszy pozytywny efekt zanika.
Liczba urodzeń w Polsce dane: GUS
W momencie uruchomienia programu liczba urodzeń za wcześniejsze 12 miesięcy wynosiła 374 tysiące. Po kilku miesiącach funkcjonowania zasiłku 500 plus liczba ta zaczęła rosnąć i w lipcu 2017 przekroczyła 400 tysięcy. W październiku doszła do poziomu 403,9 tysięcy i to był max. Od listopada liczba urodzin już nie rośnie. Nie spada też znacząco, po prostu stoi w miejscu.
Możliwe, że sprawdzi się hipoteza mówiąca o tym, że 500 plus przyspieszyło decyzje tych, którzy i tak zamierzali mieć dziecko, ale myśleli, że może zrobią to nieco później. Niekoniecznie jednak wpłynie na zmianę decyzji tych, którzy dziecka nie planowali. Zgodnie z tą hipotezą efekt wzrostu liczby urodzeń powinien potrwać kilkanaście miesięcy i potem zniknąć. Dotychczasowe dane wskazują, że faktycznie tak się może stać. Chociaż oczywiście nie musi. Sytuacja jest rozwojowa.
Tu wyniki są jeszcze mniej rewelacyjne. Tak, wzrosła. O 2 tysiące. W kwietniu 2016 roku było nas w g GUS 38,427 mln. Najnowsze dane ze stycznia 2018 mówią, że jest nas 38,429 mln.
Ludność w Polsce dane: GUS
Chociaż patrząc na wykres można zaryzykować stwierdzenie, że być może 500 plus pomogło przyhamować wcześniejszy trend spadkowy. A to już coś.
Poza wpływem na demografię 500 plus miał mieć wieloraki wpływ na gospodarkę. Nawet jeśli on jakiś był, to z pewnością już się skończył i teraz go już nie ma. Wpływ na wszelkie dane ekonomiczne wygasł po dwunastu miesiącach, wpływ na nastroje i oczekiwania ludzi, którzy otrzymują świadczenie też już zniknął. Bo się już wszyscy przyzwyczaili, że pod koniec miesiąca ten przelew przychodzi.
Oczywiście kolosalnie pomylili się wszyscy ci, którzy przepowiadali upadek finansów publicznych twierdząc, że Polski nie stać na rozdawanie ludziom 24 mld złotych rocznie tylko dlatego, że mają dzieci. Okazało się, że nas stać. Udowodnienie tego wszystkim w kraju, który dotąd panicznie bał się jakiejkolwiek większej redystrybucji pieniędzy z budżetu w stronę osób nieco mniej zamożnych, moim zdaniem jest największym osiągnięciem tego programu. To, że konstrukcja 500 plus sprawia, że kasa płynie też do bogatych z pewnością jest niedoskonałością, ale nie zmienia generalnej wymowy tego pomysłu.
Oczywiście w gospodarce zawsze jest problem z wyselekcjowaniem wpływu jednego zjawiska na rzeczywistość pomijając wszystkie inne zjawiska. To, że 500 plus nie rozwaliło budżetu zawdzięczamy głównie temu, że w tym samym czasie udało się zwiększyć wpływy podatkowe uszczelniając VAT. Dochody z podatków rosną też dlatego, że gospodarka kręci się szybciej.
Swoją drogą w 2017 roku gdyby nie wydatki na 500 plus budżet państwa miałby pierwszą nadwyżkę budżetową w historii Polski z gospodarką rynkową. Ale takie przeliczenie jest oczywiście tylko sztuczką formalną. W ten sam sposób można co roku opowiadać, że mielibyśmy nadwyżkę, gdybyśmy zlikwidowali wydatki np. na armię, itd. itp.
Inna sprawa jest taka, że tę dobrą koniunkturę, dzięki której mamy dobrą sytuację w budżecie i stać nas jako państwo na 500 plus, możemy zawdzięczać własnie temu programowi. Ach jak pięknie byłoby, gdyby udało się to bezsprzecznie udowodnić. Mielibyśmy swego rodzaju perpetuum mobile – wydatki socjalne rządu pobudzają wydatki gospodarstw domowych w tak dużym stopniu, że bardziej rozpędzona dzięki tym wydatkom gospodarka generuje większe podatki. O tyle większe, że pokrywają z nawiązką pierwotne wydatki na socjal. To byłoby genialne.
Ale nie wiadomo czy tak jest. A może nawet: raczej tak nie jest.
Faktem jest, że polska gospodarka pędzi sobie do przodu w tempie 5 procent rocznie głównie dzięki szybko rosnącej konsumpcji, czyli głównie dzięki naszym wydatkom. Ale te wydatki rosną nie tylko z powodu 500 plus. Tak właściwie wzrost związany z 500 plus trwał tylko 12 miesięcy. Po roku już nie było wzrostu – w sierpniu 2017 uprawnieni dostali takie samo 500 złotych, co w sierpniu 2016. Wzrost wielkości świadczenia wyniósł zero procent.
Efekt napędzający konsumpcję mógł więc występować tylko od kwietnia (a tak właściwie od czerwca 2016, bo wtedy do ludzi trafiły pierwsze wypłaty) do czerwca 2017. Jest też efekt poprawy nastrojów wśród konsumentów. Możliwe, że niektórzy z nich poczuli, że pierwszy raz w życiu coś od państwa dostali i poczuli się dzięki temu lepiej. Czując się lepiej mogli decydować się na przykład na jakieś większe zakupy, może nawet na kredyt. I to też z pewnością napędzało gospodarkę. Ale ten efekt też zapewne po dwóch latach już wygasł. Dziś 500 plus nie jest już niczym nadzwyczajnym, nie wpływa więc już na nastroje.
Jeśli więc 500 plus pomagało napędzać wzrost gospodarczy w Polsce to tylko w pierwszym roku obowiązywania programu. Ale nawet wtedy znacznie ważniejszą siłą napędową były malejące bezrobocie, wzrost zatrudnienia i wzrost płac, w tym tej minimalnej.
W Polsce pracuje ponad 16 milionów ludzi, którzy średnio dostają na rękę jakieś 3000 złotych. To oznacza, że co miesiąc wypłaca im się w formie wynagrodzeń 48 miliardów złotych. 500 plus kosztuje miesięcznie jakieś 2 miliardy złotych. Czyli płace są 24 razy ważniejsze. Tak więc to ich wzrost napędza konsumpcję i całą gospodarkę w znacznie większym stopniu niż 500 plus. Przy obecnej sytuacji na rynku pracy polska gospodarka rosła by szybko także bez 500 plus.
A propos rynku pracy, to pozostaje jeszcze kwestia wpływu 500 plus na aktywność zawodową kobiet. Według ostatnich badań z rynku z powodu tego świadczenia odeszło 100 tysięcy kobiet. Aktywność zawodowa kobiet faktycznie trochę spadła i z punktu widzenia gospodarki to niedobrze. W Polsce generalnie mamy dość niewielką aktywność zawodową ludności w tak zwanym wieku roboczym, a kobiety mają tę aktywność niewielką w szczególności. Rząd powinien więc robić wszystko, żeby tę aktywność zwiększyć. Niestety robi wiele, że wzrost tej aktywności utrudniać. Ale także tutaj moim zdaniem wpływ 500 plus nie jest duży. Bardziej poziom aktywności będzie nam psuć wcześniejszy wiek emerytalny. A spadek aktywności kobiet w skali całej gospodarki nie jest wcale duży. Pod koniec 2017 wynosił -0,3 punktu procentowego. Rok temu aktywnych na rynku pracy było 48,3 procent kobiet, a teraz 48 procent. Wskaźnik spadł, ale raptem do poziomu, na którym byliśmy w 2011 roku.
Aktywność zawodowa kobiet w Polsce dane: GUS
Zresztą, jeśli ten spadek aktywności jest związany z lepszym wychowaniem małych dzieci, to także z punktu widzenia gospodarki w długim terminie to się może opłacać. Dwulatki, które spędzają więcej czasu z rodzicami (a nie np. w żłobku) mogą sobie lepiej zbudować poczucie więzi, przez co potem w życiu dorosłym mają mniejszy problem np. z poziomem zaufania i budowaniem relacji z innymi ludźmi. Mówiąc inaczej można mieć nadzieję, że kobiety, które zniknęły z rynku pracy nie grają teraz w kulki na kanapie, tylko są zajęte budowaniem lepszej jakości kapitału społecznego w kolejnym pokoleniu. Oby im się udało.
Jedyne czego bym sobie życzył, to żeby na budowanie tego kapitału, nawet kosztem wyjścia z rynku pracy na parę lat, równie często co kobiety decydowali się także mężczyźni. Ale zmienić zły kod kulturowy jest znacznie trudniej, niż przyznać ustawą świadczenie z budżetu państwa.
Podsumowując: program 500 plus zwiększył liczbę urodzeń, ale tylko troszeczkę. Zwiększył liczbę ludności, ale tylko ociupinkę. Pomógł rozkręcić gospodarkę, ale tylko troszeczkę. Zmniejszył aktywność zawodową kobiet. Ale tylko troszeczkę.
A skoro tylko troszeczkę, to chyba nie ma o czym mówić. Dlatego za rok programu 500 plus na trzecie urodziny podsumowywać nie będę. No może ewentualnie troszeczkę.