Ondrej Vlce, nowy dyrektor wykonawczy Avasta w rozmowie z Forbsem przyznał, że firma zbiera i sprzedaje dane użytkowników. Nie ma co jednak doszukiwać się afery, ponieważ antywirus firmy jest darmowy, przedsiębiorstwo musi jakoś zarabiać, a wszystkie dane są anonimowe. Można było przewidzieć, że Avast zarabia w ten sposób, gdyż dane są - zwłaszcza dla firm marketingowych - bardzo wartościowym zasobem. Dochody firmy z tego tytułu to jednak zaledwie 5 proc. całego zysku firmy wynoszącego 427 milionów dolarów. Z kolei z rozwiązań spółki korzysta 435 milionów użytkowników, ich dane przyniosły zysk w wysokości 21 milionów dolarów, co oznacza że informacje pochodzące od jednego użytkownika przynosiły firmie 49 centów. Niewiele, ale skala i rozmiary firmy robią swoje.
Chciałoby się pochwalić firmę za przejrzystość, ale dziwnym trafem nowe kierownictwo o tym fakcie wspomniało dopiero teraz, tuż po raporcie Wladimira Palanta. Twórca Adblock Plus opisał w nim nie do końca uczciwe działanie rozszerzeń Avasta i AVG.
Co ciekawe, dane zbierane przez Avasta, jak na ironię, służą też użytkownikom. Skupują je m.in wielkie firmy technologiczne, by wykorzystać do śledzenia zamówień - usprawnia to proces zakupów w internecie. Google tymczasem nie spodobały się praktyki AVG i Avasta. Ich dodatki do przeglądarki Chrome zostały usunięte, ze względu na zbyt szerokie i zbędne uprawnienia oraz gromadzenie zbyt dużej ilości danych. Z Chrome Web Store zniknęły Avast SafePrice, Avast Online Security i AVG SafePrice, ostała się tylko wtyczka AVG Online Security.