Fitbit chwali się, że Sense to najbardziej zaawansowany smartwatch w portfolio amerykańskiej firmy Czy ta deklaracja znajduje pokrycie w faktach? Jak Sense wypadł podczas kilku tygodni testów? Oto wszystko, co warto wiedzieć na temat nowego sprzętu Fitbita.
Jeśli chodzi o design, to Fitbit nie odkrył tutaj Ameryki. Bryła urządzenia do złudzenia przypomina to, co znamy choćby z modelu Versa 2. Nie każdemu przypadną do gustu mocno zaokrąglone krawędzie koperty. To jednak kwestia gustu. Mi stylistyka Fitbit Sense odpowiada. Do zegarka dołączono silikonowy pasek w dwóch rozmiarach, który charakteryzuje się wygodnym zapięciem.
Jakość użytych materiałów robi wrażenie. Kopertę wykonano ze stali szlachetnej, a ciekawym akcentem jest też otaczająca ją metalowa ramka. Co istotne, Fitbit Sense nie łapie zarysowań. Z urządzeniem nie obchodziłem się zbyt delikatnie, a mimo to przetrwało kilka tygodni testów bez szwanku. Tutaj Sense góruje nad wspomnianym już modelem Versa 2 czy też opaską Charge 4.
Na lewej krawędzi tarczy umieszczono haptyczny przycisk, który w moim przypadku okazał się problematyczny. Jako osoba leworęczna, zazwyczaj noszę zegarek na prawej ręce. Efekt był taki, że gdy podczas korzystania z Sense lekko wyginałem nadgarstek, to wielokrotnie - zupełnie przypadkowo - wciskałem ten nieszczęsny przycisk, co powodowało zakończenie treningu.
Ogółem, Fitbit Sense nosi się jednak wygodnie. W zestawie z zegarkiem znajdziemy dwa paski o różnej długości, dzięki czemu można je łatwo dopasować do obwodu nadgarstka. Zegarek jest dość lekki (30 g) i nie przeszkadza podczas snu, o ile odpowiednio poluzujemy pasek.
Fitbit Sense został wyposażony w 1,58-calowy dotykowy wyświetlacz AMOLED o rozdzielczości 336x336 px, który pokryto szkłem Corning Gorilla Glass. Jakościowo ekran ten zdaje się nieco ustępować takim urządzeniom, jak najnowszy Apple Watch. Mam małe zastrzeżenia m.in. co do maksymalnej jasności, która nie rzuca na kolana. Efekt wizualny psuje natomiast zdecydowanie zbyt duża czarna ramka wokół ekranu - tutaj Fitbit ma sporo do zrobienia. Oprócz tego natrafiłem również na niewielkie problemy z responsywnością wyświetlacza. Mówiąc krótko - nie każda akcja powoduje tu reakcję. Czasami musimy dotknąć ekranu drugi raz, aby "wykonał polecenie".
Kolejny kamyczek do ogródka to kwestia menu zegarka. Od lat brakuje mi tu spójności pomiędzy poszczególnymi modelami Fitbita. Niemal każdy inaczej podchodzi do takich elementów UI, jak pasek powiadomień czy skrótów. Może to wprowadzić użytkownika w dezorientację. Po niemal roku korzystania z modelu Versa 2 musiałem więc szybko oduczyć się kilku nawyków.
Z drugiej strony, muszę przyznać, że obsługa menu w Sense jest znacznie bardziej przyjazna i intuicyjna niż we wspomnianej już kilkakrotnie Versie 2. Jeśli więc - po latach eksperymentów - Fitbit znalazł wreszcie złoty środek, to być może warto było trochę poczekać.
W przypadku Fitbit Sense nawigowanie po menu zegarka przebiega następująco:
Tarcza zegarka wybudza się z trybu uśpienia, gdy dwa razy dotkniemy wyświetlacza, poruszymy nadgarstkiem lub wciśniemy haptyczny przycisk. Sense oferuje funkcję Always-On-Display, co oznacza, że zegarek przez cały czas może wyświetlać aktualną godzinę, datę i statystyki.
Pozytywnym zaskoczeniem okazała się bateria. Czas pracy urządzenia na jednym ładowaniu jest satysfakcjonujący. Gdy funkcja AoD jest wyłączona, zegarek działa nieprzerwanie nawet przez 5-6 dni. Aktywowanie Always-On-Display skraca ten czas mniej więcej o połowę.
Tak, jak wspomniałem, Sense to najbardziej zaawansowany smartwatch w historii Fitbita. Liczba czujników i powiązanych z nimi funkcji robi duże wrażenie. Warto przy tym zaznaczyć, że dostęp do zaawansowanych metryk zdrowotnych możliwy jest tylko w wersji premium aplikacji Fitbit. Producent oferuje 6-miesięczny darmowy dostęp do funkcji premium posiadaczom Sense.
Gdy ten okres minie, za korzystanie z Fitbit Premium trzeba będzie jednak zapłacić Ile? 47,99 zł miesięcznie bądź 384,99 zł rocznie. W mojej opinii to zbyt wygórowana cena. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę koszt samego zegarka, który wynosi obecnie ok. 1500 zł.
Przejdźmy jednak do wspomnianych już metryk zdrowotnych. Dzięki szeregowi wbudowanych czujników (Fitbit określa je jako technologię PurePulse 2.0) Sense może monitorować m.in.:
Sense został wyposażony w czujnik pomiaru aktywności elektrodermalnej (EDA), który może przeanalizować nasz poziom stresu. Do wybory mamy 2-minutowy szybki skan lub też trwającą 60 minut "sesję prowadzoną". Oczywiście kilkakrotnie przetestowałem tę funkcję, ale nie mam pojęcia, jakie płyną z niej korzyści. Być może nie doceniam po prostu siły medytacji.
Kolejna nowość to badanie EKG. Fitbit chwali się, że funkcja pomiaru elektrokardiograficznego została zatwierdzona przez amerykańską agencję FDA. Producent przypomina przy tym jednak, że metryki prezentowane przez zegarek mają charakter poglądowy.
Poza tym, znajdziemy tu także bardziej podstawowe funkcje znane z poprzednich modeli Fitbita, takie jak analiza snu, liczba wykonanych kroków, aktualne tętno, analiza treningów i liczba minut spędzonych w aktywnej strefie. Nie zabrakło również wbudowanego modułu GPS, który przyda nam się podczas treningów biegowych. GPS działa bez zarzutu i jest dość precyzyjny.
Wspomniałem już wyżej o funkcji pomiaru nasycenia tlenem (SpO2). To kluczowy wskaźnik dla osób, które aktywnie uprawiają sport. I wszystko byłoby w jak najlepszym porządku gdyby nie to, że mój wynik SpO2 mogę podejrzeć na zegarku tylko, gdy zainstaluje na nim jedną dedykowaną tarczę. Na innych tarczach SpO2 w ogóle się nie wyświetla, co wydaje się dość absurdalne.
Urządzeniom Fitbita często wytykałem problemy z synchronizacją na linii zegarek - smartfon - aplikacja. Na szczęście to już przeszłość. W przypadku Sense synchronizacja odbywa się bezproblemowo, a smartwatch nie gubi połączenia z telefonem, jak to miało miejsce dawniej.
Pod względem funkcji multimedialnych zegarki i opaski Fitbita wciąż trudno porównywać z Apple Watchem. Nie inaczej jest w przypadku Sense. Fitbit ma swój sklep z aplikacjami, ale znajdziemy tu tylko kilkanaście przydatnych. Jest Deezer, Flipboard, Uber oraz New York Times, ale nie znajdziemy np. Spotify. To znaczy teoretycznie znajdziemy, ale nie jest to aplikacja popularnej usługi muzycznej, a narzędzie, które pozwala nam połączyć się z kontem Spotify w smartfonie.
Fitbit mocno chwali się integracją z asystentem głosowym Amazon Alexa. Możliwość wydawania poleceń głosowych w przypadku zegarka sportowego rzeczywiście może być bardzo przydatna. W czasie biegu nie zawsze mamy czas, aby manewrować przy naszym nadgarstku. Sęk w tym, że w Polsce Amazon Alexa to usługa bardzo niszowa i nie znam osób, które z niej korzystają.
Dobrą wiadomością jest natomiast lepsza integracja Fitbit Pay z polskim systemem bankowym. Jeszcze niedawno tylko garstka banków oferowała wsparcie dla płatności urządzeniami tej marki. W ciągu ostatniego roku sporo się zmieniło. Obecnie Fitbit Pay obsługują już:
Na tej liście wciąż brakuje jednak kilka dużych banków, takich jak Millenium czy PKO BP.
PODSUMOWANIE
Zalety Fitbit Sense to świetny design, jakość wykonania, długo trzymająca bateria, technologia PurePulse 2.0 wspierana przez zestaw precyzyjnych czujników oraz znakomicie zaprojektowana aplikacja mobilna z rozbudowanymi funkcjami analitycznymi. Nieco gorzej wypada wyświetlacz, haptyczny przycisk, który jest niezbyt wygodny oraz wciąż ubogie funkcje multimedialne.
Jeśli szukacie sportowego smartwatcha, który da wam dostęp do zaawansowanych statystyk oraz metryk zdrowotnych, a przy tym potrzebujecie tych danych i macie pomysł na to, w jaki sposób wykorzystać je później w praktyce, to Fitbit Sense może być urządzeniem dla was. W innym wypadku kupno sportowego gadżetu za ponad 1500 zł mija się z celem.