Bank unieważnił mu karty, gdy był na wakacjach."Zaproponowali 54 zł zwrotu. Wywalczyłem cztery tysiące"

Wakacje na Gran Canarii okazały się dla czytelnika Gazeta.pl koszmarem. Po kilku dniach pobytu bank zablokował kartę mężczyzny. I pomimo wielokrotnych próśb jej nie odblokował. A potem... unieważnił kolejną. - Odciął mnie od pieniędzy. Musiałem zaciągnąć dług u znajomych - relacjonuje czytelnik. Za nieprzyjemności, zaproponowano mu 54 zł rekompensaty. - Poczułem się, jakbym dostał w pysk - pisze. W jaki sposób udało mu się ostatecznie otrzymać kwotę znacznie większą? I dlaczego bank uparcie blokował kartę?

Do redakcji Gazeta.pl zgłosił się czytelnik, którego spotkała bardzo niemiła przygoda, która sprawiła, że wakacje zmieniły się w czas pełen stresu. Mężczyzna został bowiem odcięty od swoich pieniędzy - i to pomimo wielokrotnych rozmów z bankiem, by tego nie robić. 

Czytelnik w maju wypoczywał na Gran Canarii, gdzie od pierwszego dnia pobytu dokonywał licznych transakcji kartą płatniczą wydaną przez duży polski bank. Po kilku bezproblemowych dniach pojawił się jednak kłopot.

W nocy chciałem zapłacić za jedzenie w jednej z restauracji w Maspalomas. Od obsługi usłyszałem jednak, że moja karta została zablokowana. To był początek kłopotów. I jednocześnie koniec spokojnych wakacji

- pisze czytelnik Gazeta.pl.

Bank blokuje kartę. Pomimo wielokrotnych próśb, by jej nie blokować

Mężczyzna otrzymał wiadomość SMS, w której bank informował, że będzie kontaktował się w sprawie podejrzanej transakcji. Czytelnik nie chciał jednak czekać i od razu chwycił za słuchawkę. Po kilkunastu minutach oczekiwania zrezygnował, bo nikt nie odebrał. Sytuacja wyjaśniła się dopiero po kilku godzinach. 

Rano zadzwoniła do mnie przedstawicielka banku i po weryfikacji odblokowała kartę. Poinformowałem konsultantkę, że jestem na wczasach w Hiszpanii. Zapewniono mnie, że informacja znajdzie się w systemie, by do kolejnych prób zablokowania karty nie doszło. Uspokojony wyruszałem na zwiedzanie wyspy. Niestety już koło południa, podczas próby uregulowania należności, karta znów okazała się zablokowana - pisze czytelnik.

Z nieukrywaną złością zadzwonił do banku i usłyszał, że karta, wbrew porannym deklaracjom, nie została w ogóle odblokowana. - Ponownie wytłumaczyłem, że jestem na wczasach i że takie zachowanie banku poważnie utrudnia mi wypoczynek. Tłumaczyłem, że muszę się wstydzić przed sklepikarzami i restauratorami, o nowych znajomych z wyspy nie wspominając - relacjonuje. 

Czułem się jak oszust, który próbuje wyłudzić jakieś pieniądze.

Bank najpierw zablokował mu kartę, a potem ją unieważnił. Na tym nie koniec

Bank po raz kolejny zapewnił, że karta została odblokowana. I że kolejna tego typu sytuacja nie będzie już miała miejsca. - Ponownie wyjaśniłem, gdzie przebywam. Zaznaczyłem, że będę wypoczywał jeszcze długo, dlatego też transakcje zagraniczne wciąż będą się pojawiać. Prosiłem, by nie blokować mi kart, bo uniemożliwia to wypoczynek - pisze czytelnik. Niewiele to jednak pomogło.

Wieczorem, podczas płacenia za kolację, sytuacja się jednak powtórzyła. Byłem zmuszony prosić o pomoc znajomych - wyjaśnia.

Następnego dnia mężczyzna odbył kolejną rozmowę z bankiem. - Złożyłem reklamację i skargę. Nie rozumiałem, dlaczego moje dyspozycje wydawane przez infolinię są ignorowane. Kolejny raz wyjaśniłem, że proszę o odblokowanie możliwości płacenia kartą na Gran Canarii - relacjonuje mężczyzna.

Czytelnik Gazeta.pl szybko przekonał się, że rozmowa z bankiem nie przyniosła żadnych skutków. Mało tego, sytuacja uległa pogorszeniu.

Usłyszałem, że karta nie będzie już blokowana. Od razu ruszyłem do sklepu, by upewnić się, że będę mógł nią płacić. Ku mojemu zdziwieniu usłyszałem, że karta nie została już zablokowana, lecz unieważniona. Zrozumiałem, że mogę ją wyrzucić do kosza.

- opisuje.

Przyznaje, że nie rozumiał, dlaczego transakcje zostały po raz kolejny zablokowane, tym razem permanentnie. - Znów zadzwoniłem do banku. Usłyszałem, że algorytm uznał, że płatności na Gran Canarii nie są bezpieczne. Zapytałem dlaczego więc przez pierwsze dni pobytu na wakacjach mogłem płacić kartą bez problemu. Odpowiedzi nie uzyskałem - wyjaśnia mężczyzna. 

Turysta wyciąga z portfela drugą kartę. Bank też ją unieważnia

Turysta miał jednak zabezpieczenie. Drugą kartę wydaną przez ten sam bank. Niewiele to jednak pomogło. - Wcześniej korzystałem z karty wielowalutowej, aby nie tracić na przewalutowaniu. Druga karta, jaką posiadałem, była kartą do konta złotówkowego. Niestety, przy próbie płatności dowiedziałem się, że ta karta również została unieważniona. Nawet nie zablokowana, a od razu unieważniona - relacjonuje turysta.

Bank odciął mnie od moich pieniędzy. Pozbawił mnie możliwości wypłacenia środków. Po raz kolejny zadzwoniłem do banku, który zaproponował, abym środki wypłacił BLIK-iem. Kolejny raz przypomniałem, że jestem w Hiszpanii, gdzie przecież ten system nie działa. Wtedy bank rozłożył ręce i stwierdził, że nie jest w stanie mi pomóc. Nie miałem wyjścia, musiałem zaciągnąć dług u znajomych, by móc wypoczywać

- pisze mężczyzna.

Nie mógł jednak pozwolić sobie na zbyt wiele - musiał zrezygnować z wypożyczenia auta, skrupulatnie liczyć wydatki w restauracjach, by nie nadużyć uprzejmości znajomych. - Zero relaksu, sam stres. Wakacje, a przynajmniej drugą ich połowę, mogłem sobie wyrzucić do kosza - pisze czytelnik.

Bank zaproponował... 54 zł rekompensaty

Bank w końcu zaczął działać. Po pierwsze przeprosił za sytuację i przyznał, że decyzja o unieważnieniu kart była zbędna. - Zaproponowali mi rekompensatę w wysokości trzy razy po 17,90 zł, by zachować "pozytywne relacje". Poczułem się, jakbym dostał w pysk - pisze mężczyzna.

Wymiana korespondencji z bankiem trwała po powrocie z wakacji. Okazało się, że składanie reklamacji ma jednak sens. - Bank ostatecznie wysunął propozycję ugody. Zgodziłem się na to i obecnie nie mam wobec banku żadnych roszczeń - wyjaśnia czytelnik. 

Wywalczyłem 4 tys. zł - podkreśla.

Redakcja next.gazeta.pl zwróciła się z prośbą o komentarz banku, jednak pomimo wielu dni oczekiwania, odpowiedź nie nadeszła. 

Więcej o: