Jest to uaktualniona wersja podobnego filmu z 2007 roku.
Oba przestrzegają przed "informacjożernym potworem ", w którego ręce jak bezwolne owieczki oddajemy wszystkie swoje dane i całe swoje życie.
Google oczywiście nie omieszkał odpowiedzieć na zaczepkę - w firmowym blogu pojawił się wpis, w którym odpierane są poszczególne zarzuty.
Przede wszystkim - z czym muszę się zgodzić - wytknięto retorykę, jaką posługują się twórcy filmu . Słyszymy w nim bowiem, że
Google chce posiadać twój telefon, e-mail, komputer, a w istocie całe cyfrowe życie.
Google słusznie zauważa, że użycie w tym wypadku słowa "posiadać" jest nie na miejscu . Koncern nie posiada monopolu na sprzedawanie telefonów, komputerów, dostarczanie usług e-mailowych czy przeglądarek.
Pojawiają się zarzuty, że Google "wie o nas wszystko" . W zależności od usługi, zasięg wiedzy koncernu o nas obejmuje całe nasze życie, zauważają ponuro niektórzy.
Google Street View - zdjęcia miast, na których możemy się przypadkiem znaleźć idąc ulicą z zakupami. Wiadomo będzie wówczas, że lubimy kefir z Biedronki.
Picasa - zdjęcia nasze, naszej rodziny, psa, zdjęcia z wycieczki. Google wie, że w tym roku na wakacjach byliśmy w Ustce. Nie wiadomo jednak, jakie korzyści może wyciągnąć z tej wiedzy.
Aplikacje - dokumenty, wykresy, kalendarz, zadania. Google wie o nich wszystko. Wie, że dziś mam zamiar napisać o geolokalizacji, bo umieściłam w Dokumentach szkic tekstu. Jakoś mnie to nie przeraża.
Wyszukiwarka - wie, czego szukamy, co nas interesuje, jakie choroby u siebie podejrzewamy. Cóż - jeśli chodzi o wyszukiwanie, to niektóre jego funkcje, np. personalizacja wyników, wybitnie mi nie odpowiadają. Udało mi się jednak sprytnie oszukać system wyłączając tę opcję. Pisałam już zresztą o tym, jakie informacje i jak długo przechowuje Google po naszym wyszukiwaniu w tekście Google i Bing - co o Tobie wiedzą .
Chrome - przeglądarka Google, tajne narzędzie szpiegowskie. Przesyła do kwatery głównej w Mountain View informacje o stronach, jakie odwiedziłam. W tym momencie przypomina się stwierdzenie szefa Google. Eric Schmidt oświadczył bowiem kiedyś
Jeśli robisz coś, co chciałbyś ukryć przed innymi, to może w ogóle nie powinieneś tego robić?
Teza na pierwszy rzut oka dość mocno kontrowersyjna, lecz już chwili widać jasno, że większość czynności (wykluczam tu wszystkie "planowane niespodzianki") które można chcieć ukryć przed światem mają posmak nielegalności. Jeśli absorbuje nas kwestia zatrucia współmałżonka, przeprowadzenia zamachu na życie przywódcy narodu czy zwabienia do swojego mieszkania czteroletniej dziewczynki, to problem chyba leży gdzie indziej...
Pozostaje jeszcze Bóg wie ile innych usług, które także są wysłannikami zła.
Ale przecież, jeśli ktoś ma obawy o swoją prywatność i nie chce, by zbyt wiele informacji o nim znalazło się w pazernych szponach Google, to nie widzę powodu, dla którego miałby po prostu nie korzystać z usług koncernu .
A jak jest z Wami - sądzicie, że Google to usługodawca, który w chęci zysku wchodzi na coraz to nowe obszary, czy raczej jest złowrogą kapsułą czasu, w której zbierane są informacje o nas do wykorzystania "w stosownej chwili"?
Joanna Sosnowska