Producenci tradycyjnych e-czytników mają kilka powodów by bić się między sobą . Pierwszy to rosnące zagrożenie konkurencji iPada - niby również e-czytnika, ale tak naprawdę przedstawiciela na nowo zdefiniowanej kategorii tabletów, które od od niedawna są urządzeniami do konsumpcji wszelkiego rodzaju mediów . iPad kosztuje 499 dolarów, czyli ponad 100% więcej od Kindle'a i Nooka. Mimo to, Apple bez wątpienia w 2010 r. sprzeda co najmniej tyle samo tabletów co cała branża e-czytników razem wzięta. Według najnowszych projekcji sprzedażowych Forrester Research, sprzedaż e-czytników skoczy z 3,1 mln sztuk w 2009 r. do 6,6 mln w 2010 r. W pierwszych dwóch miesiącach dostępności na rynku iPada Apple sprzedało go w 2 mln egzemplarzy jedynie na rynku amerykańskim . Patrząc na to jak ciepło urządzenie przyjmowane jest na pozostałych 9 rynkach i jakim zainteresowaniem medialnym cieszy się tam, gdzie jeszcze go nie ma, to optymistyczne prognozy Gene Munstera z Piper Jaffray o ponad 6 mln sztuk iPadów sprzedanych do końca 2010 r. nie wydają się być zbytnio przestrzelone. Aby więc mieć jakikolwiek atut sprzedażowy w ręku producenci tradycyjnych e-czytników zmuszeni są do drastycznej obniżki cen, aby klientom, którzy nie mają w kieszeni wolnych 500 dol. zaoferować produkt wprawdzie mniej mogący i spektakularny od tabletu Apple'a, ale również pozwalający na obcowanie z e-słowem.
Drugi powód to naturalny spadek cen komponentów potrzebnych do produkcji e-czytników oraz rosnące dzięki Apple'owi zyski ze sprzedaży e-książek. W czasach przed iPadem to Nook i Kindle wyznaczały standardy cen e-książek. Przez dłuższy czas rynek żywił się konsensusem w postaci 9,99 dol. za pozycję. Po tym jak mocno na rynek wszedł iPad z umowami podpisanymi z 5 na 6 najważniejszych wydawnictw ceny skoczyły do średnio 12 dolarów za e-książkę . Przy wyższych wpływach ze sprzedaży jest z czego schodzić z ceny samych urządzeń do czytania książek.
Trzeci powód obniżki cen e-czytników leży w ręku jedynie firmy Amazon i jego Kindle'a - to możliwość jednokrotnego zakupu e-książki i czytania jej na wielu urządzeniach z włączoną synchronizacją stanu czynności. Jeszcze przed oficjalnym debiutem iPada, wiedząc co się święci, Amazon zdecydował się na strategiczną zmianę pozycjonowania Kindle'a i uczynił go nie tylko fizycznym urządzeniem, ale również usługą dostępną między innymi na smartfonie Apple'a , a także - po debiucie tabletu - na iPadzie . Wygoda to najważniejszy aspekt konsumpcji mediów elektronicznych. Dlatego coraz więcej konsumentów wymaga, aby usługi dopasowane były do zmieniającego się sposobu obcowania z urządzeniami elektronicznymi - teraz to urządzenie ma się dostosować do nas, a nie odwrotnie. Stąd cross-platformowa dostępność e-książek kupionych w Amazon to największa przewaga nad Nookiem od Barnes & Noble. Wystarczy w Amazon raz kupić książkę, aby zacząć ją czytać na fizycznym czytniku Kindle, później przenieść się na desktopową aplikację Kindle, a skończyć w Kindle na iPhone.
iPad Fot. Apple
Czwarty i najważniejszy powód obniżek cen, który skutkować będzie centralizacją rynku wokół dwóch najważniejszych graczy: Amazon i Apple to oprogramowanie . Rynkowy sukces Apple'a opiera się dziś głównie na tym, co jeszcze dwadzieścia, ba - dziesięć lat temu było uważane za biznesową pomyłkę - scaleniu sprzętu elektronicznego z dedykowanym oprogramowaniem. Co więcej ostatnie skuteczne działania Apple'a i Google'a pokazują, że odwrotnie niż dotychczas, to hardware ma się dostosować do software, aby produkt i usługa skutecznie się sprzedawała. To oprogramowanie - w przypadku Apple'a: iOS, AppStore z trylionem aplikacji; w przypadku Google'a: system mobilny Android; Android Market, wkrótce system operacyjny Chrome OS - stanowi o sile fizycznych produktów sprzedawanych przez te firmy. Amazon zdaje się rozumieć problem i w pierwszej kolejności dba o rozwój oprogramowania , które czyniłoby konsumowanie e-książek na maksymalnie dużej liczbie urządzeń. Barnes & Nobles dba głównie o sprzedaż fizycznych urządzeń. To na dłuższą metę zgubna strategia.
Nook fot. Barnes
Powyższe cztery punkty dowodzą czemu w grze o hegemonię na rynku tradycyjnych czytników przetrwać może jedynie Amazon z Kindle'm . Spółka zarządzana przez Jeffa Bezosa przyjęła również ostatnio ciekawą strategię konkurowania z iPadem. To strategia niekonkurowania . Wbrew pozorom, to ciekawy wybór.
Zawsze są możliwości, aby wykonywać swoją robotę lepiej, jeśli skupisz się na jednym
rzucił niedawno Bezos, dodając, że w 90% gospodarstw domowych nie ma "poważnych" czytelników. To sygnalizuje jedno: Kindle (jako urządzenie) nie będzie się ścigać z iPadem o milion funkcji. Amazon skupia się bowiem na rozwoju usług, czyli dostarczania czytelnikom e-książek na możliwie szerokiej płaszczyźnie platform. Amazon już posiada 6 aplikacji dla 6 różnych urządzeń, które pozwalają na czytanie książek kupionych w Amazon bez konieczności kupowania fizycznego czytnika Kindle.
Książki kupione w iBookStore przeczytasz jedynie na dwóch urządzeniach - iPadzie i zaledwie od wczoraj na iPhone .
Przemysław Pająk