Historia jailbreaku jest tak długa jak długo na rynku jest smartfon Apple'a. iPhone pierwszej generacji był bowiem dostępny jedynie na terenie Stanów Zjednoczonych. Aby mógł być aktywowany poza rynkiem macierzystym musiało powstać podziemie, które zatroszczyłoby się o dostosowanie jego oprogramowania w sposób pozwalający na jego użycie. W niecały miesiąc po debiucie iPhone'a, 18 lipca 2007 r., grupa, która nazwała się iPhone Dev Team częściowo złamała zabezpieczenia iPhone'a, co pozwoliło na aktywację smartfonu poza siecią AT&T.
Paradoksalnie to właśnie hackerzy byli tymi, którzy w pierwszym roku obecności iPhone'a na rynku rozwijali jego funkcjonalności i pokazywali potencjalne kierunki rozwoju urządzenia i jego mobilnego systemu operacyjnego. Apple nie pozwalało bowiem na instalację żadnych dodatkowych aplikacji poza tymi, które dostarczane były fabrycznie z iPhonem odsyłając jego posiadaczy do aplikacji typu web. Dzisiejszym dumnym posiadaczom iPhone'ów 3GS i 4 trudno zapewne uwierzyć, że od lipca 2007 r, kiedy iPhone pojawił się w sprzedaży, aż do połowy 2008 r. nie było AppStore - sklepu, w którym dziś w hurtowych liczbach kupują i pobierają aplikacje na swoje urządzenia . Był za to protoplasta AppStore - podziemna aplikacja Installer na zjailbreakowane iPhone'y, która pozwalała na instalowanie zewnętrznych programów.
Jednak dopiero dwa miesiące później, 10 października 2007 r. hackerzy z iPhone Dev Team ogłosili pełen sukces "jailbreaku" udostępniając podziemnej społeczności skomplikowaną metodę złamania iPhone'a w 19 krokach. Wtedy też do Polski napływać zaczęły przemycane ze Stanów Zjednoczonych pierwsze egzemplarze iPhone'a. Według nieoficjalnych informacji, do których dotarł serwis Spider's Web , do końca 2008 r. w logach polskich sieci komórkowych pokazało się 16 tys. iPhone'ów pierwszej generacji.
Jedną z pierwszych osób, które złamały oprogramowanie iPhone'a w Polsce był Jakub Żukowski, dziś jeden z właścicieli serwisu sprzętu Apple'a, MacLife .
Wtedy jailbreak to był nie lada wyczyn - od rozpakowania urządzenia z pudełka do możliwości wykonywania połączeń głosowych upływało kilka godzin, a cały proces był na tyle skomplikowany, że łatwo było trwale uszkodzić iPhone'a
wspomina Żukowski dodając, że w 2007 r. społeczność skupiona wokół jailbreaku iPhone'a miała swoje żelazne zasady, które wykluczały piractwo aplikacji .
Od 2007 r. jailbreak i podziemna społeczność iPhone'a na świecie i w Polsce przeszła jednak ogromne przeobrażania. Z małej grupki miłośników produktów Apple'a, jednocześnie hackerów, powstał duży alternatywny w stosunku do AppStore rynek z całkiem dużymi pieniędzmi i milionami użytkowników bez żadnych skrupułów . Po półtora roku istnienia naturalną śmiercią umarł Installer, po tym jak grupa rosyjskich hackerów z Rip Dev zrezygnowała z jego rozwijania . Jego miejsce zajęła Cydia, przygotowana i rozwijana przez hackera Jaya Freemana, znanego w sieci pod pseudonimem Saurik. Freeman uczynił z Cydii - instalatora aplikacji, których Apple nie dopuszczał do AppStore całkiem dochodowy biznes. W ciągu zaledwie pół roku od powstania Cydia zarobiła ponad 250 tys. dolarów i obsłużyła ponad 4 milionów użytkowników . Dziś te liczby są z pewnością dużo, dużo większe, a na rynku istnieje szereg poważnych domów produkcyjnych, tj. na przykład Rock Your Phone, specjalizujących się w przygotowaniu aplikacji, których próżno znaleźć w oficjalnym kanale dystrybucji - AppStore: aplikacje pozwalająca na modyfikację ekranu powitalnego iPhone'a, programy do wykorzystania iPhone'a jako modemu (szczególnie przydatne na rynku amerykańskim, gdzie do niedawna było to niemożliwe, a teraz kosztuje 20 dol. miesięcznie), czy aplikacje służące do synchronizacji muzyki i plików wideo za pomocą WiFi, funkcjonalności, która wg słów samego Steve'a Jobsa jeszcze długo nie będzie udostępniona w oficjalnym obiegu .
iPhone'owe podziemie szybko stało się jednak podatnym gruntem dla piractwa - nielegalnego instalowania aplikacji skradzionych z AppStore, wypaczając podstawową ideę jailbreaku - możliwości pełnej kontroli nad posiadanym urządzeniem, czego do dziś Apple nie chce uznać. Już w połowie 2009 r. pojawiły się badania firmy Pinch Media, które biły na alarm - na ok 40% zjailbreakowanych iPhone'ach można było znaleźć pirackie aplikacje . Najwyższy współczynnik pirackich programów można było znaleźć u chińskich, rosyjskich i brazylijskich posiadaczy iPhone'ów. Producenci popularnych gier na platformę iPhone OS potwierdzali, że w przypadku niektórych tytułów aż 90% kopii w pierwszych tygodniach od debiutu były kopiami nielegalnymi. Te smutne fakty na długie miesiące zdefiniowały wizerunek jailbreaku. Aż do wczoraj.
Amerykańska instytucja rządowa Library of Congress uznała, że jailbreak i obchodzenie SIM-locka są legalne . Wprawdzie decyzja ta nie zmienia faktu, że wraz z uaktualnieniami oprogramowania iOS Apple może usuwać kolejne sposoby na jailbreak i nie respektować gwarancji użytkowników, które poddadzą jailbreakowi swoje iPhone'y, zdecydowanie zmienia jednak optykę alternatywnego rynku oprogramowania na iOS . Oto nagle iPhone'owe podziemie wychodzi na powierzchnię. Niestety z całym swoim nielegalnym balastem. Wydaje się więc, że decyzja amerykańskiego regulatora przyszła zdecydowanie za późno , gdyż wtedy kiedy jailbreak miał na celu uwolnienie iPhone'a ze szponów Apple'a, hackerów go wykonujących nazywano przestępcami, a teraz kiedy służy prawie tylko i wyłącznie do umożliwienia piractwa czyni się go legalnym.
Zresztą należy zadać dziś pytanie czy wciąż warto robić jailbreak iPhone'a? Wraz z kolejnymi coraz bardziej zaawansowanymi wersjami mobilnego systemu operacyjnego Apple'a , iPhone'owi coraz mniej brakuje.
Kiedyś jailbreak pozwalał z iPhone'a zrobić prawdziwy telefon oraz konsolę, które próżno by szukać w fabrycznym aparacie. Dzisiaj standardem jest już kopiuj-wklej, usuwanie pojedynczych wiadomości SMS, wysyłanie oraz odbieranie MMS, kręcenie klipów wideo Obecne zdecydowana większość użytkowników wykonuje jailbreak w celu ominięcia płacenia za aplikacje w AppStore.
mówi rozżalonym głosem Jakub Żukowski z MacLife.
Przemysław Pająk